Arrinera na sprzedaż? Są zainteresowani!

Niewykluczone, że "pierwszy polski producent supersamochodów" - Arrinera - wkrótce przestanie mieć cokolwiek wspólnego z Polską! Zakupem pakietu kontrolnego akcji firmy zainteresowane są spółki z Włoch i Omanu!

Jak czytamy w komunikacie giełdowym wystosowanym przez zarząd ERNE VENTURES S.A (fundusz Venture Capital posiadający 77 proc. udziałów w Arrinera S.A - przyp. red.) "w dniu 9 kwietnia 2017 r. podczas wyścigów na torze Hockenheim w Niemczech, w których brał udział samochód wyścigowy Arrinera Hussarya GT, został podpisany trójstronny list intencyjny pomiędzy spółkami Arrinera S.A., ERNE VENTURES, S.A. oraz spółką prawa włoskiego, dotyczący sprzedaży przez ERNE VENTURES całości lub części akcji spółki Arrinera S.A. lub sprzedaży przez Arrinera S.A. całości lub zorganizowanej części przedsiębiorstw spółek Arrinera Racing Ltd. oraz Arrinera Technology S.A".

Reklama

W dalszej części komunikatu zarząd informuje ponadto, że "został podpisany trójstronny list intencyjny pomiędzy spółkami Arrinera Racing Ltd., Arrinera Technology S.A. oraz spółką zarejestrowaną w Omanie dotyczący transferu technologii dotyczącej produkcji samochodów Arrinera. Wyżej wymienione spółki z Włoch oraz z Omanu pozostają w bliskiej kooperacji, planując wspólnie inwestycje w dalszy rozwój oraz produkcję samochodów wyścigowych i supersamochodów drogowych pod marką Arrinera". Czy oznacza to, że Arrinerę łączyć będzie z Polską jedynie nazwa pierwszego modelu?

Opublikowany komunikat pozostawia więcej pytań niż odpowiedzi. Sprzedaż "całości akcji Arrinera S.A" oznacza w praktyce przekazanie pakietu kontrolnego w ręce obcego kapitału. "Transfer technologii" rozumieć można, jako oddanie zagranicznym firmom praw do rozwiązań, które - jak wielokrotnie podkreślano (m.in. również w czasie pokazu auta w Ministerstwie Rozwoju, jaki odbył się pod koniec listopada 2016 roku) stanowią - tu cytat - "całkowicie polski projekt, zrealizowany z polskich funduszy, z wykorzystaniem polskiej myśli technicznej". Przy czym trzeba pamiętać, że silnik, czasem zwany sercem samochodu jednostka V8 produkcji General Motors.

Przypomnijmy, że jeszcze w styczniu Arrinera Racing Limited - spółka zależna od Arrinera S.A - poinformowała o otrzymaniu zaliczki na pierwszy egzemplarz wyścigowego bolidu. Anonimowy nabywca wpłacił wówczas na konto producenta zaliczkę w wysokości 53 897 funtów. W lutym informowano o otrzymaniu zaliczki w wysokości 52 000 funtów na drugi egzemplarz samochodu wyścigowego Arrinera Hussarya GT.

Samochody Arrinery zobaczyć też można było na Poznań Motor Show. W stolicy wielkopolski firma zaprezentowała "przygotowany do procesu homologacji samochód drogowy Hussarya 33 i jeden z egzemplarzy wyścigowego modelu Hussarya GT". Sęk w tym, że - w ocenie wielu zwiedzających - wystawione modele przypominały bardziej "makiety" niż samochody testowe z tzw. "preserii".

Arrinera Hussarya GT, na którą wpłacono już dwie zaliczki, to samochód o stricte torowym przeznaczeniu. Konstrukcja powstała w oparciu o ramę przestrzenną wykonaną z wysokowytrzymałej stali BS4T45. Wszystkie elementy poszycia karoserii zrobione są (a raczej mają być) z włókien węglowych.

Za napęd odpowiada - umieszczony centralnie - benzynowy silnik V8 o pojemności 6,2 l. Jednostka konstrukcji General Motors - w zależności od programu elektroniki sterującej - rozwijać może od 420 KM do 650 KM. Maksymalny moment obrotowy waha się między 580 Nm a 810 Nm. Napęd trafia na koła tylnej osi za pośrednictwem sekwencyjnej, sześciostopniowej skrzyni biegów sterowanej łopatkami przy kierownicy.

Wypada też dodać, że pierwsze starty na torze Hockenheim, w czasie który dojść miało do podpisania listów intencyjnych, nie były dla polskiego samochodu zbyt udane.

W pierwszym wyścigu amatorskiej serii DMV GTC (samochody są profesjonalne, ale kierowcy mają po prostu... pieniądze) dzieło polskich inżynierów sklasyfikowano na odległym - 10. miejscu w klasie. Niestety - czasy uzyskiwane przez Arrinerę GT wysoce odbiegały od konkurencyjnych pojazdów serii GT3. Zwycięskie Audi R8 LMP, prowadzone przez Markusa Pommera, przejechało najszybsze okrążenie w czasie 1:37.949 s. Arrinera z Andrew Scarborough za kierownicą pokonała swoje najszybsze okrążenie w... 1:57.955. 20 sekund to różnica kilku klas.

Jeszcze gorzej było, gdy za kierownicą usiadł Piotr R. Frankowski. Polak uzyskał czas najszybszego okrążenia 2:00.304 i nie ukończył wyścigu. Na torze Hockenheim wolniejsza (o niespełna 5 sekund) była jedynie prowadzona przez Jean-Lucaa Weidta najskromniejsza w stawce Toyota GT86!

Paweł Rygas

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy