Policjanci nielegalnie mierzą prędkość, bo "mają związane ręce"
Oprac.: Michał Domański
Kiedy się nad tym dobrze zastanowić, to właściwie wszystkie urządzenia wykorzystywane przez polską policję do mierzenia prędkości pojazdów, używane są nielegalnie. Ponadto często korzystają z nich niedouczeni funkcjonariusze, a sprawy nie poprawia fakt, że urządzenia te są bardzo wrażliwe na wszelkie błędy operatora.
Jak wygląda pomiar prędkości z użyciem radiowozu z wideorejestratorem? Policjant goni podejrzanego, a następnie na oko (zwykle z dużej odległości, żeby go nie spłoszyć) ocenia, czy utrzymuje od niego równy dystans. Następnie uruchamiany jest pomiar średniej prędkości radiowozu (zwykle na odcinku 100 m) i gotowe - tyle jechał podejrzany. Później można przeczytać nawet w policyjnych komunikatach, że to była jego "dokładna prędkość", chociaż w najlepszym wypadku była to wartość mniej więcej bliska prawdy i nijak nie da się tego zweryfikować.
A jak mierzą słynne radary laserowe LTI 20/20 TruCam? Wiązka lasera rozszerza się i po 300 metrach jest już większa od samochodu, co nie przeszkadza funkcjonariuszom w dokonywaniu pomiarów z jeszcze większej odległości. Chętnie pokazują oni też zdjęcia "mierzonego" pojazdu z nałożonym na nie krzyżykiem, symbolizującym celownik. Tego że ów krzyżyk nie ma nic wspólnego z celem wybranym za pomocą właściwego celownika optycznego, nie wiedzą lub nie chcą wiedzieć.
Ale jeszcze nie tak dawno temu policjanci powszechnie korzystali z radaru Iskra-1. Znanym z tego, że mógł zmierzyć prędkość zasadniczo wszystkiego, co znajdowało się przed operatorem. Losowość jego działania bladła jednak wobec faktu, że ich legalizacja w Polsce została przeprowadzona w sposób niewłaściwy i używanie ich w naszym kraju było niezgodne z prawem. Policjantom to jednak nie przeszkadzało.Co więcej, policja wykazywała się także jeszcze bardziej pomysłowym podejściem do użycia Iskry. Przykładowo zamontowała je w Alfach Romeo 159 i połączyła z wideorejestratorami, aby wynik pomiaru radaru można było nałożyć na nagranie z kamery. Tego typu przeróbka nie została w ogóle poddana legalizacji. Samo pomysł jej wykonania był przy tym kompletnie chybiony, ponieważ Iskra, jak to Iskra, mierzyła losowe rzeczy. Po zamontowaniu w aucie zwykle był to... wiatrak dmuchawy.
Niezrażeni tym policjanci, podobne wynalazki zamontowali także w Oplach Insignia i na taki właśnie pojazd natrafił mąż pani Kseni. Jak wyjaśnia w poniższym fragmencie programu "Emil pogromca mandatów", jechał on przepisowo, podczas gdy policjanci twierdzili, że poruszał się 109 km/h przy ograniczeniu do 50 km/h. Zatrzymali mu więc prawo jazdy na 3 miesiące, co okazało się szczególnie dotkliwe, ponieważ jest on zawodowym kierowcą. Zgodnie z polskim prawem kwestionowanie wyniku pomiaru nie wpływa na czasowe odebranie uprawnień i zatrzymany nie ma możliwości dochodzenia swoich racji w tym względzie. Z kolei przedstawiciel Powiatowej Komendy Policji w Sandomierzu wyjaśnił Emilowi Rau, że policjanci "pracują na urządzeniach jakie dostarczyło im państwo polskie" oraz że "mają związane ręce". Tego kto im kazał korzystać w niewłaściwy sposób z urządzeń, które na dodatek nie mają legalizacji, nie wyjaśnił.