Rowery na wodór już w Polsce. Jak to działa i ile kosztuje?
Rowery elektryczne na baterie nie są już niczym nowym. Mało kto jednak wie, że istnieją również rowery wodorowe. To nie science fiction, tego typu pojazdy można dziś kupić w Polsce, a ich dystrybucją zajmuje się firma Groclin. O tym, jak działa rower wodorowy, skąd wziąć do niego paliwo i ile to wszystko kosztuje, opowiedział nam prezes Groclinu Michał Seidel.
Wspomaganie elektryczne roweru sprawdza się świetnie podczas jazdy rekreacyjnej np. w górach, ale rower elektryczny może również stanowić alternatywę dla samochodu podczas jazdy po mieście. Chętnie używają go również dostawy jedzenia. Podstawową wadą elektrycznego roweru jest jego najważniejszy element, czyli bateria litowo-jonowa, która ma ograniczoną żywotność oraz wymaga czasochłonnego, kilkugodzinnego ładowania.
Okazuje się jednak, że nie tylko baterie mogą służyć do zasilania silnika elektrycznego w rowerze. Może to robić również wodór. Jak działa, jak wygląd i ile kosztuje napęd wodorowy w jednośladzie?
Rower wodorowy, podobnie jak klasyczny rower elektryczny, napędzany jest przez silnik elektryczny. Różnice sprowadzają się do tego, skąd brany jest prąd, który zasila silnik. W klasycznym rowerze jest to zwykle litowo-jonowa bateria, która wymaga kilkugodzinnego ładowania. Tego problemu nie ma rowerze wodorowym. Tam "tankowanie" trwa kilka sekund i polega wymianie naboju z wodorem. Z roweru wyjmujemy nabój pusty, wkładamy pełny i można ruszać.
Prezes PZPM szczerze o wodorze. To może być przełom
To wszystko dlatego, że w rowerze zamontowane są ogniwa paliwowe. To one przekształcają wodór i pobierany z powietrza tlen w energię elektryczną, która następnie zasila silnik elektryczny napędzający rower. Głównym paliwem jest dostarczany w naboju wodór, a jedynym produktem ubocznym reakcji jest woda, co czyni te pojazdy całkowicie bezemisyjnymi.
Jednym słowem, co to zasady, sposób działania wodorowego wodoru jest identyczny jak wodorowego samochodu. Tyle tylko, że paliwo zamiast w dużych i ciężkich zbiornikach ciśnieniowych jest przechowywane w nabojach wielkości półlitrowej butelki, w której znajduje się 20 g wodoru. Taka ilość pozwala na przejechanie do 60 km. Wodór przechowywany jest pod ciśnieniem 1-2 barów, czyli podobnym, jak powietrze w oponie.
A skąd wziąć wodór w naboju? Otóż, można go wyprodukować samemu. Potrzebny do tego będzie tzw. hydrolizer, czyli urządzenie, któremu dostarczamy wodę destylowaną i energię. Wyprodukowanie 20 g wodoru, czyli nabicie jednego naboju trwa do pięciu godzin. Jeśli hydrolizer wykorzysta prąd pochodzący np. z paneli fotowoltaicznych to dostaniemy wodór zielony, czyli czysty.
Wodór jak LPG. Tak Toyota próbuje ratować silniki spalinowe
Jak tłumaczy Interii Michał Seidel, prezes firmy Groclin, która wprowadza do Polski rowery wodorowe, na razie oferta skierowana jest do przedsiębiorców, firma jest również otwarta na współpracę z samorządami. W późniejszym okresie możliwe jest wprowadzenie wodorowych rowerów do sprzedaży dla użytkowników indywidualnych.
Michał Seidel zapewnia, że oferta jego firmy dotycząca rowerów na wodór spotkała się z dużym, rosnącym zainteresowaniem i obecnie toczy się szereg rozmów z potencjalnymi kontrahentami. A to oznacza, że już wkrótce pierwsze wodorowe rowery z logo Groclinu będziemy mogli zobaczyć na ulicach polskich miast.
A ile kosztuje rower wodorowy? W ofercie firmy są różne typy rowerów, a ceny zależą od różnych czynników. W przypadku tzw. sharing-bike'a koszt zakupu jednego roweru może wahać się od 12 do 20 tys. zł.
Prezes Groclinu zdradza również, że firma chce uruchomić produkcję wodorowych rowerów w Polsce. Groclin ma obecnie prawa do dystrybucji rowerów wyprodukowanych przez szwajcarsko-chińską firmą joint venture HydroRide Europe AG, które dziś powstają w Bułgarii.
Szczegółów na temat uruchomiania produkcji w Polsce jeszcze nie ma. Prezes Seidel zapewnia, że prowadzone są rozmowy z dużym partnerem, któremu ma zostać zlecona produkcja.