71 lat FSO Warszawy. Prezent, za który zapłaciliśmy 380 mln zł

71 lat temu, 25 stycznia 1950 roku, zawarta została polsko-radziecka umowa na produkcję pojazdu o nazwie GAZ-M20 Pobieda. W ten sposób rodził się pierwszy powojenny samochód osobowy produkowany masowo w Polsce. Umowa położyła podwaliny pod stworzenie Fabryki Samochodów Osobowych na Żeraniu.


W toku negocjacji nasi radzieccy partnerzy zobowiązali się "pomóc" przy budowie i wyposażeniu polskiej fabryki. Pomoc nie była jednak bezinteresowna... Koszt inwestycji zamknął się kwotą ok. 380 mln zł. 130 mln zł zapłaciliśmy za dokumentację techniczną, dalsze 250 mln kosztowały nas przywiezione z ZSRR maszyny i ich oprzyrządowanie.

Huczne uruchomienie produkcji zaplanowano na 6 listopada 1951 roku i wtedy właśnie bramę FSO opuściła pierwsza Warszawa - "dar wielkiego Stalina dla narodu polskiego".

Pierwszą Warszawę, oznaczoną numerem 000 001, z FSO łączyło co najwyżej miejsce ówczesnego postoju. W rzeczywistości pojazd zbudowano w ZSRR, a dla efektu zamontowano na nim jedynie polskie oznaczenia...

Reklama

Nasze wspaniałe "zwycięstwo nad ciemnymi siłami imperializmu, usiłującymi popchnąć świat w odmęty nowej, krwawej rzezi wojennej" - jak pisał jeden z reporterów na łamach zakładowej gazetki "Budujemy FSO" - rodziło się w bólach. Z powodu opóźnień przy budowie kolejnych hal, do końca 1951 roku w Polsce zmontowano jedynie 75 samochodów, które w całości powstały w oparciu o podzespoły sprowadzone ze wschodu. Taka nasza "kooperacja" z Wielkim Bratem trwała aż do roku 1954. Dopiero wówczas, w lipcu, w FSO powstała pierwsza Warszawa M20 zbudowana wyłącznie z części polskiej produkcji i w istocie było to dla polskiego przemysłu wielkie osiągnięcie.

Warto przypomnieć, że hale fabryki na Żeraniu budowano z myślą o wytwarzaniu w nich nowego modelu Fiata - 1100. Niestety, nagłe ochłodzenie stosunków z kapitalistycznym Zachodem, które w wyniku postępującego zlodowacenia przekształciło się ostatecznie w najgorętszą "zimną wojnę", zaowocowało zerwaniem umowy z Włochami. Ostatecznie - biorąc pod uwagę osobiste życzenie Stalina - uznano, że dla prężnie odbudowującego się narodu polskiego najlepszym rozwiązaniem będzie jedynie słuszna współpraca ze Związkiem Radzieckim.

Już w momencie debiutu, przemianowanej na Warszawę, Pobiedy M20 auta nie sposób uznać było za pojazd nowoczesny. Samochód miał wprawdzie samonośne nadwozie (z pomocniczą ramą pod silnikiem), ale dolnozaworowy silnik o pojemności 2120 ccm (rozwijający moc 50 KM), trzybiegowa skrzynia (pierwszy bieg bez synchronizacji) czy zastosowane w zawieszeniu amortyzatory ramieniowe nie należały do czołówki nowoczesnych rozwiązań technicznych. Z drugiej strony - "darowanemu" koniowi nie wypadało zaglądać w zęby. Być może gdyby nie Warszawa, nikt nigdy nie użyłby w przyszłości słów "polski przemysł motoryzacyjny"!

Model M20 był pierwszym seryjnie produkowanym samochodem osobowym w powojennej historii naszego kraju. Ponieważ auto występowało tylko w jednej wersji nadwoziowej, polscy konstruktorzy zajęli się niezbędnymi modernizacjami. Konieczność dostosowania samochodu do potrzeb służby zdrowia poskutkowała tym, że w 1965 roku powstała Warszawa z nadwoziem kombi. Wcześniej, wyłącznie dzięki polskim inżynierom, powstały też odmiany sedan i pick-up.

FSO Warszawę produkowano przez 22 lata. Ostatni egzemplarz opuścił bramy żerańskiej fabryki 30 marca 1973 roku.

Przez wiele lat auto trafiało również na rynki zagraniczne. Ponad 26 tys. sztuk wyeksportowano do Bułgarii, 21 tysięcy trafiło na Węgry. Wśród największych odbiorców były też: Chiny (ponad 8 tys.), Rumunia (5,6 tys.) i Czechosłowacja (niespełna 3,4 tys. egzemplarzy).

Schedę po Warszawie przejął w FSO Polski Fiat 125p, którego produkcję rozpoczęto na Żeraniu w 1967 roku. Auto - chociaż zdecydowanie nowocześniejsze - w wielu aspektach nie mogło mierzyć się z poprzednikiem. Było niemal o pół metra krótsze, miało również o 20 cm mniejszy rozstaw osi.

Patrząc z perspektywy czasu, faktycznie udało nam się odnieść "zwycięstwo nad ciemnymi siłami imperializmu", z czym wielu Rosjan do dziś nie może się pogodzić. Za kapitalizm przyszło jednak polskiej motoryzacji zapłacić naprawdę wysoką cenę. Na wciąż niepełnej liście ofiar, oprócz FSO, znalazły się też m.in. Star i Jelcz. Drogą ku zagładzie od lat kroczy również Autosan. Ale za to winić możemy już tylko siebie...

-----

W piśmie "Budujemy FSO" z 11 listopada 1951 roku tak pisano o uruchomieniu produkcji Warszawy M20:

"To nasze zwycięstwo w walce o pokój. Nie jest przypadkiem, że to nasze wspólne zwycięstwo (...) zbiega się z 34. rocznicą Wielkiej Socjalistycznej Rewolucji Październikowej. Nie jest rzeczą przypadku, że my właśnie tę rocznicę, rocznicę Wielkiego Października uczciliśmy naszym czynem produkcyjnym. Dziś w Polsce nie ma nic do powiedzenia wielki kapitał. Naród nasz nie jęczy już w kajdanach nałożonych mu przez rodzimych faszystów spod znaku sanacji, czy przez faszyzm hitlerowski. (...) Nasza fabryka jest symbolem pomocy Związku Radzieckiego. Radzieckie projekty legły u jej podstaw. Na radzieckiej licencji i radzieckich doświadczeniach oparta jest nasza produkcja. W halach naszej fabryki pracują radzieckie maszyny. To nasze zwycięstwo - dumnie spływający z taśmy transportera samochód osobowy M-20 Warszawa - dodaje nowych sił do dalszej walki o pokój, postęp, socjalizm. Wiemy, że w walce tej zwyciężymy, bo z nami jest Geniusz Naszej Epoki - towarzysz Stalin"...

Paweł Rygas

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy