Sądy są pobłażliwe dla pijanych kierowców

Podczas długich weekendów, a także różnych świąt media podają, że na drogach zatrzymano kilkuset albo nawet kilka tysięcy pijanych kierowców. Słuchając takich komunikatów można by przypuszczać, że ci wykryci nietrzeźwi kierowcy znaleźli się w poważnych kłopotach, na długi czas pożegnali się z prawem jazdy i czekają ich surowe kary.

W 2018 roku nietrzeźwi kierowcy spowodowali 2779 wypadków, w których śmierć poniosło 370 osób, a 3112 zostało rannych. Ze statystyk tych wynika, że co 10 wypadek powodowany jest przez pijanego kierowcę! Co szczególnie smutne, w policyjnych statystykach figurują nietrzeźwi kierujący - sprawcy wypadków w przedziale wiekowym 15-17 lat! Tak, tak, młodzież wcześnie zaczyna nie tylko jeździć, ale także pić...

W 2018 roku policjanci wykryli 16 857 kierowców, którzy prowadzili pojazdy mechaniczne po spożyciu alkoholu (0,2-0,5 promila alkoholu) i aż 52 281 kierowców, którzy zasiedli za kierownicą w stanie nietrzeźwym (powyżej 0,5 promila). Wbrew powszechnie panującej opinii nie są to bynajmniej ci "biedacy", którzy wypili jedno małe piwko i mieli pecha, bo trafili na policyjną kontrolę. Ogromną większość stanowią osobnicy znacznie zamroczeni alkoholem. Wśród nich sporo jest też kobiet.

Reklama

Wobec tego stanu rzeczy należałoby się spodziewać, że prawo będzie surowo karać takich kierowców i konsekwentnie zwalczać przejawy alkoholizmu wśród zmotoryzowanych. W rzeczywistości okazuje się, że polskie prawo jest dla drogowych pijaków pobłażliwe. Jeszcze bardziej pobłażliwe i wyrozumiałe są niestety sądy.

Co grozi za jazdę po pijanemu?

Art. 87 §1 kodeksu wykroczeń stanowi:

"Kto, znajdując się w stanie po użyciu alkoholu lub podobnie działającego środka, prowadzi pojazd mechaniczny w ruchu lądowym, wodnym lub powietrznym, podlega karze aresztu albo grzywny nie niższej, niż 50 złotych."

Teoretycznie więc sąd może wymierzyć kierowcy, który prowadzi samochód i ma we krwi 0,49 promila alkoholu, grzywnę w wysokości 50 zł. To suma wręcz śmieszna. Co ciekawe, kodeks wykroczeń jest znacznie bardziej pobłażliwy dla rowerzystów. Art. 87 §1a kw stanowi:

"Tej samej karze podlega, kto, znajdując się w stanie nietrzeźwości lub pod wpływem podobnie działającego środka, prowadzi na drodze publicznej, w strefie zamieszkania lub w strefie ruchu inny pojazd niż określony w § 1."

Oznacza to, że rowerzysta znajdujący się w stanie nietrzeźwości podlega takiej samej karze, jak kierujący pojazdem mechanicznym w stanie po użyciu alkoholu. Czyli na rowerze może jechać kompletnie zamroczony osobnik i grozi mu grzywna od 50 zł. wzwyż. Szkoda, że nie wzięto pod uwagę, iż taki pijany rowerzysta może stać się sprawcą wypadku, a nawet karambolu, jeśli w stanie zamroczenia wjedzie np. na skrzyżowanie i zmusi do awaryjnego hamowania wiele pojazdów.

Za kierowanie pojazdem mechanicznym w stanie nietrzeźwości grożą poważniejsze kary. Art. 178a § 1 kodeksu karnego głosi:

"Kto, znajdując się w stanie nietrzeźwości lub pod wpływem środka odurzającego, prowadzi pojazd mechaniczny w ruchu lądowym, wodnym lub powietrznym, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2."

Ponadto, zarówno w przypadku kierowania pojazdem w stanie po użyciu alkoholu, jak i w stanie nietrzeźwym, sąd ma obowiązek orzec zakaz prowadzenia pojazdów.

Czy sądowy zakaz prowadzenia pojazdów jest coś wart?

Pozornie takie pytanie może wydawać się bezsensowne. Skoro sąd orzekł zakaz prowadzenia samochodu lub motocykla, to taki delikwent w ogóle nie powinien myśleć o tym, żeby zasiąść za kierownicą. W polskich realiach nie jest to wcale takie oczywiste. Notuje się mnóstwo przypadków lekceważenia sądowych zakazów prowadzenia pojazdów. Prawo przewiduje wprawdzie surowe kary za naruszenie takich zakazów. Art. 244 kodeksu karnego brzmi:

"Art. 244. Kto nie stosuje się do orzeczonego przez sąd zakazu (...) prowadzenia pojazdów (...) podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5."

Ktoś naiwny przypuszczałby zatem, że kierowcy, którzy naruszyli sądowy zakaz, nieuchronnie trafią za kraty. Nic bardziej błędnego. Okazuje się, że sądy taką karę stosują raczej rzadko. Oto przykłady:

Wyrok sądu w B.:

"X oskarżony jest o to, że w dniu (...) na ulicy (...) jechał jako kierujący samochodem osobowym marki (...) nie stosując się do orzeczonego wyrokiem Sądu Rejonowego w B., zakazu prowadzenia pojazdów mechanicznych na okres trzech lat, tj. o czyn wyczerpujący dyspozycję art. 244 kk, sąd uznaje oskarżonego X za winnego popełnienia zarzucanego czynu wyczerpującego dyspozycję art. 244 kk i za tak przypisany czyn na podstawie art. 244 kk w zw. z art. 37a kk wymierza mu karę grzywny w ilości 100 stawek dziennych, ustalając wysokość każdej stawki na kwotę 10 złotych. Na podstawie art. 42 § 1a pkt. 2 kk orzeka wobec oskarżonego środek karny w postaci zakazu prowadzenia wszelkich pojazdów mechanicznych na okres 1 (jednego) roku."

A zatem w tej sprawie kierowca, który zlekceważył sądowy zakaz prowadzenia pojazdów, został ukarany grzywną w wysokości 1000 zł., a zakaz kierowania przedłużono mu o 1 rok. Czy taki wyrok odstrasza innych, czy spełnia wymogi prewencji ogólnej? Przecież to są tylko dwa mandaty za przekroczenie prędkości.

Następny przykład:

"Sąd w T. po rozpatrzeniu sprawy (...) oskarżonego o to, że: w dniu (...) roku o godz. (...) w T. na ul. (...) kierował pojazdem marki (...) o nr rej. (...) pomimo orzeczenia Sądu Rejonowego w T. (...) zakazu prowadzenia pojazdów mechanicznych tj. o przestępstwo z art. 244 k.k. orzeka:

I.  uznaje oskarżonego (...). za winnego popełnienia zarzucanego mu czynu, to jest występku z art. 244 kk i za to na podstawie art. 244 kk i art.33 §1 i 3 kk wymierza mu karę 250 (dwustu pięćdziesięciu) stawek dziennych grzywny, każda w wysokości 20 (dwadzieścia) złotych;

II.  na podstawie art. 42 § 1a pkt 2 k.k. orzeka wobec oskarżonego zakaz prowadzenia wszelkich pojazdów mechanicznych na okres 2 (dwóch) lat."

Tym razem sąd okazał się surowszy, bo wymierzył kierowcy olewającemu sądowy zakaz aż 5000 zł grzywny i wydłużył mu ten, że zakaz o 2 lata.

Takich wyroków jest bardzo dużo. Szczególnie kuriozalne uzasadnienie niezwykłej łagodności i pobłażliwości sądu znalazłem w sprawie pewnego kierowcy z W., który już kilkakrotnie był karany za jazdę w stanie nietrzeźwym, m.in. odsiadywał za to wyroki. Identyczne przestępstwo popełnił po raz piąty, ale tym razem sąd uznał, że zupełnie wystarczającą będzie kara 30 stawek dziennych po 100 zł. (a więc 3000 zł). W uzasadnieniu tego wyroku sąd zawarł następujący wniosek:

"Oskarżony był już wielokrotnie karany, w tym na kary bezwzględnego pozbawienia wolności, kary te nie wdrożyły oskarżonego do poszanowania porządku prawnego. Grzywna w powszechnym mniemaniu jest postrzegana jako kara o niskiej surowości, ale przy odpowiednim dostosowaniu jej wysokości do charakteru czynu i osoby oskarżonego może ona najpełniej uświadomić sprawcy nieopłacalność popełniania przestępstw."

Kierowca notorycznie narusza sądowe zakazy i co pewien czas jeździ bez uprawnień w stanie zamroczenia alkoholowego, a sąd wymierza mu tylko grzywnę. Czy takie wyroki mogą odstraszyć innych? I jeszcze jeden zupełnie niezrozumiały wyrok sądu w L.

"Sąd po rozpatrzeniu sprawy (...), który w dniu (...) o godz. (...) kierował samochodem marki (...) pomimo orzeczenia Sądu Rejonowego w L. (...) zakazu prowadzenia pojazdów mechanicznych obowiązującego (...) tj. o przestępstwo z art. 244 k.k. umarza postępowanie, biorąc pod uwagę, że oskarżony jest chory na schizofrenię paranoidalną i w chwili kierowania pojazdem miał znacznie ograniczoną możliwość rozpoznawania swoich czynów."

No nie! Ten człowiek cierpi na poważną chorobę psychiczną, a więc sąd powinien orzec zakaz prowadzenia wszelkich pojazdów na zawsze, a przynajmniej do czasu orzeczenia o całkowitym wyleczeniu.

W obecnej praktyce sądowej pojawia się też kara w ograniczenia wolności polegająca na wykonywaniu nieodpłatnej, kontrolowanej pracy na cele społeczne w wymiarze 20-30 godzin miesięcznie. 30 godzin to raczej niezbyt wiele. Ja też jestem przeciwnikiem umieszczania takich drogowych pijaków za kratami, bo wówczas przechodzą oni na utrzymanie podatnika. Koszt utrzymania jednego skazanego kosztuje społeczeństwo prawie 3000 zł miesięcznie.

Z drugiej jednak strony kary za naruszanie sądowych zakazów prowadzenia pojazdów powinny być niezwykle wysokie, albowiem jest to ewidentna recydywa. Można przyjąć, że kierowcy raz w życiu przydarzyła się wpadka, był głupi, uległ pokusie, wypił kilka kieliszków i wsiadł za kierownicę. Został za to ukarany i z takiego zdarzenia powinien wyciągnąć wnioski na przyszłość.

Jeśli jednak ktoś ma sądowy zakaz prowadzenia pojazdów w głębokim poważaniu, a może raczej w tylnej części ciała, nadal zasiada za kierownicą i po raz kolejny czyni to w stanie nietrzeźwości, powinien za to ponieść bardzo surowe konsekwencje. Oznacza to przecież, że taki osobnik kompletnie lekceważy prawo i nie podporządkowuje się decyzji sądu. Jest to pijak, który nie potrafi powstrzymać się od alkoholu i stwarza zagrożenie na drogach. Jeżeli sądy wobec takich przestępców wykazują dalece posuniętą wyrozumiałość i tolerancję, to trudno się dziwić, że nietrzeźwych kierowców wciąż przybywa.

Zakłady pracy przymusowej

Moim zdaniem dla sprawców tego rodzaju przestępstw należy utworzyć zakłady pracy przymusowej, w których będą wykonywać nieodpłatnie przydzieloną im pracę i w ten sposób zrobią coś pożytecznego na rzecz społeczeństwa. I to nie w wymiarze 20 godzin miesięcznie, ale codziennie po 8 godzin, np. przez 6 miesięcy. Takie zakłady pracy przymusowej mogłyby przynosić państwu dochody, a drogowych pijaków nauczyłyby, że to nie są żarty.

Miałeś czelność wsiąść za kierownicę pomimo sądowego zakazu? No to teraz popracujesz sobie pół roku za darmo, w zakładzie pracy przymusowej. Co to oznacza? Jeśli miałeś swoją pracę, to musisz się z nią pożegnać na pół roku. Jeśli prowadziłeś działalność gospodarczą, to przez pół roku nie będziesz miał na nią zbyt wiele czasu.

Byłaby to rzeczywista resocjalizacja poprzez pracę, a dolegliwość takiej kary stanowiłaby prawdziwy postrach. Niejeden musiałby sprzedać własny samochód, by mieć z czego żyć. Byłeś biznesmenem? To teraz przez pół roku będziesz sortował odpady komunalne. Byłaś sławną aktorką, tzw. gwiazdą i uważałaś, że ciebie prawo nie dotyczy? To teraz przez pół roku będziesz sortować śmieci. A co najważniejsze, takie wyroki nie obciążałby w żadnym stopniu podatników.

Jeżeli ktoś odmówiłby wykonywania pracy przymusowej, byłby karany bezpośrednim pozbawieniem wolności na okres 6 lat i pozbawieniem prawa kierowania wszelkimi pojazdami na zawsze.  Jestem przekonany, że mało kto wybrałby taki wariant...

Niestety, mój pomysł zapewne spotkałby się zaraz z protestami różnych psychologów i "obrońców praw człowieka". No bo nie można ludzi tak traktować, trzeba dać im szansę... Dlatego właśnie mamy, tak jak mamy. Mnóstwo tych, którzy mają zatrzymane prawo jazdy za jazdę po kielichu, jeździ nadal. Dlaczego? Bo nie obawiają się wymiaru sprawiedliwości.

Wielu sprawców naruszenia zakazu prowadzenia pojazdów tłumaczy się przed sądami, że zasiedli za kierownicą, bo "żona zachorowała i jechali po lekarza" albo "dziecko gorączkowało i musieli pilnie kupić leki". A sądy przyjmują takie wyssane z palca bzdury za dobrą monetę. W społeczeństwie polskim funkcjonuje zupełnie dla mnie niezrozumiała, swoista pobłażliwość i tolerancja wobec pijaków. Także tych zza kierownicą. Miałem jednak nadzieję, że sądy są dalekie od takiego pobłażania. Niestety, myliłem się.

Polski kierowca


INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy