Załamanie sprzedaży aut elektrycznych. Czy dzięki temu spadną ceny?

Niespodziewany wyraźny spadek sprzedaży samochodów elektrycznych może wkrótce doprowadzić do obniżenia cen.

Jeszcze całkiem niedawno rozwój samochodów elektrycznych i przeznaczonych dla niej infrastruktury sugerował, że auta na prąd szybko zastąpią modele spalinowe. Potwierdzeniem takiej prognozy wydawały się być wyniki sprzedaży w bogatych krajach. Idealnym przykładem była tutaj Norwegia, w której już w 2020 roku sprzedaż samochodów elektrycznych była wyższa niż w przypadku aut spalinowych.

Zainteresowanie samochodami elektrycznymi spada

Rosnący popyt nie trwał jednak długo. Zainteresowanie samochodami na prąd zaczęło słabnąć. W efekcie koncerny Volkswagen i Stellantis zmuszone były do wstrzymania produkcji w swoich zakładach. Problemy z popytem nie dotyczą jednak wyłącznie Starego Kontynentu. Szefowa General Motors zapowiedziała, że producent rezygnuje ze zrealizowania celu zakładającego wyprodukowanie 100 tys. samochodów elektrycznych w drugiej połowie tego roku. 

Reklama

Ponadto z danych opublikowanych przez S&P Global Mobility wynika, że o ile w 2021 roku zakup samochodu elektrycznego rozważało 81 proc. osób planujących nabycie nowego samochodu, o tyle w tym roku odsetek ten spadł do 52 proc. Co ciekawe z przeprowadzonej przez agencję analizy przywiązania klientów do źródła zasilania samochodu wynika, że w tym roku (dane do lipca) na zakup elektryka ponownie zdecydowało się 3/4 obecnych właścicieli aut na prąd. Jeśli jednak odliczymy od tego właścicieli Tesli, poziom ten spada do 52,1 proc. 

Podobną prawidłowość można zauważyć na rynku europejskim. Ze wstępnych danych firmy Dataforce, na które powołuje się Automotive News Europe, wynika, że najchętniej kupowanym samochodem we wrześniu na Starym Kontynencie była Tesla Model Y. Kolejny samochód oferowany wyłącznie w wariancie elektrycznym znalazł się dopiero na 44. pozycji.

Ceny metali do produkcji akumulatorów spadają

Zainteresowanie samochodami elektrycznymi znacznie poniżej niedawnych oczekiwań sprawia, że spadają ceny materiałów niezbędnych do ich tworzenia. Według banku inwestycyjnego Goldman Sachs ceny metali potrzebnych do produkcji akumulatorów będą spadać. Przyczynami takiego stanu rzeczy mają być właśnie niższe niż oczekiwane tempo wzrostu popytu na auta elektryczne oraz wyraźna nadwyżka, jeśli chodzi o podaż metali. Według banku od momentu zeszłorocznego szczytu ceny niklu, litu oraz kobaltu spadły średnio o odpowiednio 60, 70 i 60 proc. To jednak ma nie być koniec spadków.

Zdaniem Goldman Sachs w cenach metali nie widać jeszcze nadpodaży. Bank wskazuje, że rynek litu jest w tym roku w dużej mierze zrównoważony, ale w przyszłym należy spodziewać się dużej nadwyżki - rzędu 200 tys. ton. Jeśli chodzi o nikiel, rosnąca podaż w dalszym ciągu ma powodować spadki cen. W przypadku kobaltu natomiast cena wzrosła o 11 proc. od połowy września. Ma to związek z doniesieniami o gromadzeniu zapasów. Zdaniem banku cena wydaje się zawyżona ze względu na nadwyżkę 10 tys. ton w 2023 roku i 15 tys. ton w 2024 roku. Spadek cen metali może przełożyć się na tańsze akumulatory. To zaś może doprowadzić do obniżenia cen samochodów na prąd.

Według Goldman Sachs na rynku samochodów elektrycznych nadchodzą zmiany, które mają m.in. związek z ograniczaniem dotacji w niektórych krajach Europy. Zdaniem banku globalna sprzedaż samochodów elektrycznych i zelektryfikowanych (hybrydy plug-in) wyniesie w tym roku 13,2 mln sztuk. W przyszłym natomiast ma to być 16,8 mln samochodów.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: samochody elektryczne
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy