Nowa plaga kradzieży także w Polsce. Jest apel o zmianę prawa
Rosnąca popularność samochodów elektrycznych wpływa nie tylko na rynek motoryzacyjny, ale i na działania złodziei. Kable do ładowania, z miedzianymi rdzeniami cieszącymi się wysoką wartością na czarnym rynku, stają się coraz częstszym celem kradzieży. W odpowiedzi firmy świadczące usługi ładowania wprowadzają skuteczniejsze zabezpieczenia i apelują o zmiany w obowiązujących przepisach.

Kradzieże kabli z ładowarek samochodów elektrycznych już dawno przestały być tylko irytującym żartem - obecnie to działalność zorganizowanych grup przestępczych, która stanowi globalny problem dla operatorów publicznych stacji ładowania. Kluczową rolę w procederze odgrywa bowiem cena kabla. Przewód do ładowania prądem stałym o dużej mocy ma kilka centymetrów średnicy i jest zbudowany z wielu miedzianych żył, co sprawia, że jego wartość na czarnym rynku może przekraczać 10 tys. zł.
Z kradzieżą kabli zmaga się cały świat. Także Polska
Problem kradzieży kabli do ładowania samochodów elektrycznych po raz pierwszy został szeroko nagłośniony w Stanach Zjednoczonych. Jak podała stacja NBC4 w 2022 roku, większość incydentów dotyczyła publicznych ładowarek, przy których kierowcy pozostawiali samochody na noc. Nie brakowało jednak przypadków, w których złodzieje przecinali kable za pomocą sekatorów, nawet gdy pojazdy ładowały się w prywatnych garażach lub na podjazdach posesji.
Obecnie problem kradzieży kabli do ładowarek samochodów elektrycznych dotyka cały świat. Zjawisko to nasiliło się na tyle, że firmy świadczące usługi ładowania wprowadzają skuteczniejsze zabezpieczenia i apelują o surowsze kary, aby powstrzymać dalsze rozprzestrzenianie się kradzieży. Na przykład EnBW, jeden z największych niemieckich operatorów stacji ładowania, odnotował w 2025 roku ponad 900 kradzieży kabli na ponad 130 szybkich stacjach ładowania. Podobna sytuacja ma miejsce w Stanach Zjednoczonych.
Z badania przeprowadzonego w ubiegłym roku przez amerykańską firmę analityczne JD Power wynika, że około 1 na 5 prób ładowania w miejscach publicznych kończy się niepowodzeniem, a jedną z głównych przyczyn są uszkodzone lub brakujące kable. Co więcej - wiele ataków na stacje ładowania to powtarzające się działania wymierzone w miejsca, które dopiero co zostały naprawione. Chociaż dotychczas informacje o kradzieżach kabli pochodziły głównie z USA i zachodniej Europy, wraz ze wzrostem liczby pojazdów elektrycznych w Polsce rośnie również zainteresowanie nimi ze strony złodziei.
Operatorzy nie składają rękawic i zapowiadają walkę
W odpowiedzi na rosnące straty, coraz więcej operatorów decyduje się na wielowarstwowe środki ochrony. W Stanach Zjednoczonych firmy takie jak Electrify America, Tesla i ChargePoint wzmacniają kable mocniejszymi osłonami, instalują więcej kamer oraz współpracują z centrami recyklingu w celu śledzenia skradzionej miedzi. Tesla dodatkowo stosuje w kablach specjalny barwnik, który plami złodziei po ich przecięciu. W Niemczech operator EnBW usprawnia oświetlenie, monitoring oraz oprogramowanie do wykrywania przerw w dostawie prądu. Z kolei brytyjski InstaVolt montuje w kablach urządzenia GPS, umożliwiające śledzenie ich w całej sieci stacji ładowania.
Jest apel o zmianę prawa. Złodzieje kabli będą surowiej karani?
Na tym jednak działania operatorów się nie kończą. Sama technologia często okazuje się niewystarczająca, dlatego firmy obsługujące stacje ładowania coraz częściej apelują do władz o lepszą ochronę prawną i zmiany w przepisach, które pozwolą skuteczniej ścigać tego rodzaju przestępstwa.
W Niemczech EnBW zwróciło się do władz o zakwalifikowanie kabli ładujących jako elementów publicznej infrastruktury energetycznej. Taka zmiana pozwoliłaby na nakładanie znacznie surowszych kar na złodziei. Jak informuje serwis Automotive News Europe, niektóre sądy w Niemczech już podążają w tym kierunku, co w dłuższej perspektywie może skutecznie odstraszać przestępców. Możliwe, że wkrótce podobne przepisy zostaną wprowadzone także w innych krajach, gdzie kradzieże kabli stają się coraz poważniejszym problemem.