Diesel na historycznie niskim poziomie. Hybrydy szaleją

Nowe normy emisji CO2 obowiązujące od 1 stycznia oraz epidemia koronawirusa, wywołały małą rewolucję na rynku motoryzacyjnym. Udział diesli spadł do najniższego poziomu od ćwierć wieku. Z kolei już co szóste auto wyjeżdżające na drogi jest hybrydą, elektrykiem lub ma inny alternatywny napęd.

Nie jest żadną tajemnicą, że sytuacja na rynku motoryzacyjnym jest daleka od idealnej. Pandemia, zamknięcie wielu gospodarek, konieczność zachowania dystansu społecznego, czasowe wstrzymanie produkcji w wielu fabrykach - wszystko to mocno ograniczyło popyt na nowe auta. W statystykach było to dobrze widać już w pierwszym kwartale roku - tylko we Włoszech sprzedaż nowych aut osobowych spadła o 50 proc., we Francji o 36,6, a w Niemczech o 23 proc. Są jednak segmenty, które nie odczuły spadków, a zanotowały spore wzrosty w tym segmencie. Pomimo ogólnego kryzysu, świetnie sprzedawały się auta z napędami alternatywnymi - głównie elektryki i hybrydy.

Z danych stowarzyszenia ACEA, zrzeszającego wszystkie marki obecne na starym kontynencie wynika, że od 1 stycznia do 31 marca w całej Europie sprzedano łącznie 544 tys. aut z alternatywnym napędem - aż o 46,3 proc. więcej niż rok wcześniej. Jednocześnie zdobyły one aż 17,8 proc. w całym rynku. Głównie kosztem diesla, którego sprzedaż w tym okresie spadła o 36,2 proc. Jednocześnie jego udział skurczył się do poziomu z połowy lat 90. (jest już poniżej 30 proc.).

Reklama

Zdaniem ekspertów te przemiany na rynku są efektem nowych unijnych regulacji, dotyczących emisji dwutlenku węgla, jakie obowiązują od 1 stycznia (maksymalnie 95 g/km). W ślad za nimi wiele krajów wprowadziło opodatkowanie aut zależne od tego, ile CO2 produkuje dany model. Część rządów zdecydowała się również dopłacać do zakupu aut o zerowej lub bardzo niskiej emisji.

Sprzedaż aut z napędem wyłącznie elektrycznym (BEV) wzrosła o 58,2 proc., co w liczbach bezwględnych oznacza 130 tys. sprzedanych aut. Procentowo najbardziej urosły hybrydy plug-in (PHEV) bo o 126 proc., ale liczbowo było ich mniej niż elektryków - 98 tys. Z kolei hybrydy (HEV) rozbiły bank, jeżeli chodzi o sprzedaż ilościową - w pierwszym kwartale na drogi Europy wyjechało ich ponad 310 tys. (wzrost o 49 proc.). W dokładnych statystykach stowarzyszenia ACEA wygląda to tak: BEV: 130 297, PHEV: 97 913, HEV: 310 308

Wygląda zatem na to, że w czasach epidemii kierowcy zmieniają swoje nawyki. Zdaniem niektórych ekspertów, sam koronawirus też ma na to wpływ - po prostu zaczęliśmy bardziej cenić i szanować swoje zdrowie. I klienci, kupując nowe auto, przywiązują wagę do tego, co wylatuje (bądź nie) z jego rury wydechowej. Biorą pod uwagę np. fakt, że obecnie hybrydy (HEV) kosztują tyle, co porównywalne auta konkurencji z dieslem, ale mniej palą. Zaś po mieście przez 60-70 proc. czasu jeżdżą wyłącznie na silniku elektrycznym, minimalizując emisję jakichkolwiek spalin.

Fakt, że auta z alternatywnymi napędami tak dobrze się sprzedają, uchronił niektóre marki przed spadkami. O ile cały rynek w pierwszym kwartale był 25 proc. na minusie względem ubiegłego roku, to np. Porsche zanotowało wzrost o24,1 proc. - dzięki wprowadzeniu do sprzedaży elektrycznego Taycana. Z kolei japoński Lexus, który w każdym ze swoich modeli oferuje napęd hybrydowy, wzrósł o 1,4 proc. I to w czasie, gdy np. Audi czy Volvo zanotowały spadki o 18-19 proc.

Z marek popularnych zaskakująco dobrze wybroniła się Toyota, która również "hybrydami stoi". Od stycznia do marca straciła tylko 7,3 proc. klientów, podczas gdy spadek u Volkswagena wyniósł w tym czasie 24 proc., w Renault 31,8 proc., a w przypadku Forda - niemal 38 proc.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy