Koniec szpanu na Audi i BMW. Teraz sąsiadów drażnią elektryki?
Oprac.: Paweł Rygas
W okresie od stycznia do końca kwietnia 2022 roku do Polski trafiło 849 używanych samochodów elektrycznych. Dla porównania, w tym samym czasie w naszym kraju zarejestrowano po raz pierwszy ponad 265,5 tys. używanych aut. Warto jednak zwrócić uwagę na strukturę nabywców pojazdów z wtyczką.
Chociaż dysproporcja jest gigantyczna, trudno przeoczyć stały wzrost zainteresowania używanymi elektrykami. W stosunku do analogicznego okresu anno domini 2021 mówić można o przyroście rzędu ponad 74 proc.
"Jeżeli tempo wzrostu zostanie zachowane, na koniec roku import przekroczy poziom 3 tys. aut" - zauważa Instytut SAMAR.
Co interesujące struktura nabywców nie odbiega od normy dla aut z drugiej ręki. Zdecydowana większość używanych elektryków - aż 84,5 proc. ogółu importu - zarejestrowana została przez klientów indywidualnych. Można więc zaryzykować twierdzenie, że kupno elektryka, nawet z drugiej ręki, staje się modą.
Elektryk powodem do szpanu? Nabywcę stać na nowe auto spalinowe
Świadczą o tym m.in. dane dotyczące średniego wieku sprowadzanych do Polski samochodów elektrycznych. Nie przekracza on 6 lat, co oznacza, że przeciętne używane auto z wtyczką jest przeszło dwukrotnie młodsze niż sprowadzony do Polski samochód używany z klasycznym napędem (średnia wieku 12,56 roku). Taki stan rzeczy można rzecz jasna tłumaczyć stosunkowo niewielkim stażem rynkowym, ale warto odnotować, że najpopularniejszym rocznikiem wśród importowanych aut bateryjnych jest rocznik 2020.
Oznacza to, że większość nabywców decyduje się na używanego elektryka zupełnie świadomie, dysponując odpowiednim zapasem gotówki, by wyjechać z salonu nowym autem z silnikiem benzynowym.
Obecnie na polskim rynku do kupienia jest około pół tysiąca używanych samochodów elektrycznych w wieku do 2 lat. Ich ceny często przekraczają pułap 200 tys. zl. Czyżby więc zakup auta na prąd stawał się właśnie sposobem podkreślenia swojego statusu społecznego?
***