Józef Piłsudski nazywał go trumną. Cadillac 355D to ostatnie auto Marszałka

Józef Piłsudski nie był wielkim fanem motoryzacji, ale doceniał jej znaczenie dla rozwoju nowoczesnego państwa. Lubił za to szybką jazdę samochodem (był nim wożony) i miał wyraźną słabość do jednej marki - Cadillaca. Jedyną motoryzacyjną pamiątką po marszałku jest dziś czarny Cadillac 355D, którego sam Piłsudski nazwać miał "trumną".

Samochód, który na dobre zapisał się w historii Polski, jest dziś eksponatem Narodowego Muzeum Techniki w Warszawie. W czasie kampanii wrześniowej korzystał z niego marszałek Rydz-Śmigły. Po wojnie - Służba Bezpieczeństwa.

Józef Piłsudski i jego Cadillac

Cadillac 355D Series 30 Fleetwood 7 Passengers Limousine zamówiony został pod koniec 1934 roku z myślą o wożeniu mocno schorowanego już marszałka Józefa Piłsudskiego. Wybór nieprzypadkowo padł na Cadillaca. Piłsudski zwyczajowo wożony był autami tej marki od 1919 roku. Wizerunek Marszałka w starym Cadillacu mocno utrwalił się w oczach ówczesnego społeczeństwa.

Reklama

Nowe auto dla Józefa Piłsudskiego zapewniać miało przede wszystkim jak najwyższy komfort. Wynikało to z faktu, że w 1928 roku Piłsudski przeszedł udar mózgu, który mocno nadwyrężył jego kondycję. Lekarze zabronili mu wówczas dłuższej jazdy samochodem czy powozem. W przypadku auta podróż mogła trwać maksymalnie 4 godziny dziennie, po równych drogach (co wówczas stanowiło prawdziwe wyzwanie) i z prędkością nie większą niż 50 km/h.

M.in. z tego powodu zdecydowano się na zakup pojazdu z zamkniętym nadwoziem, chociaż sam Piłsudski preferował jazdę kabrioletem. Jednym z wymagań strony polskiej była np. taka konstrukcja przedziału pasażerskiego, by schorowany marszałek nie musiał pochylać głowy w czasie wsiadania.

Jak pisał na łamach swojej książki "Cadillac 355 D Marszałka Piłsudskiego" Jan Tarczyński, historyk i Dyrektor Centralnej Biblioteki Wojskowej, dzięki któremu Cadillac odzyskał swój pierwotny blask, mimo że pojazd wozić miał najwyższe władze państwowe, jego sprowadzenie powierzono prywatnemu importerowi. Chodziło o Adolfa Skwarczewskiego, współwłaściciela spółki Stołeczne Towarzystwo Handlu Samochodami z biurami i salonem wystawowym przy ulicy Kredytowej 2/4 w Warszawie.

Ostatecznie Skwarczewskiemu udało się przekonać amerykańską firmę do stworzenia unikatowego pojazdu na specjalne zamówienie. Nie było to proste, bo - zgodnie z polską specyfikacją - auto miało mieć np. podwyższoną o 10 cm karoserię, zapasowy zbiornik paliwa, dwa akumulatory i pancerne szyby.

Piłsudski o swoim samochodzie: Trumnę mi tu szykujecie

Źródła historyczne donoszą, że Naczelny Wódz zdążył jeszcze zobaczyć swoją nową limuzynę, ale nie było mu już dane się nią przejechać. Piłsudski widział ten samochód najprawdopodobniej na przełomie lutego i marca 1935 roku. Oglądając nową - błyszczącą czernią i chromowymi dodatkami - limuzynę, warknąć miał ponoć z typowym dla siebie sarkazmem - "Trumnę mi tu szykujecie".

Sam pojazd mierzył ponad 6 metrów długości, 2 metry szerokości i legitymował się masą własną ponad 3 ton. W trosce o zdrowie Marszałka zamontowano w nim np. puchowe fotele, elektryczne ogrzewanie przedziału pasażerskiego, specjalne uchwyty ułatwiające wsiadanie czy oświetlenie stopni. Cadillac napędzany był silnikiem V8 o mocy około 130 KM, który - jak wynika ze wspomnień kierowców - zużywał około 30 l paliwa na 100 km.

Z myślą o dopancerzeniu auta już w kraju (płyty pancerne grubości 1 cm w drzwiach i tylnym pasie) Cadillaca wyposażono też we wzmocnione sprężyny śrubowe. Przy okazji oględzin samochodu Piłsudski miał poczynić uwagę, że jego domowy fotel jest wygodniejszy. W efekcie tylna kanapa została całkowicie przebudowana, do czego - jak wynika z zachowanych dokumentów - użyto 4,5 kg sprężyn, 7,5 kg końskiego włosia oraz 1,65 kg waty.

W istocie Marszałek nie miał okazji nacieszyć się nowym nabytkiem. Józef Piłsudski zmarł na raka 12 maja 1935 roku w Belwederze. Pojazd brał jednak udział w przygotowaniach do ceremonii pogrzebowej (woził rodzinę Marszałka), a następnie - przez dłuższy czas - służył wdowie po naczelnym wodzu - Aleksandrze Piłsudskiej.

Z Rydzem-Śmigłym do Rumunii

Na krótko przed wybuchem II wojny światowej auto wchodziło w skład Kolumny Samochodowej Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej. Z ustaleń doktora Jana Tarczyńskiego wynika, że to właśnie samochodem Piłsudskiego 18 września 1939 roku ewakuował się do Rumunii marszałek Rydz-Śmigły.

Stało się tak najpewniej za sprawą częściowego opancerzenia pojazdu. Używany zwyczajowo przez Rydza-Śmigłego Cadillac 452D nie oferował żadnej ochrony balistycznej. Uznano, że jazda nim w warunkach przegranej kampanii wrześniowej - niemieckiej dominacji w powietrzu i wkroczenia sowietów - byłaby dla niego zbyt niebezpieczna.

Reprezentacyjny pojazd przetrwał wojnę, wożąc urzędników Prezydium Rady Ministrów Rumunii. Auto wróciło do Polski w 1946 roku, dzięki staraniom inż. Stefana Wengierowa - polskiego chargé d’affaires w Bukareszcie.

Samochód Piłsudskiego miał ciężkie życie w PRL

Powojenne życie Cadillaca nie było usłane różami. Samochód służył m.in. w Ministerstwie Bezpieczeństwa Publicznego. W tym czasie wyposażenie zostało doszczętnie rozkradzione (wymontowano wskaźniki, system nagłośnienia, a nawet silnik). Jedna z legend głosi, że funkcjonariusze SB - chcąc sprawdzić kuloodporność - strzelali do szyb.

Ostatecznie w połowie lat pięćdziesiątych pojazd przekazany został składnicy muzealnej we Wrocławiu, skąd po kilku dalszych latach postoju trafił do stołecznego Muzeum Techniki NOT.

Druga młodość Cadillaca Piłsudskiego

Dopiero w 2013 roku dzięki tytanicznej pracy doktora Jana Tarczyńskiego, autora najobszerniejszej publikacji dotyczącej Cadillaca marszałka Piłsudskiego, sprawą niszczejącego pojazdu zainteresowała się Kancelaria Prezydenta Bronisława Komorowskiego. Dzięki takiemu wsparciu udało się zebrać potrzebną kwotę i przeprowadzić profesjonalną odbudowę pojazdu. Prace renowacyjne w znacznym stopniu sfinansowała Fundacja PZU.

Odbudowy pojazdu pod okiem doktora Tarczyńskiego podjęła się poznańska firma Rolls-Royce and Bentley Specialists. Zadanie nie było łatwe - odbudowa trwała od marca 2013 do października 2014. W tym czasie wiele części trzeba było importować zza oceanu. W roli dawcy wykorzystano zakupionego w tym celu innego Cadillaca z epoki.

Dziś samochód, który znów świeci dawnym blaskiem, podziwiać można w stworzonej specjalnie dla niego kapsule czasu w warszawskich Łazienkach Królewskich przy Belwederze. Obok pojazdu znajdziemy też małą ekspozycję części, które musiały zostać zastąpione w toku renowacji. Prezentowane są tam m.in. oryginalne pancerne szyby Triplex o grubości 2,5 cm.

Formalnie auto stanowi własność Narodowego Muzeum Techniki w Warszawie, ale znajduje się w stałym depozycie Kancelarii Prezydenta.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Cadillac
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy