Testujemy używane: Renault Thalia

Aby powstał nowoczesny samochód, niezbędny jest cały sztab ludzi. Setki inżynierów w pocie czoła pracują nad tym, by pojazd był bezpieczny, szybki komfortowy i... ładny.

Z perspektywy przeciętnego człowieka najłatwiej jest oceniać starania tych ostatnich - stylistów. Myli się jednak ten, kto sądzi, że to właśnie oni zawsze mają decydujący wpływ na wygląd auta.

W przypadku Renault Thalia priorytetem były koszty, więc pieczę nad projektem objęli księgowi. Zadanie, jakie wyznaczyli oni inżynierom było proste - należało przerobić znane wszystkim Clio na rodzinnego sedana.

Rola stylistów została natomiast ograniczona jedynie do kosmetyki. Ten samochód nie musiał być ładny, miał być przede wszystkim tani i pakowny.

Co więcej, w celu maksymalnego zmniejszenia wydatków, produkcję auta ulokowano w Turcji. Czy jednak z połączenia francuskiej techniki i tureckiego wykonania może powstać coś dobrego? Zobaczmy...

Reklama

Podobnie, jak w przypadku innych, skleconych naprędce sedanów, także i ten nie grzeszy urodą. Aż po tylne słupki autko wygląda niemal identycznie jak Clio drugiej generacji i tylko wprawne oko dostrzeże nieco inne zderzaki czy wlot powietrza. Bagażnik sprawia natomiast wrażenie "doklejonego" i zdaniem wielu, koliduje z sympatycznym wizerunkiem przodu. Tak czy owak, kufer dobrze spełnia swoje zadania. 510 litrów pojemności to wynik mogący wprawić w kompleksy niejedno kombi.

Niestety, tnąc koszty, postanowiono pójść na łatwiznę. Zawiasy głęboko wnikają do wnętrza, pomniejszając tym samym funkcjonalność.

"Doklejenie" do Clio bagażnika, prócz pogorszenia prezencji, miało również inne skutki. By wzmocnić konstrukcję, niezbędne okazały się blaszane rozpórki, które skutecznie ograniczają lukę, powstałą po złożeniu oparć tylnych. Nie jest to może istotny mankament, niemniej jednak raz do roku, gdy zechcemy przewieźć choinkę trzeba się będzie nieźle nagłówkować.

W środku odnajdziemy znaną z Clio deskę rozdzielczą, chociaż materiały użyte do jej wykończenia zdają się być nieco bardziej tandetne. Próżno tu szukać, miękkich tworzyw czy chociażby welurowej tapicerki. W kokpicie dominuje szary plastik, a ciemne wstawki mogą nieco przytłaczać.

Na szczęście, spasowanie elementów jest poprawne i kokpit nie wydaje nieprzyjemnych dźwięków. Z ergonomią nie jest najgorzej, ale do niektórych rozwiązań będziemy się musieli przyzwyczaić. Zaskakuje np. niecodzienne (choć wygodne) umiejscowienie włącznika świateł awaryjnych, na tunelu środkowym. Trzeba się będzie też nauczyć, że przyciski sterowania szybami i centralnym zamkiem znajdują się obok lewarka zmiany biegów (konieczność odrywania pleców od oparcia), a włącznik ogrzewania szyby tylnej jest po lewej stronie kolumny kierownicy.

Ilość miejsca, oferowana przez przedział pasażerski powinna zadowolić małe rodziny. Na przednich fotelach jest całkiem przestronnie i nawet w grubych kurtkach, kierowca i pasażer nie powinni trącać się ramionami. Plus za płynną regulacje oparć, minus za brak możliwości regulacji wysokości fotela kierowcy - sumując: bilans wyszedł na zero...

Niestety, z tyłu jest już gorzej. Szerokie słupki kradną przestrzeń na głowę, a na ilość miejsca dla nóg nie będą narzekać jedynie dzieci w wieku szkolnym.

Kierowca ma przyzwoite warunki pracy. Zegary są bardzo czytelne, lecz dostarczają tylko podstawowych informacji. Poskąpiono nawet obrotomierza.

Pakiet wyposażenia testowanego egzemplarza obejmował: 2 poduszki powietrzne, elektryczną regulację szyb i lusterek oraz centralny zamek ze zdalnym sterowaniem. Nie da się jednak ukryć, że w przypadku tego modelu jego głównym atutem miała być cena. Zabrakło chociażby bardzo przydatnego wspomagania układu kierowniczego, czy ABSu. Zaoszczędzono również na tapicerce (śladowe ilości), a dla pasażerów tylnej kanapy przewidziano tylko jedną popielniczkę (montowaną w prawych tylnych dziwach).

Do mocnych stron auta trzeba zaliczyć jednostkę napędową. Testowany model posiadał standardowy, do niedawna, motor o poj. 1,4 l i mocy 75KM (114Nm). Wielopunktowy wtrysk paliwa i klasyczna ośmiozaworowa głowica, gwarantują elastyczność i przyzwoity apetyt na paliwo. 12,5 s. do 100 km/h oraz prędkość maksymalna oscylująca w granicach 170km/h, pozwalają całkiem sprawnie poruszać się tym autkiem.

W codziennej eksploatacji Thalia radzi sobie dobrze i tylko, gdy weźmiemy na pokład komplet pasażerów, można nieco narzekać na brak mocy. Zużycie paliwa jest do przyjęcia. Średnio, na pokonanie setki wystarczy niecałe 8 litrów PB95. Przy agresywnej jeździe, w cyklu miejskim zużycie wzrośnie do ok. 10 l.

Przyjemnie zestrojone podwozie zapewnia wysoki, jak na swoją klasę, komfort i bezpieczeństwo. Samochód prowadzi się pewnie, nie powodując przy tym "wytrząsania" pasażerów. Narzekać można jedynie na ciężko pracujący układ kierowniczy pozbawiony serwa. Fotele są wygodne, ale trzymanie boczne nie jest ich mocną stroną.

Pozytywnie można oceniać działanie skrzyni biegów. Przełożenia dobrano rozsądnie, a operowanie lewarkiem nie sprawia żadnych problemów.

Kierowca ma dobrą widoczność we wszystkich kierunkach, chociaż lusterka zewnętrzne mogłyby być nieco większe.

Thalia nie należy do aut przesadnie awaryjnych, więc o typowych usterkach trudno mówić. Czasami zdarzają się awarie pompy wodnej (przecieki) czy niedomagania elektryki. Także trwałość łożysk(zwłaszcza kół przednich) nie należy do najwyższych, a ich zużycie objawia się typowym "huczeniem". W niektórych egzemplarzach denerwować mogą także kiepskiej jakości, łamiące się plastiki (np. pękające mocowania klamek wewnętrznych).

Należy przyznać, że nowa polityka Renault jest bardzo rozsądna. Zarówno Thalia jak i Dacia Logan to auta, które dobrze "trafiły" w oczekiwania klientów. Niektórzy zarzucają im wprawdzie, że samochody te pełnią rolę typowych jeździdełek i nie prezentują sobą nic ciekawego. Jest to oczywiście prawda, ale w ciągłej pogoni za nowoczesnością i ekstrawagancją konstruktorzy zdają się zapominać, że taka jest właśnie podstawowa funkcja samochodu. Renault powoli zajmuje miejsce Volkswagena, który coraz skuteczniej odchodzi od wizerunku producenta pojazdów "dla ludu".

Francuzom jak widać opinia taka nie przeszkadza i coraz śmielej wkraczają w segment aut dla przysłowiowego "Kowalskiego". Czy jest to słuszna droga? Wyniki sprzedaży Thalii i Logana pokazują, że chyba tak... Paweł Rygas

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: używana | testowanie | NAD | kierowca | Auta
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama