Toyota bez podwyżek
Prezes "polskiej" Toyoty ocenia potencjał polskiego rynku docelowo na 1 mln aut rocznie. Sam chce wziąć 10 proc. I obiecuje, że auta nie zdrożeją.
Toyota, zajmując w styczniu pierwszą pozycję w rankingu najlepiej sprzedających się aut osobowych w Polsce, zaskoczyła rynek. Jak przyznaje Hiroshi Kono, prezes Toyota Motor Poland, był to jednak: "jednorazowy strzał" związany z promocyjną wyprzedażą aut z 2004 r. Luty będzie znacznie słabszy. To jednak wcale go nie martwi.
- Możliwe, że w którymś miesiącu powtórzymy styczniowy sukces. Nie oczekuję jednak, że ten rok zakończymy na pierwszej pozycji. Najważniejsze dla nas zadanie to utrzymanie 10-proc. udziału w rynku - mówi Hiroshi Kono.
Co to oznacza?
- Prognozy Toyoty wskazują, że w tym roku Polacy kupią jedynie około 300 tys. nowych aut. Chcemy wziąć z tego 10 proc. Prędzej czy później polski rynek musi dojść do naturalnego dla niego potencjału miliona aut rocznie. Musimy się dobrze do tego przygotować, bo wtedy chcielibyśmy sprzedawać 100 tys. sztuk - dodaje szef Toyoty.
Ubiegły rok Toyota zakończyła na trzecim miejscu - za FIAT i Skodą. Japoński koncern sprzedał 33,5 tys. aut - o 6,6 proc. więcej niż w 2003 r.
Nadzieje i obawy
Toyota nie ma jednak zamiaru walczyć o polski rynek dzięki zniżkom czy upustom.
- To nie mieści się w długofalowej polityce Toyoty. Będziemy walczyć jakością samochodów, usług oraz poszerzaniem gamy modeli - zapewnia Hiroshi Kono.
W tym roku największą nowością ma być wprowadzenie do sprzedaży najmniejszego w całej gamie modelu aygo. Auto będzie produkowane w fabryce w czeskim Kolinie (o taką inwestycję kilka lat temu bezskutecznie zabiegała też Polska). Aygo to duże nadzieje, ale także obawy.
- Nie możemy pozwolić, by aygo pożarł yarisa. Trzeba będzie więc odpowiednio wyważyć proporcje sprzedaży obu modeli - dodaje prezes Kono. Prawdziwym rokiem Toyoty będzie jednak dopiero 2006 r., kiedy do sprzedaży trafi m.in. nowy yaris.
Sprzedaż Toyoty realizowana jest w Polsce przez sieć liczącą 57 dilerów. W tym roku uruchomionych ma zostać kolejnych 5-6 salonów. Firma chce jednak zweryfikować plany dotyczące rozwoju sieci i wielkości sprzedaży. - Rynek w ubiegłym roku załamał się. Musimy na nowo przeanalizować jego głębokość i dlatego nasz plan rozwoju do 2008 r. zostanie gruntownie zmieniony. Nową strategię zaprezentujemy za półtora miesiąca. Być może nasze plany dotyczące sprzedaży i wielkości sieci pozostaną niezmienione, ale wydłuży się okres do ich dochodzenia - stwierdził szef TMP. Odmówił jednak podania jakichkolwiek konkretów.
Słabszy rok
Załamanie rynku oznacza także, że Toyota nie powtórzy sukcesu z roku finansowego, który skończył się w marcu 2004 r. Zysk netto przekroczył wówczas 70 mln zł.
- Pozostaniemy zyskowni, ale wynik będzie znacznie mniejszy - przyznaje prezes Kono.
Toyota może mieć jeszcze jeden powód do obaw. Jeśli złoty straciłby znacząco na wartości, cena importowanych aut teoretycznie powinna skoczyć do góry. Czy Toyota zaryzykuje podwyżkę cen?
- Jeśli nawet złoty poleci na łeb, na szyję, nie możemy pozwolić sobie na podnoszenie cen. Musimy to przetrzymać i pogodzić się choćby z przejściową stratą części dochodów - deklaruje szef Toyoty.