Radary, czyli polowanie na kierowców
Posłowie z sejmowej Komisji Infrastruktury przyjęli projekt nowelizacji ustawy o ruchu drogowym zakładający, że właściciele wszystkich fotoradarów na ustawienie ich przy drodze będą musieli mieć zgodę generalnego inspektora transportu drogowego oraz opinię policji, która potwierdzi, że we wskazanym miejscu w istocie względy bezpieczeństwa wymagają ulokowania miernika prędkości.
Jak przyznał cytowany przez "Dziennik Zachodni" poseł Krzysztof Tchórzewski ze wspomnianej komisji, zmiany, które powinny wejść w życie już w sierpniu tego roku, mają związek ze skargami, że fotoradary ustawiane przez straż miejską, służą przede wszystkim polowaniu na kierowców i napychaniu kas samorządów.
Jesteśmy sceptyczni i mamy wątpliwości, czy nowelizacja przepisów rzeczywiście coś tu poprawi. Owszem, pojawią się dodatkowe, administracyjne przeszkody, które być może na pewien czas ostudzą zapał w obstawianiu dróg i ulic fotoradarami, ale można się obawiać, że zgoda inspektora transportu drogowego na instalację takiego urządzenia będzie przyznawana w sposób rutynowy, mechaniczny, bez dokładnego rozpoznania sensowności wniosku.
Trudno też sobie wyobrazić negatywne zaopiniowanie wniosku o ustawienie fotoradaru przez policję. Bo co się stanie, jeżeli w takim miejscu w przyszłości dojdzie do wypadku z powodu nadmiernej prędkości uczestniczących w nim pojazdów? Na kogo spadnie wówczas odpowiedzialność za jego skutki? Oczywiście na tych, którzy nie dostrzegli w porę zagrożenia. Dlatego trudno przypuszczać, że znajdzie się ryzykant, który zgody na nowy fotoradar odmówi.
Wniosek: będzie tak, jak jest, tyle, że z większą biurokratyczną mitręgą.