Rozbił Lamborghini w centrum Warszawy. Chciał się popisać, ale moc go przerosła
Szeroki zakręt, pusta droga i liczne grono gapiów z telefonami w ręku - co może pójść nie tak? Albo się uda i zostaniesz bohaterem albo rozbijesz auto za 1,5 mln złotych. Kierowca zielonego Lamborghini uległ pokusie. Mężczyzna spróbował się popisać, jednak moc byka go przerosła.
Jazda sportowym samochodem nie jest taka przyjemna, na jaką wygląda. Zwłaszcza w centrum Warszawy, gdzie na każdym rogu czekają nastolatkowie z telefonami. Presja i chęć popisania się były tym razem silniejsze. Niestety, na oczach wielu gapiów kierowca zielonego Lamborghini nie zdołał opanować 640-konnego byka. Przejażdżkę zakończył na spotkaniu z krawężnikiem i betonowym murkiem.
Do zdarzenia doszło na ul. Emilii Plater w ścisłym centrum Warszawy. Kierowca włoskiego egzotyka wyjeżdżał z ul. Pańskiej w kierunku Złotych Tarasów. Próba wykonania efektownego driftu zakończyła się fiaskiem. Kierowca Lamborghini Hurcan Evo nie przewidział, że auto szybko odzyska przyczepność i skręci w drugą stronę. Na ratunek było już za późno.
Najpierw przód samochodu podskoczył na krawężniku i otarł się o murek, później dołączył jeszcze tył. Choć całe zdarzenie nie wyglądało na groźne, koszty naprawy w autoryzowanym serwisie będą kosmicznie wysokie. Wystarczy spojrzeć chociażby na to, co stało się z tylną felgą i całym zawieszeniem.
Jak relacjonuje “Miejski Reporter" na Facebooku, kierujący sportowym samochodem został ukarany mandatem karnym w wysokości zaledwie 200 zł. Niedługo później auto zostało zabrane przez lawetę, a droga posprzątana z resztek po włoskim aucie.
Na zielonym Lamborghini wyeksponowane było hasło, z którym kierowca nie ma już wiele wspólnego. Niestety, do jazdy tak egzotycznym autem trzeba dorosnąć albo po prostu podszlifować swoje umiejętności. Z nieznanych przyczyn kierowcy sportowych maszyn często próbują komuś coś udowodnić, a to później kończy się wypadkiem albo spotkaniem z krawężnikiem.
***