Arrinera Hussarya. Rezygnacja z projektu. Nie będzie polskiego superauta

Pierwszy polskie superauto, Arrinera Hussarya, miało dumnie nosić nazwę nawiązującą do bohaterskich momentów naszej historii. Wszystko wskazuje na to, że przechodzi właśnie do historii. Nie sprzedano ani jednego samochodu, spółka została rozwiązana.

Przypomnijmy. Projekt mechaniczny Arrinery Hussarya został wykonany przez polskiego inżyniera, Krzysztofa Stelmaszczuka. Za kształt nadwozia oraz wygląd wnętrza odpowiadał polski designer - Pavlo Burkatskyy. Pakiet aerodynamiczny powstał pod nadzorem profesora Janusza Piechny i jego zespołu z Politechniki Warszawskiej. Poszycie z włókna węglowego oraz spawanie konstrukcji zostały wykonane w Polsce. Natomiast pozostałe części mechaniczne były kupowane u renomowanych producentów światowych, u których zaopatrują się wszyscy czołowi gracze motorsportu. Siedziba firmy Arrinera mieściła się w Anglii, w kolebce europejskiego sportu motorowego.

Reklama

Arrinera Hussarya GT miała być kierowana jest do specyficznej grupy odbiorców, którzy chcieli zacząć swoją przygodę w jednej z najciekawszych dyscyplin motorowych, czyli wyścigów klasy GT. 

"Nasz samochód chcemy dostarczać tzw. gentlemen drivers, czyli dojrzałym kierowcom, którzy osiągnęli odpowiedni status i sukces zawodowy, i teraz są gotowi do podjęcia rywalizacji sportowej na torze w klasie GT" - wyjaśniał przed laty  Piotr Frankowski, ówczesny członek zarządu Arrinera S.A. - "Tacy odbiorcy szukają auta, które jest szybkie, bezpieczne, ekonomiczne w eksploatacji i świetnie wygląda. Hussarya oferuje to w swoim pakiecie".

Cena samochodu wyścigowego wraz z pakietem części do sportu wynosić miała  299 tysięcy dolarów. Dla porównania, w tym przedziale cenowym dostępne były... kilkuletnie, używane Ferrari, Porsche czy Mercedesy, również w wersjach wyścigowych. Niekoniecznie jednak gentlemen drivers chcą nabywać takie okazy - często wolą wybrać nowe pojazdy. A Hussarya jest miała być nowa i składana ręcznie, co nadawać jej miało  dodatkowego charakteru.

Wsparcia projektowi udzielił nawet Mateusz Morawiecki. W 2016 Arrinera Hussarya została zaprezentowana przed siedzibą Ministerstwa Rozwoju. W prezentacji wzięli udział twórcy auta oraz Mateusz Morawiecki. Ówczesny wicepremier zajął miejsce w kabinie i chętnie fotografował się z wymontowaną sportową kierownicą, pozując przy samochodzie. Wydawało się, że wszystko zmierza w dobrym kierunku... 

Niestety, stało się inaczej. Oto co napisał kilka dni temu do akcjonariuszy Prezes Zarządu Arrinera S.A. Piotr Gniadek.

"Szanowni Państwo,. Przekazuję na Państwa ręce zaległy raport kwartał za II kwartał roku 2019. Był to okres w  którym Spółka zmagała się ze skutkami braku środków na finansowanie rozwoju swojego  sztandarowego projektu, to jest supersamochodu Arrinera, oraz ze skutkami wywołanego  tym kryzysu organizacyjnego. Pomimo podejmowanych w tym zakresie prób, nie udało się znaleźć niezbędnego  finansowania. W efekcie doprowadziło to do podjęcia decyzji o rezygnacji z rozwijania  projektu supersamochodu Arrinera i zbycia aktywów związanych z tym projektem, to jest wszystkich posiadanych akcji Arrinera Technology S.A., o czym Spółka poinformowała w  raporcie bieżącym ESPI nr 3/2021 z dnia 22 maja 2021 roku (...)"

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL