Jazda autem elektrycznym jest już droższa niż spalinowym. Koniec złudzeń

Nowy raport opublikowany przez amerykańską firmę analityczną, jasno wskazuje na gwałtownie rosnące koszty użytkowania samochodów elektrycznych. Zdaniem ekspertów koszt przejechania 100 mil elektrykiem stał się porównywany z tym, ponoszonym przez posiadaczy aut spalinowych.

 

Obserwowany od dłuższego czasu w Europie kryzys energetyczny zaczyna doskwierać także mieszkańcom innych kontynentów.

Niedawno jedna z amerykańskich firm analitycznych opublikowała raport dotyczący cen energii na stacjach ładowania oraz ogólnych kosztów związanych z posiadaniem samochodu elektrycznego w Stanach Zjednoczonych. Wyniki są delikatnie rzecz ujmując - nie za ciekawe.

Ładowanie elektryka droższe niż tankowanie spalinówki

Sprawozdanie z badania wykazało, że koszt przejechania 100 mil (ok 160 km) samochodem elektrycznym zrównał się już z ceną ponoszoną przez posiadaczy aut spalinowych. W przypadku korzystania z domowych rozwiązań uzupełniania energii, w tym popularnych wallboxów, średni koszt ładowania samochodu elektrycznego kosztuje w takim wypadku 11,60 USD. Kierowcy korzystający z samochodów napędzanych benzyną zapłacą w takim wypadku od 11 do 11,30 USD.

Reklama

Jeszcze gorzej wyniki prezentują się dla właścicieli elektryków zmuszonych do korzystania z publicznych ładowarek. W ich przypadku koszt przejechania 100 mil może wynieść nawet 14,40 USD.

Powodem nie tylko ceny prądu

Patrick Anderson - założyciel AEG - zwraca uwagę, że sytuacja ta wynika m.in. z rosnących cen prądu w Stanach Zjednoczonych. Chociaż koszt korzystania z publicznych ładowarek w USA nigdy nie należał do małych, obecna sytuacja na światowym rynku w jeszcze większym stopniu zachwiała stawkami u operatorów.

Ceny energii to jednak nie jedyny problem amerykańskich właścicieli samochodów elektrycznych. Od pewnego czasu niektóre stany zaczęły wprowadzać dodatkową opłatę rejestracyjną za posiadanie takiego pojazdu. Ma to uzupełnić lukę wynikającą z pominięcia opłacania podatku drogowego, naliczanego podczas tankowania paliwa.

To, wraz ze stale rosnącymi cenami samych samochodów elektrycznych, powoduje, że przesiadka na bezemisyjną motoryzację staje się dla mieszkańców Stanów Zjednoczonych coraz mniej opłacalne.

Polska z podobnymi problemami

Niestety podobna sytuacja ma miejsce także w naszym kraju. Niedawno informowaliśmy, że najwięksi polscy operatorzy ładowarek elektrycznych, zdecydowali się podnieść swoje ceny. 

Od stycznia tego roku, korzystając z sieci ładowania GreenWay, uwzględniając najmniej korzystny scenariusz (najszybsza ładowarka i osoba, która nie jest zarejestrowana) zapłacimy 3,80 zł/kWh.

Podwyżki cen ładowania dotyczą także sieci Orlen, która też już w tym roku zmieniała cennik. Najwięcej zapłacimy za korzystanie z ładowarki DC o mocy powyżej 125 kW - aż 3,19 zł/kWh.

Nawet zaniżając stawki do 3 zł za kWh i porównując z cenami paliwa wynoszącymi obecnie ok 6,50 zł za litr - przejechanie 100 kilometrów samochodem spalinowym o spalaniu 7l/100 km, wyjdzie taniej (45,5 zł) niż pojazdem elektrycznym o standardowym zużyciu 20 kWh/100 km (60 zł). 

Problem związany z podwyżkami może dotknąć także osoby ładujące samochody elektryczne w domu - nawet pomimo zapowiadanego przez rząd programu zamrożenia stawek energii elektrycznej do 2000 kWh rocznie.

Planujesz zakup samochodu elektrycznego? Lepiej poczekaj

Eksperci zaznaczają, że jeśli ktoś planuje inwestycję w elektryka w celu oszczędności, powinien na jakiś czas wstrzymać się z tą decyzją. 

Obecnie nie ma bowiem żadnych gwarancji na to, że prąd potanieje.  

***

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy