Uboczny efekt elektromobilności. Drożeją mieszkania

Nowe przepisy ws. ustalania minimalnej mocy przyłączeniowej na potrzeby rozwoju elektromobilności wpłyną na ceny mieszkań - przekonuje Polski Związek Firm Deweloperskich. Wskazują, że wiązać się to będzie z większymi inwestycjami w niezbędną infrastrukturę energetyczną.

Chodzi o majowe rozporządzenie Ministra Klimatu i Środowiska w sprawie sposobu ustalania minimalnej mocy przyłączeniowej na potrzeby rozwoju elektromobilności. Jego celem jest przede wszystkim rozwój infrastruktury ładowania dla samochodów elektrycznych.

Zgodnie z tym rozporządzeniem minimalna moc przyłączeniowa dla wewnętrznych i zewnętrznych stanowisk postojowych związanych z budynkiem użyteczności publicznej usytuowanym w gminie, stanowi iloczyn 20 proc. liczby wszystkich stanowisk postojowych związanych z tym budynkiem i wartości mocy 3,7 kW, jednak nie mniej niż 3,7 kW, chyba że z tym budynkiem nie są związane żadne stanowiska postojowe.

Reklama

W przypadku budynków wielolokalowych ten iloczyn rośnie do 50 proc. liczby wszystkich stanowisk postojowych.

Dyrektor generalny PZFD Konrad Płochocki powołując się na dane GUS przypomniał, że w 2020 roku deweloperzy oddali do użytkowania ponad 140 tys. mieszkań. "Gdyby istniała konieczność zapewnienia minimalnej mocy przyłączeniowej dla 50 proc. miejsc postojowych w budynkach mieszkalnych, to zapotrzebowanie na energię urosłoby w Polsce w 2020 r. o 388,5 MW. A takie zapotrzebowanie będzie rosnąć rokrocznie" - zaznaczył dyrektor.

PZFD zwraca uwagę, że rokroczny wzrost o 388,5 MW jest równoważny zapotrzebowaniu na energię jednej czwartej Warszawy, co odpowiada niemal 40 proc. energii planowanej do produkcji przez Elektrownię Ostrołęka C czy jednej piątej mocy Elektrowni Turów.

"Operatorzy liczą się z tym, że w związku ze zwiększonym zapotrzebowaniem na moc będą musieli dokonać rozbudowy sieci. Trudno o dokładne wyliczenia, ale obecnie ten koszt szacują na kilkanaście-kilkadziesiąt milionów złotych - ten koszt zostanie finalnie przerzucony na nabywców mieszkań" - przekonuje Płochocki.

Związek wskazał, że podstawowy koszt przyłączenia np. w Tauronie wynosiłby 56,31 zł/1kW, natomiast dla 200 miejsc postojowych taki koszt to w zaokrągleniu 20 835 zł. - co stanowi koszt dewelopera.

"Jeden z naszych członków w związku z koniecznością zapewnienia odpowiedniej mocy dla stacji ładowania samochodów elektrycznych musiał wybudować nową stację transformatorową. Inwestycja miała kameralny charakter - ponad 50 lokali - a i tak wzrost ceny w przeliczeniu na jeden lokal oszacowano na około 4,5 tys. zł" - dodał szef PZFD.

Związek zwrócił ponadto uwagę, że szacunkowa cena utrzymania kablowego przyłącza energii elektrycznej - jako składnika stałego kosztów energii elektrycznej - wynosi ok. 11,30 zł/kW/miesięcznie dla grupy taryfowej B21 - typowej taryfy dla stacji ładowania.

"Obecnie w przypadku stacji ładowania w budynku mieszkalnym przewidziano grupę taryfową jak dla gospodarstw domowych. Jednak, jeżeli dojdzie do planowanego uwolnienia cen energii koszty utrzymania sieci dramatycznie wzrosną" - ocenił Płochocki.

PZFD poinformował, że zaproponował resortowi klimatu i środowiska, by wymóg dot. mocy przyłączeniowej w budynkach był realizowany w łagodniejszej formie tj. poprzez oświadczenie właściwego operatora energii elektrycznej o możliwości zapewnienia odpowiedniej mocy przyłączeniowej. Związek chciałby również, aby wyznaczyć minimalną moc przyłączeniową na przestrzeni najbliższych lat, adekwatnie do obecnego i planowanego stanu elektromobilności w Polsce.

***

PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy