Agresywni tramwajarze

Motorniczowie kierujący tramwajami często uważają, że mają pierwszeństwo przed samochodami i biada temu, kto znajdzie się na ich drodze. Istotnie, tramwaj jako pojazd szynowy, w różnych sytuacjach ma pierwszeństwo przed innymi pojazdami. Ale nie zawsze! Nadużywanie dzwonków i straszenie kierowców bardzo źle świadczy o takich motorniczych.

article cover
Adam BurakowskiReporter

Można zrozumieć, że motorniczowie starają się trzymać rozkładów jazdy. Prawdą jest też, że kierowcy samochodów bardzo często bezmyślnie pakują się wprost pod tramwaje. Wielokrotnie o tym pisałem.

Nie usprawiedliwia to jednak agresywnej jazdy tramwajem i domagania się, aby wszystkie pojazdy natychmiast ustępowały tramwajowi z drogi.

Zjeżdżaj stąd, bo ja jadę

Opiszę sytuację, która bardzo często zdarza się na skrzyżowaniach. Popatrzcie na rysunki.

INTERIA.PL

Kierowca czerwonego samochodu zamierza na skrzyżowaniu skręcić w lewo. Ruch jest otwarty - zgodnie ze wskazaniami sygnalizacji świetlnej - dla jego kierunku ruchu, jak również dla tramwajów.

INTERIA.PL

Żaden tramwaj jednak nie nadjeżdża i kierowca czerwonego auta skręca w lewo, a następnie zatrzymuje się na torowisku. Musi ustąpić pierwszeństwa pojazdom na drodze poprzecznej.

INTERIA.PL

W tym czasie nadjeżdża tramwaj. Motorniczy dojeżdża tuż do stojącego czerwonego samochodu i dzwoni uparcie oraz miga światłami. I co ma zrobić kierowca samochodu? Unieść się w powietrze czy może wjechać pod pędzące drogą poprzeczną pojazdy? Cofnąć się, skoro za nim stoją już inne auta?

Szanowni motorniczowie zapominają o art. 25 ust. 4 pkt. 1 ustawy Prawo o ruchu drogowym, który stanowi:

"Kierującemu pojazdem zabrania się (...) wjeżdżania na skrzyżowanie, jeżeli na skrzyżowaniu lub za nim nie ma miejsca do kontynuowania jazdy."

Motorniczy ma zatem obowiązek zatrzymać się i czekać, albowiem na skrzyżowaniu nie ma miejsca do kontynuowania jazdy. Poganianie kierowcy samochodu dzwonkiem, straszenie polegające na dojeżdżaniu wielkim tramwajem tuż do stojącego auta świadczy niestety o braku kultury motorniczego. Wywieranie takiej presji może skłonić mniej doświadczonego kierowcę do podjęcia desperackiej próby zjechania z torowiska, co niekiedy skutkuje wypadkiem:

INTERIA.PL

Zdenerwowany kierowca czerwonego samochodu uznaje, że zdąży przemknąć przed zbliżającą się ciężarówką, ale nie widzi pomarańczowego samochodu jadącego sąsiednim pasem. No i dochodzi do zderzenia, a zadowolony pan motorniczy (albo pani) jedzie sobie dalej.

Z takimi zachowaniami motorniczych należy walczyć. Apeluję zatem do firm tramwajowych, aby pracownicy odpowiedzialni za bezpieczeństwo ruchu dokonywali wyrywkowych kontroli nagrań z kamer znajdujących się w tramwajach. Za takie postępowanie należy motorniczych karać finansowo. Myślę, że to szybko oduczyłoby ich podobnych manier.

Jak przejechać bezpiecznie przez torowisko

Takie wypadki zdarzają się w dużych miastach niemal codziennie. Jakim cudem kierowca tej ciężarówki nie zauważył tramwaju? Proszę tylko, nie mówcie mi tu o martwym polu w lusterkach, bo to nie stanowi żadnego usprawiedliwienia. Przypominam o podstawowej zasadzie "nie widzę - nie jadę".

A tu z kolei pani kierująca dużym SUV-em rozkosznie wjeżdża pod tramwaj powodując jego wykolejenie. Jest to przejaw zupełnej bezmyślności. Swoją drogą takie zdarzenie powinno być zakwalifikowane jako spowodowanie katastrofy w ruchu lądowym, skoro tak kwalifikuje się wjechanie samochodem pod pociąg...

W tym przypadku nie doszło do zderzenia, ale to tylko dlatego, że motorniczy myślał za beztroskiego kierowcę samochodu. Jak można nie rozejrzeć się przed wjechaniem na torowisko, jak można nie słyszeć dzwonka tramwaju? Czy ktoś taki powinien mieć prawo przewożenia pasażerów?

Chcę wam zatem przedstawić algorytm prawidłowego postępowania podczas przejeżdżania przez torowisko tramwajowe. Kierowca czerwonego samochodu zamierza skręcić na skrzyżowaniu w lewo:

INTERIA.PL

Jeszcze jadąc prosto, przed skręceniem, patrzcie w takiej sytuacji w lewe lusterko. Zazwyczaj zasięg pola obserwacji pozwala dostrzec tramwaj znajdujący się na torowisku przyległym przy jezdni. Należy spojrzeć przez lewą boczną szybę, sprawdzić, czy tramwaj nie stoi na przystanku.

INTERIA.PL

Jeżeli dostrzeżecie w lusterku tramwaj dojeżdżający do skrzyżowania albo stojący na przystanku, powinien to być dla was sygnał ostrzegawczy, że ten pojazd szynowy może za chwilę pojawić się na skrzyżowaniu. W takim przypadku w żadnym razie nie wolno wjeżdżać na torowisko.

INTERIA.PL

Jedziecie powolutku do przodu, rozpoczynacie skręcanie, a w odległości około 2 metrów od torowiska zwracacie głowę w lewo i upewniacie się, czy tramwaj nie nadjeżdża. Jesteście też przygotowani do natychmiastowego zatrzymania samochodu.

Podkreślam jeszcze raz, że w tej najważniejszej fazie skręcania przez torowisko prędkość pojazdu powinna być bardzo mała. Pamiętajcie również, że tramwaj jest zawsze szerszy od torowiska, a zatem należy zatrzymać auto w odległości co najmniej 0,5 metra od szyny.

Bardzo częstym błędem wielu kierowców jest wjechanie na torowisko ze znaczną prędkością i spojrzenie w lewo dopiero wtedy, kiedy pojazd jest już na torowisku. Oczywiście zbliżając się do torów należy spojrzeć zarówno lewo, jak i w prawo. Przecież tramwaj może nadjeżdżać także z przeciwnego kierunku.

Zapamiętajcie: jeśli ustąpiliście pierwszeństwa jednemu tramwajowi, to wcale nie oznacza, że można śmiało ruszać. Za tym tramwajem może jechać drugi, a za nim nawet trzeci:

INTERIA.PL

Bardzo często zdarza się, że kierowca przepuszcza jeden tramwaj i wjeżdża pod ten drugi. Zapamiętajcie: po przejechaniu tramwaju poczekajcie chwilę i upewnijcie się, czy z przeciwka nie nadjeżdża inny tramwaj, dotychczas dla was niewidoczny:

INTERIA.PL

Takie wypadki też nierzadko się zdarzają: kierowca skupia swoją uwagę wyłącznie na jednym tramwaju, przepuszcza go i wjeżdża pod ten zbliżający się z przeciwnego kierunku. Jeżeli upewniliście się, że żaden tramwaj nie zbliża się z obu stron, możecie wjechać na torowisko.

INTERIA.PL

Przypominam jeszcze raz, że należy patrzeć nie tylko w lusterko, ale przed wjechaniem na tory rozejrzeć się w obie strony.  Właśnie dlatego prędkość auta musi być w tym momencie bardzo mała, abyście mogli dokładnie ocenić sytuację. Nie spieszcie się, bo i tak za chwilę będziecie musieli zatrzymać pojazd.

INTERIA.PL

Macie pełne prawo po wjechaniu na torowisko zatrzymać się na nim i czekać na możliwość opuszczenia skrzyżowania:

INTERIA.PL

Nie można wymagać od kierowcy, aby na wszelki wypadek zatrzymywał się przed torowiskiem zakładając, że za 30 sekund albo za minutę nadjedzie tramwaj. Takie postępowanie oznaczałoby ewidentne tamowanie ruchu. Jeśli jednak widzicie, że tramwaj zbliża się do skrzyżowania, w takiej sytuacji należy zatrzymać się przed torowiskiem i umożliwić mu przejazd.

INTERIA.PL

Nigdy nie próbujcie zdążyć przejechać przed tramwajem, jeśli dostrzegliście, że pojazd szynowy zbliża się.

INTERIA.PL

Macie przecież ograniczoną widoczność skrzyżowania (właśnie przez tramwaj) i możecie znaleźć się w bardzo groźnej sytuacji:

INTERIA.PL

Najważniejsze jest, abyście wykonując skręt przez torowisko skupili się wyłącznie na tym, zaprzestając rozmowy z pasażerami, gadania przez komórkę, wysyłania SMS-ów itp.

Warto pamiętać, że dwuwagonowy skład tramwajowy ma masę około 40 ton. Jeśli samochód wjedzie pod taki tramwaj na przykład lewym bokiem, to najpierw wasza głowa na skutek siły bezwładności zostaje rzucona na boczną szybę, rozbijając się dotkliwie. Siła uderzenia jest taka, jakby kopnął was koń!

Jeżeli tramwaj jedzie ze znaczną prędkością, następuje zmiażdżenie lewych drzwi samochodu, a zgniecione blachy wchodzą do wnętrza auta łamiąc wam lewą kość udową i miednicę. Przy jeszcze silniejszym uderzeniu wbite do wnętrza blachy wciskają się w waszą klatkę piersiową i brzuch. Szpital murowany, a może i kostnica. Znam przypadki, kiedy to ofiary zderzeń z tramwajami (na własne życzenie) pozostawały kalekami do końca życia.

Pomysł na zwiększenie bezpieczeństwa

Mam bardzo prosty pomysł na ułatwienie jazdy tramwajom, a przede wszystkim podniesienie poziomu bezpieczeństwa na takich skrzyżowaniach. Popatrzcie na rysunek:

INTERIA.PL

Dla czerwonego samochodu i tramwaju ruch jest teraz zamknięty, co wskazują sygnalizatory. Za chwilę jednak sytuacja się zmieni. Na ogromnej większości takich skrzyżowań otwarcie ruchu dla samochodów i tramwajów następuje jednocześnie. Na sygnalizatorze dla tramwaju pojawia się biała kreska pionowa, a dla innych pojazdów zielone światło.

Mój pomysł polega na tym, żeby ta biała kreska dla tramwaju oznaczająca zezwolenie na wjazd za sygnalizator była wyświetlana 5-8 sekund wcześniej:

INTERIA.PL

Wówczas nawet dwa tramwaje zdążyłyby przejechać przez skrzyżowanie, podczas gdy samochody musiałyby jeszcze stać. Jestem przekonany, że takie rozwiązanie zmniejszyłoby liczbę wypadków wjechania pod tramwaj przynajmniej o połowę. Ten pomysł dedykuję więc szanownym inżynierom ruchu i przedsiębiorstwom tramwajowym.

Apel do motorniczych

Ten tekst nie jest oczywiście nagonką na wszystkich motorniczych. Szanuję i doceniam ich trudną pracę. Sam przejeździłem tramwajem kilkaset godzin za pulpitem motorniczego. Wiem, że kierowcy i piesi bardzo często wykazują się wyjątkową bezmyślnością lub wręcz głupotą, pchając się wprost pod tramwaj.

Nie oznacza to jednak, że wolno wam stosować złośliwe zachowania polegające na przeganianiu z torowiska samochodów, które miały pełne prawo tam stanąć. W ten sposób nie tylko wystawiacie sobie fatalne świadectwo, ale stwarzacie bardzo groźne sytuacje. Spróbujcie na chwilę wczuć się w położenie kierowcy, gdy tuż obok jego samochodu stoi wielki tramwaj, świeci reflektorem prosto w oczy i przeraźliwie dzwoni.

A wy, kierowcy, starajcie się nie ulegać takiej presji. Ktoś kto straszy, nie zawsze uderzy. Tramwaj nie przejedzie po was, bo motorniczy ma świadomość, że byłaby to jego ewidentna wina. Uderzenie w stojący od pewnego czasu na torach samochód nie znajduje żadnego usprawiedliwienia.

Pamiętajcie, że nerwowe próby zjechania z torowiska za wszelką cenę i w pośpiechu zawsze są bardzo niebezpieczne. A więc niech sobie dzwoni, czekajcie spokojnie na możliwość zjechania ze skrzyżowania.

Najprostsza zaś recepta jest taka: bądźmy po prostu dla siebie bardziej życzliwi i wyrozumiali.

Polski kierowca

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas