"Jeździli za frajerem dotąd, aż zabrali mu prawo jazdy"

Do obecności nieoznakowanych radiowozów na drogach zdążyliśmy się przyzwyczaić - policja systematycznie rozwija flotę samochodów wyposażonych w wideorejestratory, kupując zresztą auta coraz lepszych marek. Najnowszą bronią do walki z piratami drogowymi są tzw. grupy SPEED zrzeszające wybranych policjantów drogówki i najmocniejsze samochody.

Odkąd nieoznakowane radiowozy wyjechały na drogi, pojawiły się zastrzeżenia dotyczące sposobu pomiaru prędkości. Przypomnijmy, że prowadzone są one "na oko" - i nie ma w tym stwierdzeniu krzty przesady. Wideorejestrator nagrywa bowiem obraz z kamery oraz rejestruje prędkość... radiowozu. Rzetelność pomiaru opiera się na więc na oku policjanta - na tym, na ile jest on w stanie utrzymać stały dystans między radiowozem i nagrywanym samochodem. Tylko utrzymywanie stałego dystansu w czasie pomiaru gwarantuje, że oba pojazdy poruszają się z tą samą prędkością.

Reklama


Stałą odległość najłatwiej utrzymać, gdy oba pojazdy znajdują się w blisko siebie. Tyle tylko, że wówczas kierowca "ścigany" często orientuje się, że jedzie za nim radiowóz. Dlatego policjanci często dokonują pomiarów z daleka, nagrywając na dużym przybliżeniu ("zoomie") i... krótko. W takim przypadku o rzetelności mowy nie ma. Nie raz już spotkaliśmy się z sytuacją, gdy biegli - na podstawie nierzetelnego nagrania - oszacowywali prędkość w nieznany ogółowi i matematyce sposób...

Inny problem dotyczy... zbyt długich "pomiarów". Na tę kwestię, w liście do naszej redakcji, zwrócił uwagę Piotr Jakubiak ze stowarzyszenia Prawo na Drodze. Cytujemy go poniżej:

"W ostatnim artykule "25 punktów w 10 minut"  opisaliście wyczyny zielonogórskiej grupy tzw. Speed, czyli jak panowie jeździli 10 minut za "frajerem", żeby uzbierał tyle punktów, aby stracił prawo jazdy, czyli dbali, aby limit do statystyki premiowej zielonogórskiej służby ruchu drogowego został wyrobiony.

To ja przypomnę § 23 ust. 1 Zarządzenia nr 30 Komendanta Głównego Policji z dnia 22 września 2017 r. w sprawie pełnienia służby na drogach: "Po ujawnieniu przestępstwa lub wykroczenia policjant jest obowiązany niezwłocznie podjąć czynności zmierzające do schwytania jego sprawcy."

Policjanci popełnili więc delikt dyscyplinarny - narażali innych kierowców na niebezpieczne zachowania nieodpowiedzialnego kierowcy, jak widać tylko po to, by "zarobił" więcej punktów. Niestety, jak widać odpowiedzialność policjantów za wykroczenia lub złamanie zasad dyscypliny służbowej jest fikcją - ręka rękę myje, a poczucie bezkarności jest tak duże, że jeszcze takimi działaniami chwalą się w mediach."

Też spotkaliście się z takimi przypadkami?

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy