Ty też zapominasz włączyć światła?

Wydawać by się mogło, że nawet bardzo roztargniony kierowca zachowuje jednak pewne granice roztropności. Okazuje się, że wcale nie! Są tacy, którzy potrafią jechać w nocy bez włączonych jakichkolwiek świateł i tego nawet nie zauważają. Myślicie, że to są jakieś rzadkie jednostkowe przypadki? To popatrzcie.

Ciemną, słabo oświetloną ulicą jedzie sobie auto bez świateł. Jak to możliwe, by kierowca tego nie zauważył? Podążający za nim autor filmiku daje sygnały światłami drogowymi, lecz dopiero po dłuższym czasie adresat tych ostrzeżeń pojmuje o co chodzi.

Tutaj następny przykład - kierowca ma trudności z odnalezieniem właściwego pasa ruchu, ale mimo to nie dostrzega, że jego auto nie oświetla drogi. A przecież to powinno być niejako odruchem: jeśli jadę po zmierzchu i nie dostrzegam przed samochodem plamy świetlnej na jezdni, to znaczy, że nie mam włączonych reflektorów. W większości, szczególnie starszych samochodów, jeśli nie włączymy świateł, nie są podświetlone wskaźniki i nawet nie widzimy prędkości z jaką jedziemy, co też jest pewną wskazówką dla "zapominalskich". Okazuje się jednak, że nie wszyscy myślą.

Reklama

O ile jeszcze można jako tako zrozumieć, że na mocno iluminowanej drodze w mieście brak oświetlenia jezdni przed samochodem nie jest tak wyraźnie odczuwalny, to na ciemnej, nieoświetlonej drodze pozamiejskiej powinien być dostrzeżony przez kierowcę natychmiast. I tu jednak można bardzo się zdziwić:

Kierowca tego busa jedzie drogą ekspresową bez żadnego oświetlenia z tyłu pojazdu. Z przodu coś tam się świeci, ale trudno ocenić, czy są to światła do jazdy dziennej, czy tak słabe światła mijania. Możliwości są zatem dwie: albo bus ma niesprawne tylne światła pozycyjne, albo kierowca nie przełączył świateł do jazdy dziennej na światła mijania. Oczywiście, tak czy inaczej, nic nie usprawiedliwia tego postępowania.

Warto też przypomnieć, że światła do jazdy dziennej absolutnie nie mogą być używane po zmierzchu. Nie zapewniają one należytego oświetlenia drogi, a poza tym nie świecą się wraz z nimi tylne światła pozycyjne.

I jeszcze jeden przykład rażącej bezmyślności:         

Nie trzeba chyba nikomu wyjaśniać, jak ogromne zagrożenie stwarza na drodze pojazd poruszający się w nocy bez żadnego oświetlenia. Takiego auta może nie zauważyć w porę kierowca wyjeżdżający z drogi podporządkowanej albo rozpoczynający wyprzedzanie. Wiele już było tragicznych wypadków najechania na nieoświetlony pojazd. Szczególnie negatywną rolę odgrywają tutaj ciągniki rolnicze i inne maszyny, które niestety często jeżdżą bez żadnego oświetlenia, a w dodatku poruszają się bardzo wolno. Kierowca jadącego znacznie szybciej samochodu ma ogromne szanse nadziać się na taki traktor albo kombajn:

Wprawdzie na przyczepie ciągniętej przez traktor znajduje się duży trójkąt odblaskowy, ale w żadnym razie nie może on zastępować wymaganego oświetlenia elektrycznego. Pojazd w takim stanie absolutnie nie ma prawa poruszać się po drodze w nocy.

I jeszcze jeden podobny przypadek:

Zupełnie pozbawiony oświetlenia ciągnik rolniczy. Nie jest możliwe, by kierujący nim traktorzysta nie wiedział, że jedzie bez świateł. Aby sprawdzić działanie tylnych świateł pozycyjnych w ciągniku wystarczy spojrzeć za siebie z siedzenia kierującego. Nawet nie trzeba wychodzić z pojazdu. Dlaczego więc on jedzie? Jest to typowe, niestety, dla wielu moich rodaków myślenie: a może się uda, a może nie napotkam radiowozu?

Jak poznać, że jedziesz bez świateł?

Dobremu kierowcy nie ma prawa zdarzyć się zapomnienie o włączeniu świateł po zmierzchu. Biorąc jednak pod uwagę to, że dobrych kierowców jest może 20%, a za to pozostałym z trudem przychodzi myślenie, podpowiadam jak bardzo łatwo poznać, że nie włączyliśmy świateł.

Popatrzcie na rysunek:

Jeżeli na oświetlonej drodze miejskiej podjeżdżasz dość blisko do stojącego przed tobą pojazdu (np. oczekując przed sygnalizatorem na zmianę światła) i nie widzisz na tylnej części tamtego samochodu odbicia świateł reflektorów twojego auta, to oczywiste jest, że nie masz włączonych świateł mijania.

Jeśli na drodze pozamiejskiej albo słabo oświetlonej nie widzisz przed maską auta plamy świetlnej na jezdni, to również oczywiste jest, że światła w twoim aucie nie działają.

Nie jest też chyba jakimś mega odkryciem stwierdzenie, że po włączeniu świateł podświetlone zostają także wskaźniki w samochodzie, popularnie mówiąc: zegary. Jeżeli nie są podświetlone, to żadne światła w samochodzie nie zostały włączone. Tu jednak należy mieć na uwadze, że wskaźniki podświetlają się już po włączeniu świateł pozycyjnych, a w niektórych autach zawsze są podświetlone. Bardzo pomocna jest zielona lampka kontrolna z symbolem świateł mijania umieszczona na tablicy wskaźników (na rysunku została powiększona). Ta lampka nie stanowi jednak obowiązkowego wyposażenia samochodu i niestety w niektórych modelach nie występuje - zamiast tego na zielono świecą się zwykle oznaczenia przy włączniku świateł.

Tak czy owak, jest wiele sposobów pozwalających kierowcy łatwo zauważyć, że nie włączył świateł po zmierzchu.

Jak często sprawdzasz światła w swoim aucie?

Czasem może okazać się i tak, że światła ulegną awarii. O ile niedziałanie przednich reflektorów łatwo zauważyć, o tyle brak tylnych świateł pozycyjnych może być przez kierującego niezauważony. Wprawdzie mało prawdopodobna jest jednoczesna awaria obu tylnych świateł pozycyjnych, ale i tak się zdarza, zwłaszcza w starych zaniedbanych rzęchach, w których wszystko ledwo się trzyma albo jest naprawiane drutem i silikonem.

Niezależnie od tego, czy jesteś posiadaczem nowiutkiej wypasionej fury czy może sędziwego weterana szos, powinieneś przynajmniej raz na tydzień sprawdzić działanie wszystkich świateł w swoim aucie, a przynajmniej pozycyjnych i mijania oraz stopu.

W nowoczesnych samochodach istnieją sygnalizatory informujące kierowcę o przepaleniu się którejś z żarówek. Takiego sygnału nigdy nie należy lekceważyć. Jeśli zobaczysz komunikat na tablicy wskaźników, sprawdź niezwłocznie, które ze świateł przestało działać.

Wiele samochodów ma czujnik zmierzchowy, który sam włącza światła, gdy robi się ciemno. Może powinno to być obowiązkowe wyposażenie każdego auta?

Aby wymienić żarówkę należy zdjąć zderzak

Nowoczesne auta mają także swoje wady. W niektórych z nich wymiana żarówki w reflektorze jest poważną operacją, którą praktycznie nie sposób wykonać na drodze. Są takie samochody, w których aby dostać się do reflektora trzeba zdementować przedni zderzak. W innych z kolei miejsca wokół reflektora jest tak mało, że aby wyjąć żarówkę należy najpierw wymontować akumulator. Już widzę, jak robi to kierowca na drodze...

Uważam, że takie postępowanie producentów samochodów jest wyjątkowo wredne i powinno być niedopuszczalne. Oczywistym jest, że każdy wytwórca auta stara się zmusić jego posiadacza do korzystania z autoryzowanego serwisu. Jak wiadomo, chodzi o kasę. Akurat w przypadku reflektorów i pozostałych świateł powinno to być surowo zabronione. Jeżeli kierowca stwierdzi podczas jazdy nocą na jakieś odludnej drodze, że przestał działać lewy reflektor, to co ma zrobić? Wezwać serwis i zapłacić za to kilkaset złotych?

Jazda tylko z jednym sprawnym reflektorem może okazać się niebezpieczna. Popatrzcie:

Autor nagrania dopiero w ostatniej chwili zorientował się, że z przeciwka zbliża się wyprzedzający samochód. Notabene kierowca tamtego auta nie miał chyba zbyt wiele wyobraźni skoro podjął wyprzedzanie w tak ryzykowny sposób wiedząc, że lewy reflektor nie działa. A może o tym nie wiedział? Może oczekuję za wiele?

Taryfikatory są zbyt łagodne

Za jazdę w okresie od zmierzchu do świtu bez wymaganego oświetlenia kierującemu grozi mandat w wysokości 200 zł i 4 punkty karne. Trudno zrozumieć, dlaczego tak łagodnie potraktowano w taryfikatorach sprawców tych wykroczeń. Jazda bez świateł to przecież postępowanie niezwykle niebezpieczne, stwarzające ewidentne i bezpośrednie zagrożenie na drodze. Uważam, że taki czyn zasługuje przynajmniej na 500 zł i 10 punktów karnych. Jeżeli jazda bez świateł odbywa się na nieoświetlonej drodze, kierującemu należałoby bezwzględnie zatrzymać prawo jazdy.

Nie tłumacz się, że zapomniałeś

Można zapomnieć o zabraniu dokumentów, o jakimś bagażu, a nawet o żonie, mężu lub teściowej pozostawionej np. na stacji benzynowej. Nic natomiast nie usprawiedliwia zapomnienia o włączeniu świateł po zmroku. Powiem wprost: czy zdarzyło ci się wyjść z domu bez spodni lub spódnicy? Chyba nie. Jeżeli nie zauważasz, iż jedziesz bez świateł, to znaczy, że jesteś kierowcą zupełnie bezmyślnym i lekceważącym  podstawowe zasady bezpieczeństwa. Spójrz prawdzie w oczy i wyciągnij z tego wnioski, albo sprzedaj samochód i odłóż prawo jazdy do szuflady. A może poczekaj na samochody autonomiczne? Kupisz taki i już w ogóle nie będziesz musiał myśleć za kierownicą.

Polski kierowca

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy