Maserati MCPura Cielo przypomina, po co nam jeszcze benzyna
Kiedy większość świata zachwyca się ciszą i prądem, Maserati pokazuje coś, co potrafi wystraszyć nawet doświadczonego kierowcę. MCPura Cielo to auto z innej planety - głośne, szybkie i prawdziwe. I dlatego tak potrzebne. Sprawdziłem, jak ten włoski roadster zachowuje się na krętych drogach Ligurii - tam, gdzie benzyna wciąż kojarzy się z emocjami.

Poranek w Forte dei Marmi pachniał kawą i solą. Na hotelowym dziedzińcu stało Maserati MCPura Cielo w kolorze AI Aqua Rainbow - niebieskim, który w słońcu mieni się zielenią i fioletem, jakby ktoś wymieszał w lakierze południowe niebo. Słońce odbijało się w karoserii wykonanej częściowo z włókna węglowego, a wokół panowała cisza jak tuż przed koncertem. Wystarczyło nacisnąć przycisk startu na kierownicy, by 3-litrowe V6 Nettuno zbudziło się chropowatym, metalicznym głosem.

Silnik Nettuno - serce Maserati MCPura Cielo
To właśnie Nettuno czyni ten samochód wyjątkowym. To nie jest wspólne V6 Maserati i Alfy Romeo, tylko w pełni autorska jednostka Maserati - opracowana w Modenie, z technologią pre-chamber, czyli wstępnej komory spalania zaczerpniętą z Formuły 1. Dzięki niej mieszanka paliwowo-powietrzna zapala się szybciej, wydajniej i z większą kontrolą, co pozwala wyciągnąć z trzech litrów aż 630 KM i 730 Nm momentu obrotowego.
Silnik jest połączony z 8-biegową przekładnią dwusprzęgłową, która zmienia biegi w mgnieniu oka. Wszystko trafia wyłącznie na tylne koła, a masa własna wynosi zaledwie 1560 kg. Osiągi? 0-100 km/h w 2,9 s, ponad 320 km/h. Ale tu nie chodzi o liczby - chodzi o sposób, w jaki auto reaguje na gaz. Delikatne muśnięcie wystarczy, by poczuć, że pod stopą drzemie coś, co nie do końca chce być ujarzmione.

Włoska droga, włoskie emocje
Trasa z Forte dei Marmi do Sestri Levante to 120 kilometrów drogi, która łączy morze z górami. W trybie GT auto jest zaskakująco spokojne - zawieszenie świetnie filtruje nierówności, skrzynia DCT zmienia biegi płynnie, a kierowca siedzi supernisko, ale wygodnie. To jedno z tych aut, które nie męczą nawet po dłuższej trasie. Gran turismo w pełnym tego słowa znaczeniu.
Ale wystarczy przełączyć w tryb Sport, by auto pokazało, po co powstało. Reakcja gazu jest błyskawiczna, wydech - aktywny, soczysty i pełen charakteru - gra jak orkiestra. Nie ma tu żadnej symulacji, żadnych sztucznych dźwięków z głośników. To czysta mechanika. Na krętych drogach między morzem a górami MCPura Cielo pokazuje charakter. Hamuje genialnie, błyskawicznie się rozpędza, a przeciążenia - wzdłużne i poprzeczne - są pierwsza klasa, jak przystało na rasowy supersamochód. Sztywność nadwozia nie ustępuje zamkniętej wersji coupe, co w roadsterze jest prawdziwym osiągnięciem.

Do Sestri Levante, jednego z najpiękniejszych nadmorskich miasteczek Ligurii, docieram z mokrymi plecami. To właśnie tu znajduje się plaża Baia del Silenzio, "Zatoka Ciszy", gdzie fale rozbijają się o kamienie, a zapach morza miesza się z aromatem espresso z pobliskich barów. W powietrzu czuć to, co Włosi nazywają dolce vita - słodycz życia. W październikowym słońcu płynie ono tu spokojnie, a kto chce może wciąż korzystać z morskiej kąpieli. W Polsce w tym samym momencie mamy deszcz i ledwie 7 stopni Celsjusza. Jak na innej planecie.

Bagażnik? Raczej pretekst
Jest chwila by spojrzeć na auto na spokojnie i z przyzwoitości poszukać w nim elementów praktycznych. Co z bagażnikiem? Z przodu - 50 litrów pojemności. W praktyce nie zmieści się nic poza kurtką lub małym plecakiem. Z tyłu - 100 litrów, zapomnij o podręcznej walizce do samolotu, tu miejsca wystarczy może na miękką torbę weekendową. Ale kto jedzie Maserati MCPura Cielo na lotnisko z walizką? To nie auto do pakowania bagażu. To auto, które pakuje emocje. I ma wozić kogoś, a nie coś.

Dach, który zmienia wszystko
Zwykle nie przepadam za roadsterami. Są efektowne, ale często mniej sztywne i trudniejsze w prowadzeniu. MCPura Cielo jest wyjątkiem. Z otwartym dachem czuć jazdę intensywniej - wiatr, zapach morza, echo silnika odbijające się od skał. Nie trzeba jechać bardzo szybko, by były emocje. Wystarczy kilkadziesiąt kilometrów na godzinę i odpowiednio kręta droga, żeby poczuć, że żyjesz.
Szklany dach z elektrochromatycznym przyciemnianiem robi ogromne wrażenie, ale sposób jego obsługi - już nie. Otwiera się wyłącznie przez ekran systemu multimedialnego. Nie ma fizycznego przycisku, nie da się tego zrobić z pilota. W samochodzie za tyle pieniędzy to zaskakujący brak klasycznego włoskiego gestu.

Sam ekran, mimo 10,25 cala i Android Automotive, wygląda jak ze zwykłego Fiata. Grafika i reakcja dotyku psują wrażenie luksusu. A przecież w tym wnętrzu wszystko inne jest dopracowane - Alcantara, karbon, haftowane logo Tridente, perfekcyjne spasowanie.
To mój największy zarzut dla tego auta. Wydając milion złotych oczekiwałbym innego rozwiązania. Czemu nie wykorzystano wielkiego ekranu za kierownicą, poświęcając centralną część konsoli na jakieś efektowne przełączniki najważniejszych funkcji? Z pewnością Włosi wiedzieliby jak to zrobić, by było pięknie.

Włoskie gran turismo w pełnej formie
Z Sestri Levante jadę do firmy Henraux w Quercetcie. MCPura Cielo wraca w tryb GT i ponownie staje się rasowym gran turismo - stabilnym, spokojnym, pozwalającym delektować się drogą i krajobrazem. Podobno jest tu nawet jakieś nagłośnienie, ale… nie przychodzi do głowy, by je włączyć. Wolałem słuchać silnika.
W Henraux, wśród przepięknych bloków marmuru, Alessandro Conte, product manager Maserati Fuoriserie prezentuje swoje "dziecko" - program indywidualizacji, w którym można dobrać niemal każdy detal. Klienci mają niemal nieograniczone pole do popisu. Kolory, materiały, faktury - to jak porządne atelier krawieckie. Takich idywidualnych projektów robi się może 5 w roku. Potrafią zwiększyć cenę samochodu o 100 procent. Ale jak ktoś wydaje milion złotych, to czemu nie mógłby wydać dwóch?
W miejscu takim jak to najlepiej widać, czym jest MCPura. To nie supersamochód dla każdego, tylko manifest stylu.

Po co nam jeszcze takie auta?
W świecie, w którym elektryki przyspieszają szybciej, ciszej i taniej, można zapytać - po co nam jeszcze coś takiego? Odpowiedź przychodzi po kilku minutach jazdy: Bo tu naprawdę czuć życie.
W ciężkim, przysadzistym elektryku z napędem na cztery koła czujesz pełną kontrolę. W tym Maserati - momentami czujesz strach. Tył lekko drga, układ kierowniczy reaguje błyskawicznie, a moment obrotowy potrafi zaskoczyć. Nie można pozwolić sobie na dekoncentrację. Ale właśnie o to chodzi. Bo emocje, które daje MCPura Cielo, są prawdziwe, nieprzewidywalne i - paradoksalnie - ludzkie.

Piękne, ale nie dla wszystkich
Maserati od lat silnie działało w Stanach, ale teraz cła na import nie pomagają w prowadzeniu biznesu. Marka nie ma też prestiżu inwestycyjnego Ferrari - MCPura raczej nie będzie autem, które po zakupie zyska na wartości. Ale w Maserati doskonale o tym wiedzą.
To samochód dla tych, którzy mają już Ferrari, McLarena i Lamborghini. Dla tych, którzy mogą pozwolić sobie na coś mniej oczywistego. MCPura Cielo to wybór ludzi, którzy nie muszą epatować bogactwem - bo już wszystko mają.
Bo jeśli jeździsz Maserati, to znaczy, że Ferrari stoi w garażu. Tylko dziś po prostu nie masz ochoty, żeby wszyscy o tym wiedzieli.








