Motocykliści z ryczącymi silnikami - polemika nr 2

Kolejna wiadomość, jaka dotarła do naszej redakcji, w odpowiedzi na tekst "Jak wyeliminować motocyklistów ryczących silnikami?".

Na początku pragnę pogratulować artykułu. Jak to bywa za demokracji, rzadko kiedy możemy zgodzić się z kimś w 100%. Z tym artykułem jest tak, ze popieram go w pełni i to nie tylko ja.

Zdaję sobie sprawę, że autora musiało coś wyprowadzić z równowagi, by napisał taki tekst. Większość obywateli jest wyprowadzana z równowagi przez osobników, opisanych w tekście dość szczegółowo i poprawnie. Policja nie będzie z tym nic robiła, ponieważ schemat działa tej służby nie polega na utrzymaniu porządku społecznego. Działania policji to dbanie o statystyki, wykrywanie przestępstw o korzystnym współczynniku pracochłonności do "wartości" przestępstwa a także działanie na zlecenie władz państwowych czy też lokalnych władz samorządowych. Ostatnim zadaniem policji jest organizowanie badań opinii publicznej, by upewnić się czy nastroje społeczeństwa są na odpowiednio wysokim poziomie. To tyle o policji.

Jeśli chodzi o motocykle, to dosiadają ich obywatele tego kraju. Tak więc wywodzą się z pośród nas i na co dzień to są nasi sąsiedzi, koledzy czy nawet rodzina. W związku z tym są także pieszymi, są rowerzystami i też kierowcami samochodów. Właśnie! Często spotykane naklejki "kierowco patrz w lusterka, motocykle są wszędzie" wskazują z kim mamy do czynienia i o jakim nastawieniu do drugiego człowieka. Skoro inni maja uciekać z drogi, to oznacza, że taki delikwent uważa się za uprzywilejowanego w ruchu. Tłumaczenie, że motocykle mają ważne badania i homologacje co oznacza, że te motocykle dopuszczone są do ruchu po drogach publicznych w świetle prawa jest chybione. Zresztą wszelka logika typów tego pokroju jest pokrętna, co doskonale widać w dołączonym na końcu artykułu tekście jednego z nich.

Piesi, rowerzyści i inni kierowcy.

Reklama

Problem nie tkwi w motocyklu. Problem tkwi w ludziach a ludzie są rozpuszczeni. Uważają, że wszystko im wolno. Piesi chodzą gdzie chcą i jak chcą. Nawet a może tym bardziej po przejściach, na których lekceważą wszelkie zasady bezpieczeństwa, nie wspominając o prawie ruchu drogowego.

Przykład: mężczyzna dochodzi do przejścia, za rękę prowadzi małe dziecko, w pewnej chwili zauważa nadjeżdżający pojazd, przyspiesza więc i na wyścigi z pojazdem kieruje się w stronę przejścia, tam wkracza bezpośrednio przed pojazd ostentacyjnie odwracając głowę w druga stronę i wciągając za rączkę małego chłopca. Pojazd zatrzymał się a ów pan, zapewne dumny z siebie, dał młodemu człowiekowi pożyteczną lekcję ruchu drogowego.

Inny przykład. Zwykła miejska droga. Zaparkowane wzdłuż krawężnika pojazdy. W pewnym momencie z pomiędzy pojazdów wytacza się na drogę dziecięcy wózek a za nim dumna młoda matka. Jak wielka głupota musi tkwić w pustej głowie takiej kobiety? A może ona nie chce już być młodą matką?

Polski rowerzysta zawsze narzekał na to, że nie ma gdzie jeździć. Teraz ma wytyczone drogi dla ruchu rowerowego ale ten rowerzysta blokuje ruch pojazdów bo... nikt nie wie czemu ale tak jest. Jeśli nie blokuje ruchu pojazdów, to rozpędza pieszych na chodniku lub pędząc, wjeżdża w pojazdy wyjeżdżające z bram posesji. Oczywiście po chodniku a do tego po zmroku, bez oświetlenia i często nie trzymając rąk na kierownicy. W końcu jest zimno.
Kierowcy samochodów nie pozostają dłużni. W ramach wzajemnej wdzięczności i poszanowania praw drugiego człowieka, parkują samochody na chodnikach, zagradzając przejście pieszym. Parkują także na ścieżkach rowerowych, rozjeżdżają więc chodniki i ścieżki a przy tym zagospodarowaną zieleń, obecną w pasie drogowym.

To ludzie dosiadają motorów, zasiadają za kierownicą samochodów, wsiadają na rowery czy po prostu spacerują po chodnikach. To ludzie ignorują innych uczestników ruchu, bo im przecież wszystko wolno. Oni są najważniejsi.

Stare porzekadło mówi, że ryba psuje się od głowy. Nie ma poszanowania prawa ponieważ policja od wielu lat nie działa tak jak powinna a władza tak ustawodawcza, jak i wykonawcza daje odpowiedni przykład. Nie ma prewencji, nie ma edukacji i nie ma kary. Są tylko statystyki i akcje na drogach.

W pełni popieram tekst artykułu i wyrażam swoje pełne poparcie dla przedstawionej w nim postawy autora.

Pozdrawiam,
Paweł


Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy