Kierowca seicento winny. Ale wyroki były różne!

W czwartek, 9 lipca 2020 roku zapadł wyrok dotyczący głośnego wypadku z 2017 roku z udziałem kolumny "rządowej" wiozącej do domu ówczesną premier Beatę Szydło. Sąd rejenowy w Oświęcimiu uznał, że wypadek spowodował kierowca seicento, który wykonywał manewr skrętu w lewo.

Co ciekawe, w podobnych sprawach zapadały w Polsce zupełnie inne wyroki...

Zgodnie z wczorajszym postanowieniem sądu w Oświęcimiu, winą za spowodowanie zdarzenia obarczono kierowcę fiata seicento. Przypomnijmy, że auto zostało staranowane przez rządową limuzynę, gdy kierowca wykonywał manewr skrętu w lewo. Mówiąc prościej - kierowca BOR wyprzedzał pojazd na skrzyżowaniu.

Sąd uznał, że Sebastian Kościelnik - kierowca Seicento - nie zachował szczególnej ostrożności, na co wskazywać ma fakt, że przepuścił pierwszy samochód rządowy i dopiero wówczas rozpoczął manewr skrętu. Sąd uznał go więc za winnego, orzekł warunkowe umorzenie sprawy i wypłatę po 1 tys. zadośćuczynienia dla rannych w wypadku - Beaty Szydło i funkcjonariusza BOR (audi po zderzeniu z fiatem uderzyło w drzewo).

Reklama

Sędzia uznała jednak, że przepisy złamał również kierowca BOR. W uzasadnieniu czytamy m.in., że trzy rządowe auta nie stanowiły kolumny uprzywilejowanej, gdyż używały tylko sygnalizacji świetlnej (zabrakło wymaganej sygnalizacji dźwiękowej). W tej sytuacji kierowcy audi zarzucono wyprzedzanie na podwójnej ciągłej linii i na skrzyżowaniu. Sąd postanowił poinformować o tym fakcie prokuraturę.

Wyrok nie jest prawomocny, ale obrońca kierowcy seicento już zapowiedział złożenie apelacji. " W żaden sposób nie można Sebastiana Kościelnika uznać za winnego tego wypadku. (...) Bijemy się o zasadę. Nie może być tak, żeby kierowcy pojazdów nieuprzywilejowanych taranowali inne samochody na drodze (...)" - stwierdził.

Jasna deklaracja obrońcy Kościelnika nie dziwi, zwłaszcza jeśli wziąć pod uwagę wyroki sądów dotyczące podobnych spraw z przeszłości. W tym miejscu przytoczyć można chociażby wypadek z 2013 roku, gdy nieoznakowany policyjny radiowóz, jadący na sygnale staranował, wykonującego manewr skrętu w lewo, peugeota.

O tej sprawie szeroko informowaliśmy w naszym serwisie. Do kolizji doszło na oznakowanym skrzyżowaniu. Peugeot wykonywał skręt w lewo, gdy został uderzony przez pędzącą z włączonymi sygnałami nieoznakowaną policyjną vectrę. W zdarzeniu nikt, poza pojazdami, nie ucierpiał. Cała sytuacja została nagrana przez kamerę zamontowaną w samochodzie jadącym za peugeotem.

Policja uznała, że kierujący peugeotem nie zachował szczególnej ostrożności podczas zmiany kierunku ruchu i próbowała ukarać go mandatem. Kierowca do winy się nie przyznał i mandatu nie przyjął, wobec czego sprawa trafiła do sądu rejonowego w Zambrowie.

W październiku 2014 roku sąd w Zambrowie uniewinnił kierowcę od zarzucanego mu czynu. W uzasadnieniu wyroku można było przeczytać m.in., że :

"Zgodnie z obowiązującymi przepisami ruchu drogowego kierujący pojazdem marki Peugeot wykonując manewr zmiany kierunku jazdy nie musiał upewnić się czy w chwili manewru jest wyprzedzany i nie musiał ustąpić pierwszeństwa pojazdowi marki Opel Vectra. Odnośnie zaś techniki i taktyki jazdy kierującego samochodem Opel Vectra Pawła K biegły stwierdził, że była ona nieprawidłowa i spowodował on zagrożenie bezpieczeństwa w ruchu drogowym, poprzez nie zachowanie szczególnej ostrożności podczas wyprzedzania. Zgodnie z materiałem zawartym na płycie CD-R kierujący pojazdem Opel widząc poruszający się lewym pasem ruchu pojazd Peugeot powinien przewidzieć, że kierujący tym pojazdem będzie wykonywał manewr skrętu w lewo" (pisownia oryginalna).

Z drugiej strony w późniejszych sprawach orzecznictwo się zmieniło. Jeśli w takiej sytuacji (nie rozważamy pojazdów uprzywilejowanych) dochodzi do zderzenia z reguły sądy za sprawcę kolizji uznają kierowcę zmieniającego kierunek jazdy, zaś wyprzedzającego obarczają winą za wyprzedzanie w miejscu niedozwolonym. Jeśli zaś zakazu wyprzedzania nie ma (bo skręt następuje np. na posesję), kierowca wyprzedzający pozostaje bez winy, o ile manewr wyprzedzania rozpoczął, zanim kierowca skręcający włączył kierunkowskaz. 

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy