Ostatni Lexus LFA wyjechał z fabryki 10 lat temu. Następca będzie elektryczny?
W grudniu mija dokładnie 10 lat od zakończenia produkcji jednego z najbardziej wyjątkowych aut w historii motoryzacji - Lexusa LFA. Wyposażony w wolnossący silnik V10 powstał w liczbie zaledwie 500 egzemplarzy i niemal z miejsca stał się prawdziwą legendą. Niedawno japoński producent zaprezentował prototyp jego następcy.
Lexus LFA - niepowtarzalny samochód z niepowtarzalnym silnikiem
Pomimo, że cała konstrukcja Lexusa LFA była wyjątkowa, największe wrażenie robił jego innowacyjny silnik V10. 4-litrowa jednostka napędowa o oznaczeniu 1LR-GUE mogła pochwalić się mocą 560 KM oraz momentem obrotowym 460 Nm. Wolnossący silnik kręcił się do aż 9 500 obrotów na minutę i był połączony z 6-biegową skrzynią automatyczną z łopatkami do zmiany przełożeń.
Dużym zaskoczeniem była także budowa samego motoru. V10 montowane w supersamochodzie Lexusa posiadało wymiary mniejszego silnika V8 oraz masę jednostki V6. Jak to możliwe? W jego konstrukcji wykorzystano wytrzymałe i bardzo lekkie materiały. Blok i głowice silnika były aluminiowe, pokrywy głowic z magnezu, a kute korbowody z tytanu. Z tego samego materiału wykonano 40 zaworów silnika, a wytrzymała stal narzędziowa posłużyła do wykonania dźwigni zaworowych.
Nisko położony środek ciężkości oraz odpowiednie smarowanie to efekt zastosowania suchej miski olejowej, czyli rozwiązania znanego z aut wyścigowych. Jednostka, która przenosiła moc na tylne koła, została umieszczona z przodu, ale jak najbliżej kabiny, by zapewnić odpowiedni rozkład mas oraz jak najlepsze prowadzenie.
Osiągi i konstrukcja silnika przyniosły mu równie wielką sławę, co jego dźwięk przypominający auta Formuły 1 z przełomu wieków. Do pracy nad akustyką napędu zaproszono specjalistów z Yamahy. Charakterystyczny dźwięk uzyskano dzięki specjalnej komorze w układzie dolotowym, a efekt wzmacniał tytanowy, dwudrożny układ wydechowy z dodatkowym zaworem, który przy wysokich obrotach kierował spaliny poza komory tłumiące. Dodatkowe wrażenia dźwiękowe we wnętrzu zapewniały trzy kanały prowadzące od komory silnika do kabiny.
Nadwozie z kompozytów i duże możliwości konfiguracji
Także design Lexusa LFA był nieporównywalny z żadnym innym supersamochodem. Charakterystyczne znaki stylistyczne marki okraszono agresywnymi liniami oraz rasowymi wlotami powietrza. Także z tyłu zadbano o odpowiednia wrażenia za sprawą masywnego zderzaka, potężnych kratek tylnych chłodnic, czy charakterystycznego już potrójnego wydechu na planie trójkąta. Całość wieńczył spojler, który samodzielnie wysuwał się po przekroczeniu 80 km/h.
Do budowy samochodu wykorzystano ultralekkie materiały kompozytowe zbrojone włóknem węglowym. Wykonano z nich aż 65 proc. nadwozia auta. Samochód miał 4 506 m długości, 1 219 mm wysokości, 1 895 mm szerokości, a rozstaw osi wynosił 2 606 mm. Waga? Niewiele ponad 1500 kg.
Włókno węglowe trafiło także do wnętrza modelu, gdzie wraz z wszechobecną alcantarą tworzyło wrażenie przebywania w wyścigowym bolidzie. Co więcej - każdy egzemplarz Lexusa LFA miał swoją wyjątkową tabliczkę z numerem, a marka pozwalała klientom na bardzo głęboką personalizację auta. Liczba możliwych kombinacji dochodziła ponoć do 30 miliardów.
Lexus LFA w wersji specjalnej
W 2012 roku Lexus zaprezentował LFA w limitowanej do 50 sztuk wersji Nürburgring Package, która pozwalała na jeszcze lepsze osiągi na torach wyścigowych. Auto zyskało specjalnie w tym celu zaprojektowany pakiet aerodynamiczny, w tym m.in. nowy przedni spojler oraz duże tylne skrzydło w stylu aut wyścigowych klasy GT. Zawieszenie obniżono o 10 mm, zastosowano jeszcze lżejsze felgi z kutego aluminium oraz wyczynowe opony Bridgestone Potenza RE070.
Delikatnie zmodyfikowano też układ napędowy. Silnik wytwarzał 571 KM, czyli o 11 więcej od wersji standardowej. Zmodyfikowano też skrzynię biegów, która zmieniała przełożenia w czasie 0,05 sekundy szybszym.
Ostatnim Lexusem LFA, który w grudniu 2012 roku opuścił bramy fabryki Motomachi, był właśnie egzemplarz w wersji specjalnej Nürburgring Package w kolorze białym.
Następca będzie elektryczny?
Chociaż czasy się zmieniają, Lexus wciąż chce podążać śladem tego wyjątkowego modelu. Dowodem na to niech będzie zaprezentowany w 2022 roku prototypowy Lexus Electrified Sport, będący potwierdzeniem, że japońska marka wciąż chce oferować supersamochody - tym razem jednak z napędem elektrycznym.
Za design prototypu odpowiada kalifornijskie studio Calty. Podkreśleniem motorsportowego rodowodu auta ma być m.in. długa maska z wlotami powietrza, dwuosobowa kabina tuż przed tylną osią, duże koła, muskularne przetłoczenia oraz detale jak hamulce z pomalowanymi na niebiesko zaciskami.
Lexus Electrified Sport
Auto jest w równym stopniu popisem designerów jak i inżynierów. O odpowiednią aerodynamikę dbają przedni pas z wlotami powietrza i spojlerem, smukłe lusterka boczne czy imponujących rozmiarów tylny dyfuzor, a w układzie napędowym będzie możliwość zastosowania baterii ze stałym elektrolitem. Według przewidywań Lexusa wyposażone w nią auto będzie przyspieszało od 0 do 100 km/h w czasie nieco ponad 2 s, a jego zasięg wyniesie około 700 km.
***