Polacy nie chcą zakazu rejestracji samochodów spalinowych
Według najnowszego badania, ponad 50 proc. polskich kierowców nie chce zakazu rejestracji samochodów spalinowych. Wśród najczęściej wymienianych powodów jest wciąż zbyt wygórowana cena pojazdów elektrycznych. Na „nie” dla unijnego rozporządzenia są zarówno osoby o najniższych, jak i najwyższych dochodach.
W marcu tego roku Rada Unii Europejskiej przyjęła regulacje zakładające 100 proc. redukcji emisji CO2 w przypadku nowych pojazdów po 2035 r. W dużym skrócie oznacza to wejście nowych przepisów, które zakażą rejestracji nowych samochodów z napędem spalinowym. To - jak się okazuje - może oznaczać spore problemy dla wielu Polaków, co udowadnia niedawno przeprowadzone badanie "E-rewolucja w świecie motoryzacji".
Z raportu przygotowanego przez Santander Consumer Multirent wynika, że zdecydowana więkoszść polskich kierowców źle ocenia zakaż sprzedaży nowych aut spalinowych od 2035 roku. W skali od 1 do 5, gdzie 1 oznacza, że "w ogóle nie podoba im się ten pomysł", a 5, że "bardzo przypadł im on do gustu", aż 44 proc, czyli niemal połowa ankietowanych wskazało ocenę - 1, a kolejne - 14 proc. ocenę - 2. Razem daje 58 proc. osób, które źle i bardzo źle oceniają zakaz rejestracji samochodów spalinowych.
Z drugiej strony zaledwie 9 proc. kierowców oceniło ten pomysł na "5", a 8 proc. na - "4". Tylko 17 proc. osób ankietowanych dobrze i bardzo dobrze ocenia zakaz.
W grupie, która oceniła plany Unii Europejskiej na "1" przeważali mężczyźni oraz mieszkańcy wsi i mniejszych miejscowości. Osoby ze średnich i dużych miast są odrobinę mniej krytyczne, ale i tak tylko co piąty ankietowany w tej grupie ocenił zakaz sprzedaży aut spalinowych na na "4" lub "5" (20 proc, czyli o 3 proc więcej niż średnia ogólnokrajowa).
Polacy chłodnym okiem patrzą na auta elektryczne: blisko połowa ankietowanych za największe wyzwanie w zastąpieniu aut spalinowych elektrycznymi uważa wysokie koszty zakupu samochodu elektrycznego.
Elektryczne pojazdy są dziś dużo droższe od ich spalinowych odpowiedników i niestety nic nie wskazuje, by wkrótce ta sytuacja miała ulec zmianie. Dość powiedzieć, że z najnowszego raportu "MotoBarometr 2023" wynika, że średnia cena zakupionego samochodu bateryjnego w 2023 roku sięgnęła blisko 270 tys. zł - to o ponad 100 tys. zł. więcej, niż w przypadku modelu spalinowego.
Trudno zatem oczekiwać, że mniej zamożni klienci masowo ruszą do salonów po tak drogie auta. Sytuację jeszcze dobitniej akcentuje fakt, że według raportu, na problem ten zwracają uwagę zarówno osoby o najniższych średnich dochodach, jak i najwyższych, przekraczających nawet 7500 zł netto.
Wśród innych trudności wspominanych przez respondentów pojawiały się także kwestie dot. ograniczonej infrastruktury ładowania, w tym brak odpowiedniej liczby ładowarek (42 proc.), długiego czasu uzupełniania energii, wysokich cen prądu, a także ograniczonego zasięgu samochodu elektrycznego.
Jak jednak podkreśla cytowany w raporcie Rafał Biegański z Santander Consumer Multirent, mimo świadomości tych wyzwań, wciąż co czwarty kierowca rozważałby obecnie zakup elektryka. Pod pojęciem "rozważania" należy rozumieć osoby, które dziś nie wykluczają definitywnie zakupu takiego samochodu.
W podjęciu takiej decyzji najważniejszą rolę miałyby jednak odegrać programy rządowe i wszelkie dotacje. Jednak z uwagi na szalejącą obecnie inflację, rosnące ceny i brak wyczekiwanej waloryzacji limitu kwot w programie "Mój Elektryk", kupno samochodu elektrycznego dla wielu osób to dziś marzenie ściętej głowy.