Opuścił imprezę z przytupem. Kierowca Mustanga rozbił się przed liczną publiką
To miał być spokojny, słoneczny dzień, jednak pokusa popisania się przed liczną publiką była silniejsza. Kierowca czarnego Forda Mustanga opuszczając zlot, chciał jeszcze przez moment znaleźć się w centrum uwagi. Kiedy dodał gazu i skręcił kierownicę, szybko pożałował.
Nie mam pojęcia co to jest, ale coraz częściej kierowcy sportowych aut na widok publiki dostają małpiego rozumu. Przykładów nie trzeba szukać daleko - dopiero co swoimi umiejętnościami w samym centrum Warszawy popisał się kierowca Lamborghini Huracan wartego 1,5 mln złotych.
W ten sam weekend w centrum uwagi znalazł się kierowca czarnego Forda Mustanga. Mężczyzna wyjeżdżając z imprezy w Tomaszowie Mazowieckim, chciał pokazać, jakim jest macho. Niestety, podobnie jak właściciel egzotycznego byka, tej decyzji szybko pożałował. Włączając się do ruchu mocno wcisnął gaz, skręcił kierownicę i doprowadził do kolizji.
Kierowca amerykańskiego coupe miał naprawdę sporo odwagi, bowiem popisowy “drift" planował wykonać na oczach oznakowanego radiowozu. Na szczęście, kiedy już zderzył się czołowo ze srebrnym Mondeo, nie trzeba było długo czekać na policję.
Bardzo nie chciałbym się znaleźć w skórze kierującego Mustangiem. W mgnieniu oka wokół aut zebrało się kilkadziesiąt osób z telefonami, które miały rzecz jasna coś ciekawego do powiedzenia. Przeżycie iście traumatyczne i na pewno nie takie tanie. Za spowodowanie kolizji funkcjonariusz ma prawo ukarać nas mandatem karnym w wysokości 1500 zł oraz dopisać do naszego konta 8 punktów karnych.
***