Mamy kupować auta elektryczne, ale nadal nie ma ich gdzie ładować

Nie tylko Polska ma problem z rozbudową infrastruktury do samochodów elektrycznych. Z podobnym problemem zmaga się m.in. Szkocja. Tymczasem rok 2035, który ma oznaczać koniec motoryzacji, jaką znamy, jest coraz bliżej.

W 2035 roku w Europie ma zacząć obowiązywać zakaz rejestrowania samochodów spalinowych. Co prawda, po interwencji Niemiec, w ostatniej chwili z zakazu wyłączono samochody napędzane paliwami syntetycznymi, ale dziś nie wiadomo, czy będzie to tylko furtka do sprzedaży samochodów sportowych kultowych marek, czy też przepisy te pozwolą na nieskrępowaną sprzedaż samochodów spalinowych, a rewolucja dotyczyć będzie wyłącznie technologii produkcji benzyny i oleju napędowego.

Rok się 2035 nadchodzi. To będzie rewolucja

Z tego względu konieczna jest rozbudowa infrastruktury ładowania samochodów elektrycznych. Do 2035 roku zostało tylko 12 lat. Dziś udział samochodów bateryjnych w polskim rynku motoryzacyjnym jest na poziomie promili, jeśli jednak ktoś nie ma dostępu do własnego gniazdka, to użytkowanie samochodu elektrycznego jest trudne i kosztowne - sieć stacji szybkiego ładowania w Polsce jest zbyt mała, nawet jak na mocno ograniczoną liczbę samochodów elektrycznych zarejestrowanych w naszym kraju.

Reklama

Jak wynika z Licznika Elektromobilności, pod koniec lipca 2023 roku po polskich drogach jeździło około 47 tys. samochodów elektrycznych, a ich kierowcy mieli do dyspozycji 2953 stacje szybkiego ładowania (5884 gniazdek). Jednak tylko niespełna 1/3 z nich to stacje szybkiego ładowania prądem stałym DC, o mocy przynajmniej 50 kW. A na takiej "szybkiej" ładowarce naładowanie akumulatora przeciętnego samochodu trwa około godziny.

W ciągu roku liczba aut bateryjnych się podwoiła

A jak wyglądała sytuacja rok wcześniej? W lipcu 2022 roku w Polsce było zarejestrowanych niespełna 25 tys. aut elektrycznych, wówczas funkcjonowały 2293 ogólnodostępne stacje ładowania pojazdów elektrycznych (4431 punktów). 29% z nich stanowiły szybkie stacje ładowania prądem stałym (DC).

O ile liczba samochodów elektrycznych w ciągu roku niemal się podwoiła, to już liczba stacji ładowania przyrosła zaledwie o 1/3. Jak widać, rozwój infrastruktury nie nadąża za wzrostem rejestracji, a to oznacza, że kierowcom samochodów elektrycznych coraz trudniej jest znaleźć wolne gniazdko.

Szkoci też mają problem ze stacjami ładowania samochodów

Nie tylko Polska jest w takiej sytuacji. Rząd Szkocji planował, że w 2035 roku kierowcy w tym kraju będą mieli do dyspozycji 30 tys. stacji ładowanie. Jednak eksperci wskazują, że jeśli liczba ładowarek będzie się zwiększała w takim tempie, jak obecnie, to cel nie zostanie osiągnięty. Na koniec czerwca 2023 roku w Szkocji działały 4000 stacje ładowania, przy czym w ciągu 2022 roku uruchomiono 1900 stacji, co nie jest złym wynikiem. Problem w tym, że w roku 2023 rozwój sieci mocno zahamował - między październikiem 2022 a sierpniem 2023 powstało tylko 169 stacji.

Na tej podstawie obliczono, że założony poziom 30 tys. stacji ładowanie zostanie osiągnięty nie za 12 lat, ale... 12 lat później, czyli w 2042 roku.

Jeśli Szkoci są jeszcze "w lesie", to gdzie jest Polska?

Tutaj nasuwa się nieuchronne porównanie. W Szkocji mieszka niespełna 5,4 mln ludzi, podczas gdy w Polsce - niespełna 38 mln. Szkoci mają do swoje dyspozycji 4000 ładowarek, podczas gdy Polacy - ponad tysiąc mniej. Niewielkim pocieszeniem w tej sytuacji jest fakt, że w Szkocji jest zarejestrowana jest bardzo podobna liczba samochodów elektrycznych, co w Polsce...

Jeśli Szkoci mają się nie "wyrobić" z swoim elektrycznym planem do 2035 roku, to co w takim razie powiedzieć o naszym kraju?

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama