Tesla ma kolejne problemy. Zarzuty o oszukiwanie klientów i inwestorów
Pojawiają się kolejne informacje o śledztwach prowadzonych w sprawie Tesli, które wskazują, że firma mogła celowo wprowadzać w błąd swoich klientów i inwestorów. Głównym problemem może być tu postawa samego Elona Muska, który wielokrotnie przekonywał, że auta jego marki potrafią jeździć samodzielnie.
Zaledwie kilka dni temu pisaliśmy o ustaleniach NHTSA czyli amerykańskiej federalnej agencji ds. bezpieczeństwa ruchu drogowego, która zbadała okoliczności 1170 wypadków z udziałem samochodów Tesli, do jakich doszło na przestrzeni 1,5 roku, a w wyniku których zginęły 43 osoby.
W dużym skrócie wnioski z przedstawionego raportu są takie, że nie stwierdzono nieprawidłowości w działaniu systemów, które Tesla nazywa autopilotem. Poważne zastrzeżenia są natomiast do samej nazwy oraz sposobu w jaki firma przedstawia swoje rozwiązanie. Mówiąc o "autopilocie" jednoznacznie sugeruje kierowcom, że jej modele potrafią w pełni samodzielnie poruszać się po drodze.
Na niewłaściwość takiego nazewnictwa zwrócił już uwagę cztery lata temu niemiecki odpowiednik Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów, a rację mu przyznał sąd w Monachium. Podobnie jak niemieccy prawnicy, również eksperci z NHTSA nie mają wątpliwości, że kierowcy biorący udział w wypadkach nie reagowali lub reagowali z opóźnieniem na ostrzeżenia samochodu, ponieważ byli przekonani, że "autopilot" oznacza jazdę autonomiczną. Tymczasem są to zwykłe systemy wsparcia, takie jak obecne w większości samochodów dostępnych na rynku, które co prawda potrafią same utrzymywać pojazd na pasie ruchu i hamować w razie wykrycia innych uczestników ruchu, ale wymagają stałej kontroli ze strony kierowcy i gotowości do ewentualnej interwencji.
Ktoś może powiedzieć, że może faktycznie Tesla zbyt optymistycznie nazwała swoje systemy wsparcia "autopilotem", ale przecież nikt rozsądny nie uważa, że w takim razie nie musi nic robić jako kierowca. Problem tylko w tym, że od lat już w konfiguratorze Tesli widnieją informacje, że na przykład Model S standardowo wyposażony jest w autopilota, a za dopłatą 19,5 tys. zł otrzymujemy "rozszerzonego autopilota". Z kolei na 39 tys. zł wyceniono pozycję nazwaną "pełna zdolność do samodzielnej jazdy" - jak kupujący Teslę ma rozumieć takie rozwiązanie, jeśli nie właśnie dostęp do pełnej autonomii? Co prawda producent zastrzega, że "automatyczne kierowanie na ulicach miast" to funkcja "nadchodząca", ale sugeruje to, że "nadejdzie" ona niebawem (tymczasem "nadchodzi" już od kilku lat).
Przeświadczenie, że Tesle potrafią samodzielnie jeździć podsycał od lat sam Elon Musk. Już w 2016 roku jego firma opublikowała wideo, pokazujące zapis z przejazdu trasy liczącej 10 km, którą auto miało pokonać samodzielnie. Jak jednak wyszło na jaw rok temu, całość była spreparowana - pojazd najpierw dokładnie "nauczył się" całej drogi, przejazdów było kilka i konieczne były podczas nich interwencje ze strony osoby siedzącej za kierownicą. Całość jednak zmontowano tak, aby nie było to widoczne. Później Tesla publikowała kolejne nagrania, mające udowodnić, że jej samochody potrafią poruszać się autonomicznie. Raczej nie działo się to bez wiedzy i zgody Muska.
Wielka akcja serwisowa Tesli. Setki tysięcy aut mogą stwarzać zagrożenie
Zresztą firma nie ograniczała się tylko do suchych zapewnień i publikowania nagrań. W grudniu 2022 roku udostępniono kierowcom w USA "pełną autonomię". Była to co prawda funkcja wprowadzona testowo, ale korzystać z niej mógł każdy chętny. Jednak już w lutym 2023 roku NHTSA stwierdziła, że funkcja ta prowadzi do niebezpiecznych sytuacji na drogach i należy ją wycofać.
Właśnie kwestie autonomicznych możliwości modeli Tesli znalazły się pod lupą amerykańskich śledczych. Dochodzenie w tej sprawie zaczęło się już w 2022 roku i nadal trwa, ale pojawiły się pierwsze informacje w tej sprawie.
Nadal nie wiadomo, jakie zarzuty zostaną ostatecznie postawione Tesli, ale bardzo prawdopodobne jest oskarżenie o oszukiwanie klientów oraz oszustwo wobec inwestorów. Są to ciężkie kryminalne zarzuty, ale śledczy nie wiedzą jeszcze, jak ocenić całą sprawę. Rozważane są dwa warianty - pierwszy jest taki, że przedstawiciele Tesli celowo wprowadzali wszystkich w błąd na temat technologii jaką faktycznie dysponują. Drugi zaś taki, że sami wierzyli, iż są w stanie dostarczyć odpowiednią technologię, ale ostatecznie nie udało im się jej stworzyć.
Aby to ustalić, śledczy badają między innymi przekaz medialny firmy, wystąpienia Elona Muska, jego tweety oraz oświadczenia pracowników Tesli.