Do mandatu wystarczy zwykłe zdjęcie. Jest jednak kruczek
15 listopada obowiązywać zaczął m.in. znowelizowany Kodeks Wykroczeń. Nowe przepisy pozwalają o wiele skuteczniej walczyć ze zmotoryzowanymi, którzy nie zaprzątają sobie głowy znakami zakazu...
Z punktu widzenia kierowców najważniejsza jest zmiana art. 97 § 1 pkt 3 Kodeksu postępowania w sprawach o wykroczenia.
Czytamy w nim, że: "w postępowaniu mandatowym, jeżeli ustawa nie stanowi inaczej, funkcjonariusz uprawniony do nakładania grzywny w drodze mandatu karnego może ją nałożyć jedynie, gdy: 1) schwytano sprawcę wykroczenia na gorącym uczynku lub bezpośrednio po popełnieniu wykroczenia, 2) (uchylony)
3) stwierdzi popełnienie wykroczenia, w szczególności za pomocą przyrządu kontrolno-pomiarowego lub urządzenia rejestrującego, a sprawca nie został schwytany na gorącym uczynku lub bezpośrednio potem, i nie zachodzi wątpliwość co do sprawcy czynu - w tym także, w razie potrzeby, po przeprowadzeniu w niezbędnym zakresie czynności wyjaśniających, podjętych niezwłocznie po ujawnieniu wykroczenia. Nałożenie grzywny w drodze mandatu karnego nie może nastąpić po upływie 60 dni od dnia ustalenia sprawcy wykroczenia".
O co dokładnie chodzi? Już tłumaczymy. Do tej pory przepisy nie zezwalały na karanie mandatem kierowcy (który np. zaparkował w niedozwolonym miejscu) na podstawie przesłanego policji czy straży miejskiej zdjęcia lub nagrania z telefonu komórkowego. W efekcie, w każdej tego typu sprawie, funkcjonariusze musieli kierować wnioski o ukarane do sądu.
Zapis o "urządzeniach rejestrujących" zmienia ten stan rzeczy. Nie ma w nim mowy o tym, że urządzenie musi być własnością konkretnej instytucji (np. ITD.). To z kolei oznacza, że ustawodawca dopuścił możliwość wystawiania mandatów w oparciu o dowody (zdjęcia/filmy) zarejestrowane przez "urządzenia rejestrujące" należące do obywateli - telefony, aparaty cyfrowe czy popularne rejestratory jazdy. Takie brzmienie nowych przepisów pozwala na znacznie prostsze, szybsze i tańsze rozwiązywanie spraw - na drodze postępowania mandatowego.
Jak ma to wyglądać w praktyce? Jeśli wyślemy do policji lub straży miejskiej plik (zdjęcie/film) dokumentujące wykroczenie popełnione przez innego uczestnika ruchu, możemy spodziewać się wezwania na przesłuchanie w charakterze świadka. Samo przesłuchanie to czysta formalność - policjanci poproszą nas o oświadczenie, że jesteśmy autorem fotografii lub nagrania oraz informację, gdzie i kiedy zostało wykonane. Złożenie takiego zeznania wystarczy, by policjant lub strażnik miejski mógł nałożyć na sprawcę wykroczenia mandat karny.
Może się jednak zdarzyć, że taka jednorazowa wizyta na komisariacie okaże się niewystarczająca. Jeśli sprawca wykroczenia nie zgodzi się z decyzją o nałożeniu mandatu karnego, do czego ma prawo, to wtedy sprawa trafi do sądu. A wówczas możemy się spodziewać kolejnych wezwań, tym razem do sądu. Trzeba również zdawać sobie sprawę, że dane świadka nie będą tajemnicą dla obwinionego kierowcy.
Przy okazji nowelizacja wydłuża też - do 60 dni - czas na ukaranie mandatem sprawcy wykroczenia. Trzeba przy tym pamiętać, że okres ten liczony jest nie od daty jego popełnienia, lecz "ustalenia sprawcy".