Film - przestroga. To dlatego piesi jesienią i zimą giną na przejściach
Policyjne statystyki pokazują, że do największej liczby potrąceń dochodzi jesienią i zimą. Ma to głównie związek z szybko zapadającym zmrokiem oraz innymi warunkami utrudniającymi jazdę, jak opady deszczu czy mgła.
Ponadto od czerwca ubiegłego roku obowiązują nowe przepisy o pierwszeństwie pieszych na przejściach. Zamysł ich wprowadzenia był może i dobry, ale efekt okazał się inny od oczekiwanego - w drugiej połowie ubiegłego roku było więcej potrąceń na przejściach niż w drugiej połowie 2020 roku.
Dlaczego tak się dzieje? Świetnym filmem wyjaśniającym mechanizm powstania wypadków z udziałem pieszych podzielili się świętokrzyscy policjanci. Na nagraniu, które pochodzi z kamery zainstalowanej w nieoznakowanym radiowozie, widać jadącą kolumnę samochodów. Jest ciemno, pojazdy jadą w wolnym tempie i tak dojeżdżają do przejścia. Policjant zatrzymuje się bowiem dostrzegł na chodniku po prawej stronie stojącego pieszego.
Niełatwo go dostrzec, najprędzej widać... buty, które są koloru białego. Reszta sylwetki pojawia się dopiero później, gdy radiowóz już niemal stoi przed przejściem.
Zachęcony pieszy wchodzi na pasy, a wtedy z przeciwnej strony nadjeżdża kolejny pojazd. Czy jego kierowca widzi pieszego, który znajduje się na przejściu na tle włączonych świateł mijania radiowozu? Oczywiście nie. Pieszego w takiej sytuacji można dostrzec, mniej więcej na tej samej zasadzie, na jakiej astronomowie odkrywają planety pozasłoneczne - obserwując okresowe przyciemnienie światła, tyle że nie gwiazdy, a reflektorów samochodu.
Kierowca najwyraźniej tego przyciemnienia nie dostrzegł, nie zatrzymał się i nie ustąpił pierwszeństwa pieszemu na przejściu. Na szczęście sam pieszy był czujny i wiedział - o czym wielokrotnie pisaliśmy w naszym serwisie - że nikt nie zadba o jego bezpieczeństwo lepiej niż on sam. Widział, że samochód nie hamuje, więc sam się zatrzymał, dzięki czemu uniknął potrącenia, które w najlepszym przypadku zakończyłoby się poważnymi obrażeniami.
Wina kierowcy, w świetle przepisów, zresztą obowiązujących od dawna, a nie od czerwca ubiegłego roku, jest bezsporna. Czy kierowca mógł dostrzec pieszego? Mógł. Ale było to trudne, wymagało nie tylko dużego doświadczenia za kierownicą (obserwacja pasa do jazdy w przeciwnym kierunku, dostrzeżenia, że samochód z jakiegoś powodu się tam zatrzymał, następnie identyfikacja przyczyny zatrzymania), ale również dobrego wzorku. Wystarczy, że kierowca cierpi na tzw. kurzą ślepotę (zwaną również ślepotą zmierzchową) i już nie będzie miał fizycznej możliwości, dostrzeżenia pieszego. Sprawa jeszcze bardziej może pogorszyć deszcz, który jesienią jest przecież częstym zjawiskiem.
Całe zdarzenie miało miejsce w Busku-Zdroju, a więc w terenie zabudowanym, co oznacza, że pieszy nie musiał mieć odblasków. Gdyby jednak odblaski miał, niewątpliwie byłby bardziej widoczny i zapewne nie musiałby się ratować przed potrąceniem. To dlatego policjanci apelują do pieszych, by odblaski nosili nie tylko w terenie niezabudowanym, gdzie jest to obowiązkowe, ale również w terenie zabudowanym.
Kierowca samochodu za nieustąpienie pierwszeństwa pieszemu został ukarany mandatem w wysokości 1500 zł, otrzymał również 15 punktów karnych. I tak może być zadowolony, że dzięki czujności pieszego nie będzie odpowiadał przed sądem za spowodowanie wypadku.
A samo zachowanie pieszego możemy postawić innym niechronionym uczestnikom ruchu drogowego za wzór, i to zarówno w zakresie wejście na przejście, jak i potem, podczas przechodzenia.
***