Co piąty właściciel elektryka... wrócił do auta spalinowego!

Często słyszymy, że auta elektryczne to jedyna przyszłość motoryzacji, a osoby które je krytykują, zwyczajnie nie miały jeszcze okazji się żadnym przejechać. Tym ciekawiej prezentują się wyniki badania, zgodnie z którymi, po przesiadce na elektryka może nas czekać kubeł zimnej wody.

Badanie o którym mowa, zostało przeprowadzone przez Uniwersytet Kalifornijski, wśród miejscowych posiadaczy samochodów elektrycznych. Ankiety wypełniło 4167 gospodarstw domowych, ale nieco ponad połowa z nich w momencie brania udziału w badaniu, nie podjęła jeszcze decyzji o tym, czy pozostanie przy samochodzie elektrycznym. Co samo w sobie jest już ciekawe, ponieważ wydawałoby się, że gdybyśmy mieli do czynienia z entuzjastami elektromobilności, to można byłoby się spodziewać, że decydowali się na taki pojazd z pełnym przekonaniem, a posiadanie go byłoby spełnieniem ich oczekiwań. Tymczasem jakieś czynniki powstrzymywały ich przed podjęciem decyzji.

Reklama

To o jakich wskaźnikach możemy mówić, pokazuje grupa 1842 respondentów, którzy zadeklarowali się co do dalszego posiadania elektryka. 1458 z nich zdecydowało się pozostać przy takim aucie z czego 1213 już kupiło kolejne, a 245 wykupiło dotychczas użytkowane, po zakończeniu leasingu. Tymczasem 18 proc. osób zdecydowało się na powrót do samochodów spalinowych.

Głównymi powodami rezygnacji z auta elektrycznego była niedostatecznie rozwinięta infrastruktura ładowania oraz brak odpowiedniego przyłącza w domu, które pozwoliłoby na zainstalowanie wallboxa. Obiekcje całkowicie zrozumiałe, ponieważ współczesne elektryki mają na tyle duże baterie, że ich ładowanie ze zwykłego gniazdka trwa 40 godzin, albo i dłużej (wallbox skróciłby ten czas do około 8 godzin). Takie osoby mogą mieć poważny problem, jeśli jednego dnia zrobią większy przebieg, a w pobliżu nie ma żadnej ogólnodostępnej szybkiej ładowarki. Badania wykazały też, że co piąty respondent, który wrócił do auta spalinowego, to młody człowiek, często zmieniający miejsce zamieszkania, zwykle będący płci żeńskiej. Tu również można wskazać więc obawy co do możliwości ładowania auta (wybór elektryka musiałby powodować odrzucanie niektórych, możliwe że skądinąd atrakcyjnych, lokalizacji) i prawdopodobnie także obawy o zasięg, gdyby konieczna byłaby dalsza podróż.

Wyniki tej ankiety są bardzo ciekawe, by nie powiedzieć - zaskakujące. Przypomnijmy, że mowa tu o mieszkańcach Kalifornii. Stanu który kreował modę na elektromobilność od pojawienia się pierwszego Priusa w 1997 roku. To stan w którym w ubiegłym roku sprzedano prawie 133 tys. elektryków, co stanowiło 45 proc. całkowitej ich sprzedaży w USA! Jeśli mielibyśmy gdzieś szukać entuzjastów takich samochodów, a co za tym idzie także odpowiedniej dla nich infrastruktury, to Kalifornia byłaby jednym z kilku takich rejonów na świecie. Tymczasem okazuje się, że nawet tam, spory odsetek osób nie podziela tego entuzjazmu.

Oczywiście należy odnotować, że obiekcje wynikały głównie z powodów dotyczących infrastruktury ładowania. Można spodziewać się, że kiedy sytuacja w przyszłości się poprawi, to osoby które przesiadły się na auta spalinowe, wrócą do elektryków. Warto jeszcze na koniec wrócić do tych 56 proc. respondentów, którzy wzięli udział w ankiecie, ale nie zdecydowali jeszcze, czy pozostaną przy aucie elektrycznym. Jak mawiają niektórzy badacze "brak danej też jest daną", więc również z tego możemy wyciągać pewne wnioski. Poza tak oczywistym, że część z nich także powróci do aut spalinowych, nasuwa się o wiele ważniejszy. To nie są ludzie, którzy kupili elektryka z przekonań ekologicznych czy wizerunkowych. To osoby praktyczne, które muszą przekonać się, czy pojazd z takim napędem sprawdza się w ich przypadku oraz czy jego eksploatacja jest dla nich opłacalna. Gdyby tak nie było i kupili elektryka "z przekonania", "bo to przyszłość" lub z poczucia obowiązku "ratowania planety", nie mieliby podobnych obiekcji i nawet pewnie niedogodności, byłyby dla nich ceną wartą zapłacenia w imię wyższej idei. 

Tymczasem mieszkańcy Kalifornii, tak jak wszyscy inni na świecie, po prostu chcą się najpierw przekonać, czy auto elektrycznym jest dla nich dobrym rozwiązaniem. Szkoda że od 2035 roku władze odbiorą im możliwość wyboru. Podobnie jak w niektórych krajach, Kalifornia wyznaczyła już datę zakazu sprzedaży nowych aut spalinowych. Najwyraźniej zachodzi obawa, że za kilka lat nadal będą ludzie nieprzekonani do elektromobilności, więc lepiej prewencyjnie odebrać im prawo decydowania, co według nich jest dla nich samych lepsze.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy