Nowy samochód za mniej niż 10 tysięcy?!
Chociaż przeciętny kierowca najczęściej nie zdaje sobie z tego sprawy, to wiele koncernów samochodowych znajduje się obecnie w trudnej sytuacji finansowej.
Wynika to z wielu przyczyn. Tradycyjnie największe rynki jak europejski i amerykański - są mocno nasycone. Cykl życia modeli jest coraz krótszy, co wiąże się ze sporymi nakładami na opracowywanie coraz to nowych konstrukcji. Do tego dochodzi coraz większa presja na ekologiczność pojazdów (i nie chodzi tu o nawiedzonych ekologów, ale ustawodawców, którzy ustalają normy emisji spalin i którym spać nie daje emisja CO2), co znowu przekłada się na badania, a tym samym koszty...
Czy jest sposób, by jakoś wybrnąć z tej sytuacji? Owszem!
Pojawił się bowiem nowy, olbrzymi rynek, bardzo chłonny, na którym nikt nie przejmuje się hasłami pt. "ograniczanie emisji dwutlenku węgla". Mowa o Azji, a w szczególności Chinach.
Oczywiście, jak to w życiu bywa, nie ma róży bez kolców. Największym kolcem rynku chińskiego jest więc słaba siła nabywcza potencjalnych konsumentów. A więc: samochód chciałby każdy, tylko go na niego nie stać.
Koncerny samochodowe szukają więc wyjścia z tej sytuacji. Np. Chrysler przy współpracy chińskiej marki Chery planuje uruchomienie w Państwie Środka produkcji samochodu, którego cena zamknie się w... 5 tysiącach dolarów. Możliwości produkowania taniego samochodu w Chinach bada Honda, a najbardziej rewolucyjnie brzmią doniesienia, że Renault i Nissan wraz z indyjską firmą Tata zamierzają wyprodukować samochód, którego cena będzie wynosiła około 3 tysiące dolarów!
Do tych ostatnich zapowiedzi motoryzacyjny świat podchodzi jednak z nieufnością. Nie brak głosów, że obecnie nie jest możliwe produkowanie samochodów o cenie niższej niż 5 tysięcy dolarów. Nawet w Chinach...
Jak będzie naprawdę, przekonamy się pewnie za kilka lat. Bo otwarte zostaje pytanie co otrzymamy za te 3 lub 5 tysięcy dolarów. Przecież samochód samochodowi nierówny...