Tak dochodzi do potrąceń dzieci. Kierowcy popełniają podstawowy błąd
Pokażę wam dziś dwa szokujące zdarzenia i zupełnie odmienne zachowanie kierowców. Bez wątpienia potrącenie człowieka, a zwłaszcza dziecka zawsze jest dla kierowcy zdarzeniem wstrząsającym. Okazuje się jednak, że są i tacy, na których to nie robi większego wrażenia.
Oto pierwsze zdarzenie - po przejeździe dla rowerzystów porusza się młoda kobieta na rowerze, a za nią zapewne jej córka, kilkuletnia dziewczynka. Oprócz tego obok tej kobiety znajduje się jeszcze drugie dziecko na rowerze. Niestety, starszy kierowca opuszczający rondo zdaje się w ogóle nie zauważać dziecka na rowerze. Potrąca dziewczynkę, ale na szczęście prędkość samochodu jest niewielka i małej rowerzystce nic się nie stało.
Uważam, że ta młoda pani nie jest tu bez winy, bo ja nie odważyłbym się jechać na rowerze z dwójką dzieci i w dodatku mieć jedno z tych dzieci za sobą. Mimo, że w tym miejscu znajdował się przejazd dla rowerzystów, o wiele bezpieczniej i rozsądniej byłoby kazać dzieciom zejść z rowerów i przeprowadzić rowery po przejściu. Pytanie również, czy dziecko w ogóle mogło poruszać się po drogach i przejazdach rowerowych (musi mieć przynajmniej 10 lat i kartę rowerową).
Natomiast zachowanie kierowcy jest zupełnie dyskwalifikujące go. Mężczyzna ten wysiada wprawdzie z auta, ale nawet nie podchodzi do potrąconego dziecka, nie sprawdza co mu się stało.
Podobno zadeklarował, że zjedzie z przejścia i zatrzyma się dalej, ale potem po prostu odjeżdża, ucieka. Zapewne nawet nie wie, albo nie chce wiedzieć, że w przypadku potrącenia człowieka czyli potencjalnego wypadku drogowego nie wolno przemieszać pojazdu. Podobnie nieroztropnie postępuje jakiś młody mężczyzna, który usuwa rowerek z jezdni.
W takich sytuacjach niczego nie należy usuwać i czekać na przyjazd policji.
Mam nadzieję, że matka dziewczynki wyciągnie z tego zdarzenia wnioski na przyszłość i nie będzie więcej narażała swojego dziecka na spotkanie z takimi kierowcami. Ufam też, że policja ustali tożsamość tego kierowcy i zostaną wyciągnięte właściwe konsekwencje z jego postępowania. Nawet jeśli dziecku nic się nie stało (a tego kierowca nie mógł być pewny po krótkiej konwersacji z matką poszkodowanej), to zwykła ludzka przyzwoitość nakazywała przeprosić tę panią i dziecko, wyrazić gotowość pomocy, zaproponować też wezwanie na wszelki wypadek karetki.
A teraz popatrzcie na to zdarzenie:
Dzieciak wyskoczył zza zaparkowanych samochodów wprost pod jadący samochód i kierowca nie miał praktycznie żadnych szans na uniknięcie potrącenia. Na szczęście auto jechało z prędkością 28km/h. Przy okazji wyciągnijcie wnioski: gdyby ten samochód poruszał się z prędkością choćby tylko 50 km/h, ten mały chłopiec doznałby z pewnością poważnych obrażeń ciała.
Tu jednak kierowca zachował się wzorowo. Nie poprzestał na zapewnieniach dziecka, że nic mu nie jest, wezwał policję i pogotowie. Tak należy zawsze postępować, bo chwilę po potrąceniu nie można z całą pewnością stwierdzić, że poszkodowanemu nic się nie stało. Niektóre skutki potrącenia, jak np. krwiak śródczaszkowy, mogą ujawnić się dopiero po kilku godzinach. Jeżeli kierowca odjedzie, zakładając bezpodstawnie, że poszkodowany nie doznał obrażeń, to może narazić się na bardzo poważne konsekwencje.
To zdarzenie wskazuje zarazem, że naprawdę warto mieć w aucie kamerkę, zwłaszcza taką, która rejestruje również prędkość jazdy. W takich sytuacjach może okazać się ona naszym nieocenionym obrońcą.
A tak na marginesie, myślę, że producenci aut powinny wyposażać auta w fabrycznie montowane kamerki. Rejestratory jazdy znajdują się już niemal we wszystkich autobusach, tramwajach, tirach, a nawet w lokomotywach. Pozwalają one obiektywnie przeanalizować każde zdarzenie na drodze, a zatem uwalniają nas od przypuszczeń, podejrzeń, nie zawsze trafnych opinii biegłych.
Oczywiście kamerki mogą także świadczyć przeciwko nam, jeśli np. pędziliśmy z ogromną prędkością lub uciekliśmy z miejsca wypadku. Ale to bardzo dobrze, bo dla takich kierowców nie ma żadnego usprawiedliwienia.
Polski kierowca
***