Szefowa związku zawodowego wprost: Bez wsparcia elektryki nie mają szans

Szefowa rady zakładowej Volkswagena postawiła sprawę jasno – rząd musi wykazać się większym wsparciem dla branży motoryzacyjnej, jeśli ta ma osiągnąć wyznaczone przed nią cele elektrycznej transformacji. W obecnej sytuacji nie ma możliwości realizacji przygotowanych przez polityków założeń.

Parlament Europejski przyjął rok temu przepisy, zgodnie z którymi od 2035 roku na terenie Unii Europejskiej obowiązywał będzie zakaz rejestracji nowych samochodów z napędem spalinowym. Taka decyzja spotkała się z krytyką, pod naciskiem której zdecydowano się dopuścić do sprzedaży pojazdy napędzane paliwem syntetycznym, ale według obecnych przewidywań, stanowić będą one najwyżej margines rynku.

Nie brakowało jednak głosów uspokajających, wskazujących, że rok 2035 to nadal odległa perspektywa, dająca wiele czasu na rozwój elektrycznych napędów oraz infrastruktury. Podkreślano więc, że nie można spoglądać na przyszły zakaz sprzedaży nowych samochodów spalinowych, z perspektywy dzisiejszego rynku oraz technologii.

Reklama

Bez wsparcia rządu przejście na elektryki nie będzie możliwe

Zwolennicy wprowadzenia zakazu dla pojazdów spalinowych wskazywali też, że droga do całkowitego przejścia na elektromobilność ma jasno wyznaczone cele, których osiąganie zagwarantuje możliwie bezbolesną transformację. Niestety zaczynają się na niej pojawiać kolejne problemy oraz obawy, że wcześniej założone cele są nieosiągalne.

Zwróciła na to uwagę ostatnio Daniela Cavallo, szefowa rady zakładowej Volkswagena. Zwróciła się ona do niemieckiego rządu z żądaniem wsparcia elektromobilności. Stwierdziła ona, że politycy muszą aktywnie działać na rzecz transformacji, a nie jedynie przekazywać wytyczne. W przeciwnym razie Cavallo nie widzi ona szans osiągnięcia liczby 15 mln elektrycznych samochodów na niemieckich drogach do 2030 roku.

Elektryki jednak nie są przyszłością? Producenci inwestują w inne rozwiązanie

Zwraca ona też uwagę, że sprawie zupełnie nie pomogła decyzja o zakończeniu dotacji do zakupu aut elektrycznych. Jej zdaniem takie działania wywołują jedynie niepewność u konsumentów oraz firm motoryzacyjnych. Tymczasem te drugie potrzebują bezpieczeństwa w planowaniu swojej elektrycznej transformacji. Jednocześnie Cavallo zastrzega, że nie jest przeciwniczką zakazu dla samochodów spalinowych od 2035 roku:

Tani samochód elektryczny jest kluczowy dla rozwoju elektromobilności

Kolejnym problemem, jaki zauważa Daniela Cavallo, jest brak naprawdę przystępnego cenowo modelu elektrycznego, kosztującego poniżej 20 tys. euro (ok. 86 tys. zł). Trudno bowiem oczekiwać od kierowców dużego zainteresowania samochodami, które są nieporównywalnie droższe od swoich spalinowych odpowiedników. Volkswagen liczył, że jemu uda się podbić rynek elektrykami w rozsądnych cenach i chociaż ma obecnie w ofercie pięć takich modeli, to najtańszy z nich (ID.3) kosztuje obecnie 180 tys. zł (i to po niedawnych obniżkach).

Cavallo uważa, że Volkswagen powinien oferować bardzo przystępną mobilność, ale obecnie brakuje tego w jego ofercie. Producent zapowiedział co prawda model ID.2all, który ma kosztować poniżej 25 tys. euro (około 108 tys. zł), ale jego premiery możemy spodziewać się dopiero w 2026 roku. Trwają też prace nad modelem w cenie poniżej 20 tys. euro, lecz obecnie nic więcej na jego temat nie wiadomo.

Coraz większe problemy na rynku aut elektrycznych

Decyzja by od 2035 roku zakazać w Unii Europejskiej sprzedaży nowych samochodów spalinowych, często była broniona argumentacją, że część producentów aut zamierza znacznie wcześniej skupić się wyłącznie na elektrykach. Wspomniana data miała więc wyznaczać jedynie granicę celu, który i tak wszyscy chcą osiągnąć i to nierzadko znacznie wcześniej.

Niestety, ostatnie miesiące to okres spadku zainteresowania samochodami elektrycznymi, za co częściowo można obwiniać rezygnację kolejnych krajów z dopłat do elektryków. Problem jest jednak znacznie szerszy i dotyczy także wartości rezydualnej takich aut. Poważna utrata wartości i swego rodzaju wojna cenowa między producentami doprowadziła do strat finansowych firm leasingowych, które zaczęły domagać się od firm motoryzacyjnych rekompensat z tego tytułu. Rekompensaty takie zaczęły być zresztą już wypłacane. Firmy leasingowe chcą też, aby producenci odkupowali od nich używane samochody po gwarantowanych cenach z uwagi na utratę wartości (nawet 30 proc. rocznie) i duży problem z odsprzedażą (kierowcy boją się poważnych wydatków w sytuacji, gdyby pojawiły się problemy z baterią w używanym aucie).

Wiele wskazuje, że problemy ostatnich miesięcy, wymuszą rewizję wcześniej przyjmowanych założeń. Tak zrobił już Mercedes, który planował, że w 2025 roku połowa sprzedanych przez niego aut będzie elektryczna, a w 2030 że będzie to całość oferty. Obecnie 50 proc. sprzedaży elektryków producent chce osiągnąć w 2030 roku. Po tej dacie nadal zamierza też rozwijać silniki spalinowe, skupiając się na hybrydach plug-in.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: samochody elektryczne
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy