Ekoauta napędzają niewolnictwo? Przerażające dane!

Wymuszone przez ekologów dążenia do spopularyzowania samochodów elektrycznych mogą się odbić czkawką motoryzacyjnym potentatom. Światowe media coraz częściej donoszą o dramatycznej sytuacji robotników w kongijskich kopalniach kobaltu.

Surowiec jest niezbędny do produkcji baterii. W postaci metalicznej lub jako tlenek wykorzystywany jest do wytwarzania elektrod akumulatorów niklowo-kadmowychm, litowo-jonowych oraz niklowo-metalowo-wodorkowych. Dwa ostatnie rodzaje stanowią fundament układów trakcyjnych większości produkowanych obecnie samochodów elektrycznych.

Szacuje się, że dwie trzecie światowego popytu na kobalt zaspokajane jest przez Demokratyczną Republikę Konga. Zdaniem amerykańskiego serwisu "Business Insider" to obecnie drugi najbiedniejszy kraj na świecie! Panująca powszechnie bieda i ubóstwo sprawiają, że warunki wydobycia bywają skrajnie niebezpieczne.

Reklama

Oficjalnie wydobycie kobaltu kontrolowane jest przez państwowego molocha - firmę Gecamines. Niestety, wg szacunków ekspertów, już 1/4 ogółu wydobywanego w Kongo surowca pochodzi od prywatnych przedsiębiorców. Nie jest tajemnicą, że wielu z nich nie przestrzega podstawowych zasad bezpieczeństwa i higieny pracy. Firmy te często wprowadzają na rynek surowiec skupowany od prywatnych, nielegalnych poddostawców. Taki układ jest na rękę dla obu stron. Legalnie działające zakłady obniżają koszty własne i łatwiej im wywiązać się z zamówień od międzynarodowych potentatów. Górnicy z szarej strefy zyskują środki na utrzymanie rodzin.

Niestety, zwłaszcza w przypadku nielegalnego wydobycia, warunki pracy są makabryczne. Surowiec występuje na stosunkowo niewielkich głębokościach, więc można mówić o lokalnym zjawisku przypominającym nieco polskie "biedaszyby". Górnicy, nierzadko dzieci, każdego dnia ryzykują życie schodząc pod ziemię do niewentylowanych korytarzy. Same chodniki zabezpieczane są często ledwie kilkoma deskami. Do ryzyka śmierci lub kalectwa trzeba jeszcze doliczyć koszty zdrowotne. Sam kobalt nie jest wprawdzie szczególnie trujący, ale w dużych dawkach zaburza pracę układu krwiotwórczego. Surowiec często występuje jednak przy złożach siarki, której wiele związków jest silnie toksycznych!

Jak donosi agencja "Bloomberg" w bogatym w kobalt regionie Katanga, nielegalne ręczne(!) wydobycie jest tak samo powszechne, jak uprawa roli!

Niestety, nic nie wskazuje na to, by cokolwiek miało się w tej kwestii zmienić. Jeszcze kilka lat temu o kobalt zabiegali głownie producenci sprzętu elektronicznego - telefonów, laptopów i wszelkiej maści urządzeń przenośnych. Obecnie, napędzany przez producentów aut popyt sprawił, że tona kobaltu warta jest na rynku około 80 tys. dolarów! Eksperci szacują, że między 20, a 30 tys. ton każdego roku przemycanych jest przez granicę do Zambii, gdzie trafia w ręce pośredników. Wartość przemytu to - uwaga - 2,5 mld dolarów!

Sprawa niewolniczej pracy w kongijskich kopalniach może znacząco nadszarpnąć wizerunek światowych potentatów motoryzacyjnych pokroju Tesli, Toyoty, Volkswagena czy Renault-Nissan-Mitsubishi. Już w 2016 roku traktujący o problemie raport Amnesty International wywołał międzynarodową falę krytyki skierowanej pod adresem m.in Apple.

Paweł Rygas

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy