Znak "droga z pierwszeństwem" wcale nie gwarantuje pierwszeństwa. To błąd
Znak D-1 „droga z pierwszeństwem” zaliczany jest do znaków informacyjnych, ale odgrywa bardzo ważną rolę w odniesieniu do każdego skrzyżowania. Wskazuje, że mamy na nim pierwszeństwo, gdyż jedziemy po drodze z pierwszeństwem. Warto jednak pamiętać, że sam znak niczego nam nie gwarantuje, natomiast nieustąpienie pierwszeństwa jest jedną z najczęstszych przyczyn wypadków drogowych.
Znak D-1 "droga z pierwszeństwem" oznacza początek lub kontynuację drogi z pierwszeństwem. Na początku drogi z pierwszeństwem umieszczany jest znak D-1 o zwiększonych wymiarach. Przed każdym kolejnym skrzyżowaniem znak ten jest powtarzany, ale ma mniejsze wymiary. Na końcu drogi z pierwszeństwem powinien być umieszczony znak D-2 "koniec drogi z pierwszeństwem".
Jeżeli droga z pierwszeństwem nie przebiega przez skrzyżowanie prosto, wówczas pod znakiem D-1 (a także pod znakami A-7 "ustąp pierwszeństwa lub B-20 "Stop") umieszczane są tabliczki T-6 wskazujące za pomocą grubszej linii przebieg drogi z pierwszeństwem przez skrzyżowanie.
Dodam jeszcze, bo ta kwestia budzi wątpliwości u kierowców, że jeśli droga z pierwszeństwem przebiega pod kątem przez skrzyżowanie albo ujmując rzecz inaczej - jeśli droga z pierwszeństwem skręca na skrzyżowaniu, to poruszając się taką drogą mamy obowiązek przed skręceniem włączyć kierunkowskaz. Przecież zmieniamy kierunek jazdy!
W żadnym razie nie wolno kierować się zasadą: "ja jadę drogą główną, więc nie muszę włączać kierunkowskazu". Swoją drogą bardzo nie lubię określenia "droga główna", a tak mówią nie tylko kierowcy, ale także niektórzy instruktorzy nauki jazdy. Droga z pierwszeństwem, a nie droga główna! Popatrzcie jeszcze raz na rysunek. Jeżeli kierujący czerwonym samochodem nie włączy lewego kierunkowskazu, to kierowca żółtego auta ma prawo przepuszczać, że pojedzie on przez skrzyżowanie prosto. Jeśli tak uzna i ruszy, dojdzie do zderzenia.
Ta kwestia budzi wśród kierowców zupełnie niepotrzebnie wiele wątpliwości, jest także przedmiotem internetowych dyskusji i sporów. A przecież sprawa jest bardzo prosta. Jeżeli na skrzyżowaniu ruch kierowany jest sygnalizacją świetlną, to nie obowiązują znaki określające pierwszeństwo. W ogóle na te znaki nie patrzymy.
W sytuacji pokazanej na rysunku pierwszeństwo ma oczywiście samochód granatowy, bo jedzie prosto, podczas gdy samochód czerwony skręca w lewo. Gdyby sygnalizacja świetlna została wyłączona, kolejność przejazdów byłaby odwrotna.
Wielu kierowców popełnia niestety kardynalny błąd: jadę drogą z pierwszeństwem, a więc gaz do deski, bo inni muszą mi tego pierwszeństwa ustąpić. Znane przysłowie mówi, że na cmentarzach leży pełno takich, którzy mieli pierwszeństwo. Popatrzcie na tę sytuację.
Kierowca Volkswagena jadący środkowym pasem znajdował się oczywiście na drodze z pierwszeństwem. Kierujący białą Skodą zniecierpliwiony oczekiwaniem zdecydował się w nieostrożny sposób przeciąć drogę z pierwszeństwem. Jego wina nie ulega oczywiście wątpliwości. Ale czy tylko on zawinił w tym zderzeniu? Kierowca Volkswagena jechał ze znaczną prędkością, a przecież widoczność skrzyżowania była ograniczona, zwłaszcza przez pojazdy stojące na lewym pasie w oczekiwaniu na możliwość skrętu w lewo. W tej sytuacji jazda z tak dużą prędkością dowodzi niestety braku wyobraźni u kierowcy Volkswagena.
Zbliżając się do każdego skrzyżowania mamy obowiązek zachować zasadę ograniczonego zaufania i szczególnej ostrożności. Tego wymogu kierowca Volkswagena nie dopełnił stosując jakże zgubną zasadę: "mam pierwszeństwo, to gaz do deski i klapki na oczach". A przecież należało przewidywać, że skoro on ma ograniczoną widoczność, to także kierowcy wyjeżdżający z drogi podporządkowanej nie mogą dokładnie obserwować całego skrzyżowania.
W innym nagraniu mamy znowu do czynienia z ograniczeniem widoczności, tym razem przez samochód skręcający na skrzyżowaniu w prawo. Kierowca zielonego Renault nie miał pełnej widoczności, nie zauważył nadjeżdżającego samochodu i już zaczął ruszać. Na szczęście autor nagrania wykazał się odpowiednim refleksem i zdołał uniknąć kolizji.
I jeszcze jedna podobna sytuacja - nie widzę ale jadę. A przecież powinno być odwrotnie: nie mam pełnej widoczności to nie ruszam, nie liczę na szczęście, przypadek, na to, że może się uda.
To zdarzenie można by podsumować refleksją: on ruszył, to i ja jadę. Kierowca Volkswagena Sharana zauważył, że samochód przed nim wjeżdża na drogę z pierwszeństwem, więc bezmyślnie ruszył za nim nie upewniając się, czy może to uczynić.
Kierowca Passata wyjeżdża ze stacji benzynowej na drogę z pierwszeństwem, ale postępuje tak, jakby był sam na drodze. Roztargnienie? Zagapienie się? Zdenerwowanie? A może akurat czytał SMS-a?
Z takimi sytuacjami też musisz się liczyć. Jeżeli samochód nadjeżdżający drogą podporządkowaną porusza się ze znaczną prędkością i nie widać, aby rozpoczynał hamowanie, to ty przygotuj się do hamowania awaryjnego i błyskawicznie oceń, w którą stronę możesz uciekać.
Jeszcze więcej nieprawidłowych zachowań możesz spodziewać się na skrzyżowaniu z pierwszeństwem łamanym. Taki jest poziom wyszkolenia polskich kierowców, niektórzy nie potrafią tego ogarnąć, a inni w ogóle nie patrzą na znaki, bo błędnie uważają, że jeśli jadą prosto to mają pierwszeństwo:
Kierowca czarnego auta śmiało jedzie i nie zwraca żadnej uwagi na oznakowanie skrzyżowania. Co by było, gdyby autor nagrania postąpił tak samo?
Pamiętajcie, że poruszanie się drogą z pierwszeństwem nie zwalnia was od myślenia i przewidywania. Nie wolno jechać z klapkami na oczach, nie zwracając uwagi na to, co dzieje się na drogach podporządkowanych. Nie jest sztuką mieć pierwszeństwo i ulec wypadkowi. Prawdziwą sztuką jest takie kierowanie pojazdem, by umieć przewidywać zagrożenia, w tym także nieprawidłowe zachowania innych kierowców. Podstawowa zasada powinna brzmieć: im bardziej ograniczona widoczność, im bardziej skomplikowana sytuacja na skrzyżowaniu, tym wolniej jadę i jestem przygotowany do awaryjnego manewru.