Przekręt ze stacjami?
Wykup za miliony marek czy przejęcie za grosze? Takie pytanie zadają sobie właściciele 50 stacji benzynowych działających w całej Polsce w biało czerwonych barwach firmy DEA. Większość z tych stacji została przejęta przez firmę Shell. Wraz z nowym właścicielem pojawiły się olbrzymie kłopoty.
To nie milionowa operacja, a groszowe oszustwo - uważają ci którzy do nie dawna sprzedawali paliwo w ramach stacji DEA. Jak dotąd jedyne koszty Shella to 36,60 złotych opłaty za jeden dokument. Nowa spółka nie jest jeszcze formalnie zarejestrowana i uwaga posługuje się nie swoim NIP-em. Jedna ze stacji benzynowych w Nowym Sączu dziś nie ma żadnych barw, stare zdjęto, ale po decyzjach administracyjnych i wniesieniu sprawy do sądu zawieszono tworzenie nowego wizerunku. Podobnie jest na stacji w Gliwicach - podczas jej przejmowania doszło nawet do awantur z udziałem ochroniarzy.
Reporterka RMF rozmawiała na ten temat z przedstawicielami Shella. Ich zdaniem, problem polega na tym, że właściciele stacji, którzy podpisali umowy z DEĄ stawiają swoje warunki. Shell nie na wszystkie warunki chce przystać. Rzecznik firmy dodał, że w sądzie na rejestrację czeka już wniosek nowej nazwy, zaś przypadek użycia NIP-u był tylko incydentem. Przepychanki - takie jak te z Gliwic - to wynik nieprzyjęcia nowych ofert współpracy, zaś wszelkie opłaty od wartości milionowej operacji zostaną przez Shell wniesione. Cała akcja przejęcia ma zakończyć się za kilka tygodni.