Brytyjska branża moto boi się brexitu

​Brytyjscy przedsiębiorcy z sektora motoryzacyjnego są poważnie zaniepokojeni brexitem. Formalne rozmowy ws. wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej rozpoczęły się w poniedziałek. Ich finał ma nastąpić za 2 lata.

Zareagował na to związek Society of Motor Manufacturers and Traders (SMMT), zrzeszający firmy motoryzacyjne, który w specjalnym oświadczeniu skierowanym do brytyjskiego rządu wskazał, że niedopuszczalne jest opuszczenie Unii bez wynegocjowanej nowej umowy, umożliwiającej działanie przemysłu motoryzacyjnego na dotychczasowych zasadach.

Jeśli to nie nastąpi, eksport samochodów będzie odbywał się na zasadach określonych przez World Trade Organization (WTO), a to oznacza wyższe cła i podatki.

Przedsiębiorcy ostrzegają, że wówczas straty dla całej motoryzacyjnej gałęzi przemysłu będą nieodwracalne, zagrożą łańcuchowi dostaw i konkurencyjności brytyjskich fabryk. Koszty produkowania samochodów w Wielkiej Brytanii drastycznie wzrosną, a to zapewne skłoni producentów do ulokowania produkcji w innych krajach.

Przypomnijmy, że Anglicy nie mają już właściwie własnych marek. W częściowo w brytyjskich rękach znajduje się jedynie niszowy Aston Martin. Vauxhall produkuje w modele Opla, a Jaguar i Land Rover znajdują się w hinduskich rękach. Rolls-Royce należy do BMW, a Bentley - do grupy Volkswagen. W Wielkiej Brytanii swoje zakłady mają jednak marki zagraniczne, np. duży zakład w Sunderland ma Nissan, który produkuje tam modele z przeznaczeniem na całą Europę, a także Honda.

Stanowisko przedstawicieli przemysłu zostało wyrażone w związku z wypowiedziami brytyjskiej premier Therese May, która powiedziała że "brak umowy jest lepszy niż zła umowa".

Reklama
INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy