Zajeżdżanie drogi, hamowanie i pouczanie - oto co Polacy wyprawiają za kierownicą

Na naszych drogach wykształciło się zjawisko, które bardzo rzadko występuje w innych krajach, tych o znacznie wyższej kulturze motoryzacyjnej. Chodzi mi o złośliwe zajeżdżanie drogi i zmuszanie do hamowania kierowcy dopiero co wyprzedzonego pojazdu. Tak postępują zazwyczaj ci niecierpliwi, których bardzo denerwuje, że ktoś przed nimi „za wolno” wyprzedza i przez to oni muszą zmniejszyć prędkość.

Złośliwe zajeżdżanie drogi to prawdziwa plaga

Takie postępowanie nie może być w żadnym razie usprawiedliwione, nawet jeśli tir wyprzedza drugiego tira i trwa to dłuższą chwilę. Zmuszenie innego kierowcy do gwałtownego hamowania lub tylko do raptownego zmniejszania prędkości stwarza zagrożenie nie tylko dla sprawcy takiego wybryku, ale także dla innych kierujących znajdujących się w pobliżu.

Były już takie wypadki, kiedy to złośliwie zajeżdżający drogę i hamujący kierowca powodował wypadek lub poważną kolizję kilkunastu samochodów.

Poniższy film był w zeszłym roku publikowany w mediach, ale mimo to chcę go przypomnieć:

Reklama

Kierujący Arteonem, zapewne zniecierpliwiony tym, że Seat rozpoczął wyprzedzanie jeszcze drugiego auta, chociaż miał możliwość zjechania na moment na prawy pas, zajechał kierowcy Ibizy drogę i złośliwie przyhamował. Kierujący Seatem stracił panowanie nad pojazdem, uderzył w bariery i tylko przypadkowi można zawdzięczać, że w tym zdarzeniu osobom jadącym w Seacie nic się nie stało. Policja ustaliła dwoje podejrzanych w tej sprawie, która trafiła już do sądu.

Smutne jest to, że coraz częściej autorkami takich bandyckich wybryków są kobiety. Tutaj kierująca Skodą złośliwie hamuje na środkowym pasie przed ciężarówką z naczepą, na której przewożonych jest kilkanaście samochodów. A co by było, gdyby ta naczepa-laweta na skutek gwałtownego hamowania obróciła się, ustawiła w poprzek jezdni? Mogliby na nią wpaść inni kierowcy jadący z tyłu. O tym ta pani już nie pomyślała.

Tutaj kolejny "wychowawca", który mści się za to, że kierowca tira wyprzedzał dwie inne ciężarówki, a on w swoim szybkim samochodzie musiał poczekać.

W tej sytuacji kierowca BMW spieszy się tak bardzo, że wyprzedza ciężarówkę poboczem. Wystarcza mu jednak czasu, aby zaraz złośliwie hamować przed tirem.

Ofiarami złośliwego zajeżdżania drogi są nie tylko kierowcy tirów. Jadąc osobówką również możecie być narażeni na spotkanie ze złośliwym osobnikiem. Jeżeli jego zdaniem wyprzedzacie za wolno albo w ogóle ośmieliliście znaleźć przed jego autem.

A ten filmik obejrzyjcie proszę do końca. Kierowca ciężarówki będący świadkiem tego zdarzenia udzielił cennej lekcji "nauczycielowi" kierującemu Skodą.

Niestety czasami takie "lekcje" idą o wiele za daleko. Niektórzy nie rozumieją, że fakt, iż ktoś spowodował zagrożenie na drodze, nie uprawnia ich, do stwarzania zagrożenia jeszcze większego, ale za to w "słusznej" sprawie. Popatrzcie na poniższe nagranie. Jego autor przez kilka minut jechał lewym pasem - na wideo widzimy tylko nieco ponad półtorej minuty, ale jak długo już jechał lewym pasem? Tego się nie dowiemy.

Kiedy wreszcie zjechał na prawy pas (a miał na to wcześniej naprawdę sporo czasu i miejsca), wyprzedził go kierowca Toyoty Avensis, który zaczął hamować. Po chwili osobówkę wyprzedził inny tir i obaj tirowcy zmusili ją do zatrzymania. Potem wysiedli, żeby nakrzyczeć na kierującego Toyotą. Czy naprawdę muszę tłumaczyć, jak poważnym zagrożeniem jest nagłe zatrzymanie się na drodze szybkiego ruchu? Albo że przechadzając się po niej można zginąć? Było wiele przypadków kierujących, którzy zatrzymali się na pasie awaryjnym i zostali zabici przez jazd jadący prawym pasem. Tymczasem ci zawodowi kierowcy, od których podświadomie oczekujemy lepszej znajomości przepisów i większej wyobraźni na drodze, niż w przypadku przeciętnego kierującego, chyba zupełnie nie rozumieją tego, jak groźne było ich postępowanie.

Jaka kara za hamowanie i blokowanie drogi na autostradzie?

Nie szukajcie żadnego usprawiedliwienia dla takich drogowych chuliganów. Powtórzę jeszcze raz: nic nie usprawiedliwia kierowcy, który posuwa się do takich czynów. Nawet jeśli musi zwolnić, poczekać aż inne pojazdy zakończą wyprzedzanie, to przecież nic mu się z tego powodu nie stanie. Kierowca na drodze musi być przygotowany na różne utrudnienia i spowolnienia ruchu. Droga nie jest tylko dla was, nie uczestniczycie w rajdzie czy wyścigu samochodowym.

Mało kto wie zapewne, że po wprowadzeniu nowego taryfikatora mandatowego za takie postępowanie, tj. stworzenie zagrożenia bezpieczeństwa ruchu można dostać mandat na 1500 zł. Jednak jeśli nasze zachowanie będzie szczególnie niebezpieczne, sprawa może trafić do sądu, który może orzec grzywnę w wysokości nawet 30 tysięcy złotych. Ma on także możliwość pozbawienia kierowcy prawa jazdy.

Moim zdaniem sądy powinny być prawnie zobligowane do nałożenia na sprawcę grzywny nie mniejszej niż 10 000 zł. i do pozbawienia kierowcy prawa jazdy z zakazem jego odzyskania przez okres 5 lat. Sprawca takiego zdarzenia powinien też przejść obowiązkowo wnikliwe badania psychologiczne (oczywiście na jego koszt), bo być może nadpobudliwość i brak cierpliwości u takiego osobnika wskazują, że w ogóle nie ma on predyspozycji do kierowania pojazdem.

Na autostradach jest za mało patroli policji

Cały problem polega jednak na tym, że sprawcy takich czynów często pozostają bezkarni. Kierowcy, którym zajechano drogę i mieli to zdarzenie zarejestrowane na samochodowej kamerce, mogliby wystąpić do organów ścigania o ukaranie takiego drogowego bandyty. Najczęściej jednak ludzie nie mają chęci ani czasu, by chodzić po sądach, składać zeznania itd.

Z tym zjawiskiem powinna walczyć policja autostradowa, której tak naprawdę w naszym kraju nie mamy. Nieoznakowane radiowozy należałoby skierować do służby pełnionej tylko i wyłącznie na autostradzie, po której takie załogi jeździłyby cały czas. Wtedy bez wątpienia możliwe byłoby wychwytywanie takich chuligańskich wybryków i natychmiastowe podejmowanie interwencji. Może nawet któryś z tych niedowartościowanych osobników zahamowałby złośliwie przed policyjnym nieoznakowanym radiowozem?

Policja autostradowa funkcjonuje w wielu krajach i właśnie w taki sposób pełni służbę, jest na tych autostradach stale obecna. Dzięki temu może natychmiast podjąć interwencję albo udzielić komuś pomocy. Niedawno odważny i świadomy kierowca na jednej z polskich autostrad zatrzymał pijanego mężczyznę kierującego tirem ze Słowacji. Na przyjazd policji czekał 50 minut! Załoga radiowozu musiała zapewne dopiero pojechać na autostradę...

Nie wspominam już o tym, że policja powinna mieć do swojej dyspozycji także drony i helikoptery. Tak jest w wielu krajach, ale u nas to wszystko znajduje się - jak zwykle - dopiero w powijakach. Dlaczego? Bo w Polsce o bezpieczeństwie ruchu drogowego rzadko decydują prawdziwi fachowcy.

Polski kierowca

***

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: przepisy ruchu drogowego
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy