Czy wiesz, do czego służą lusterka?

To pytanie pozornie może wydawać się banalne. Oczywiste jest, że lusterka w samochodzie służą do obserwacji drogi za pojazdem, chociaż podobno niektóre panie używają ich również do przeglądania się albo poprawiania makijażu. Niestety, sposób, w jaki wielu kierowców posługuje się lusterkami dowodzi, że nie rozumieją ich właściwego przeznaczenia. A skutki widać na drodze…

Ruszyłem i jadę sobie powolutku...

Już przy włączaniu się do ruchu do ruchu można napotykać takie oto przypadki, jak ten pokazany na pierwszym filmie. Kierowca wjeżdża z zatoki postojowej na jezdnię, nie zauważając zapewne zbliżającego się ze znaczną prędkością pojazdu.  Zmusza kierującego tym autem  do intensywnego hamowania. W dodatku cały manewr włączania się do ruchu odbył się bez użycia lewego kierunkowskazu.

Co gorsza, zamiast zdecydowanie przyspieszyć, jedzie sobie powolutku jak na spacerze. Jeżeli już wpakowałem się przed kogoś w tak bezmyślny sposób, to przepraszam, mrugam awaryjnymi albo podnoszę rękę i niezwłocznie wciskam pedał gazu, by oddalić się i dłużej nie przeszkadzać. Zachowanie tego kierowcy świadczy dobitnie, iż  w ogóle nie obserwuje drogi za swoim pojazdem.

Reklama

A teraz zmienię sobie pas...

To najczęstszy przypadek, kiedy  kierujący nie patrząc w lusterka, raptownie przejeżdża na sąsiedni pas ruchu i zajeżdża drogę prawidłowo poruszającemu się pojazdowi.

Kierujący przystępuje do wyprzedzania, zaczyna zmieniać pas ruchu, zupełnie nie zauważając, że właśnie sam jest wyprzedzany.  Czy spojrzał w lusterko? Zapewne nie, tak bardzo był pochłonięty zamiarem wyprzedzenia ciężarówki.

Nie zawsze jednak takie lekkomyślne postępowanie kończy się tylko gwałtownym hamowaniem i chwilowym stresem.

A teraz będę sobie wyprzedzał...

Popatrzmy na drugą sytuację.

Autostrada A1. Kierowca Seata Toledo raptownie przejeżdża na lewy pas (bez wcześniejszego sygnalizowania tego zamiaru kierunkowskazem), zmuszając jadącego tym pasem kierującego do ucieczki na pas rozdzielający drogę. Dobrze, że w tym miejscu nie było barier energochłonnych. Na szczęście udaje się uniknąć wypadku, ale ratujący się przed nieszczęściem kierowca, który notabene wykazał się świetnym refleksem i opanowaniem, uderzył w słupek i uszkodził samochód.

A "mistrz" z Seata spokojnie jedzie sobie dalej, chociaż pewnie słyszał klakson i być może widział w lusterku, co się stało.

Ćwierćinteligenci czy błędne wyszkolenie?

Jakie są przyczyny tak częstego lekkomyślnego postępowania kierowców? Z jednej strony niewątpliwie jest to brak wyobraźni i odpowiedzialności, charakterystyczny niestety dla coraz większych rzesz naszego społeczeństwa.

Sprawcy takich kolizji bardzo często tłumaczą się:

- No prawda,  nie spojrzałem w lusterko, zapomniałem...

- Nie wiem, skąd ten pojazd tam się wziął, ja go nie widziałem...

Istotnie, zdarza się, że kiedy pojazd na sąsiednim pasie jedzie tuż za nami, może się znaleźć w tzw. martwej strefie, której widoczność przez lusterka nie obejmuje. Ale na tym właśnie polega zasadniczy błąd kierującego.

Dobry kierowca nieustannie obserwuje drogę za pojazdem w lusterkach. Nie patrzy w nie tylko wtedy, gdy chce skręcić lub zmienić pas ruchu, ale permanentnie, regularnie spogląda, by wiedzieć, co dzieje się za nim.

Podobnie, jeżeli szykuję się do wyprzedzania, to spoglądam raz lusterko, by sprawdzić czy w ogóle mogę taki manewr zrealizować. Potem znowu, po  sekundzie lub dwóch patrzę czy sytuacja nie zmieniła się. I kiedy decyduję się na wyprzedzanie, jeszcze raz sprawdzam, czy mogę przejechać bezpiecznie na sąsiedni pas.

To jest właśnie ten prawidłowy algorytm, którego niestety nie uczą instruktorzy w ośrodkach szkolenia kierowców. Nie każdemu zaś starcza inteligencji i wyobraźni do tego, by zrozumieć, że bezpieczne prowadzenie pojazdu nie polega wyłącznie na patrzeniu przed siebie.

Bądźcie nieufni

Zobaczcie jeszcze jeden filmik.  Kierowca ma przed sobą Fiata Punto. Samochód ten nieoczekiwanie hamuje. W tym momencie autor nagrania decyduje się na wyprzedzanie. Gdy realizuje ten manewr, Fiat zaczyna nagle skręcać w lewo, zresztą nie sygnalizując takiego zamiaru kierunkowskazem.  Na szczęście udaje się uniknąć kolizji.

Dodać należy dla wyjaśnienia, że nie było to skrzyżowanie, więc nagrywający kierowca miał teoretycznie pełne prawo wyprzedzać. Ale przepisy przepisami, a zawsze przydaje się jeszcze coś takiego, jak wyobraźnia i intuicja.

Widząc, że Fiat nieoczekiwanie i bez powodu hamuje należało przewidywać, iż tamten kierowca może wykonać jakiś zaskakujący manewr. Widząc w Punto rozbłyskujące światła "stop" ja zrezygnowałbym z wyprzedzania. Tak na wszelki wypadek. Okazałoby się za chwilę, że miałem rację.

Pamiętajcie o zasadzie ograniczonego zaufania. Nie jest sztuką nie być winnym, ale mieć kolizję. Istnieją pewne nieuchwytne symptomy, znane doświadczonym kierowcom, które często pozwalają przewidzieć, że jadący obok nas albo przed nami może nagle zmienić pas ruchu lub skręcić. Są to np.: niezdecydowane zachowanie, chwiejny tor jazdy, rozpoczęcie bez konkretnej przyczyny hamowania itp. Może jednak dostrzec je tylko ten, kto potrafi myśleć, a to dziś coraz rzadsze zjawisko. Niestety.

Polski kierowca

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy