101 lat temu zaczęła się rewolucja w produkcji samochodów
7 października to jedna z najważniejszych dat w historii motoryzacji. 101 lat temu - 7 października 1913 roku - w fabryce Forda w Highland Park uruchomiono pierwszą linię montażową.
Wynalazek na zawsze odmienił nie tylko świat czterech kółek, ale - w trudny do przecenienia sposób - przyśpieszył rozwój ludzkości...
Chociaż w wielu podręcznikach do historii przeczytać można, że wynalazcą linii montażowej był Henry Ford, w rzeczywistości pomysł zrodził się w głowie jednego z szeregowych pracowników Ford Motor Company - Williama Klanna. Inspiracją okazała się być wizyta w... rzeźni. Gdy Klann spostrzegł podwieszone na hakach, przesuwające się na szynie, wołowe tusze, zaczął zastanawiać się nad możliwością wprowadzenia podobnego systemu przy produkcji samochodów. Pomysłem zainteresował dyrektora wykonawczego w Ford Motor Company - Petera E. Martina - a ten przedstawił go właścicielowi firmy.
27 września 1913 roku, po 5 latach pracy nad optymalizacją konstrukcji, zaprezentowano auto, które na zawsze zmieniło otaczającą nas rzeczywistość. Ford model T, bo o nim mowa, stał się pierwszym samochodem, na który mógł sobie pozwolić przeciętnie zarabiający obywatel. Stało się tak właśnie dzięki wprowadzeniu linii montażowej. W czasach, gdy pojazdy budowało się tygodniami nowy egzemplarz Forda T opuszczał fabrykę co trzy minuty! Początkowo zbudowanie kompletnego samochodu zajmowało 12 godzin. Później czas ten udało się skrócić do rekordowych 90 minut.
Właśnie wtedy zrodziło się słynne powiedzenie Forda, w myśl którego model T zamówić można było w każdym kolorze, pod warunkiem, że był nim kolor czarny. Powód był prozaiczny. Najdłuższym etapem produkcji auta było lakierowanie, a czarna - stworzona na bazie asfaltu - farba, po prostu schła najszybciej. Co więcej, Fordowi zależało na tym, by samochód - dosłownie - trafił pod strzechy. Tylne piasty zaprojektowano w taki sposób, by można było założyć na nie pas transmisyjny. Wówczas, po uniesieniu tyłu, samochód mógł służyć, jako napęd dla urządzeń gospodarczych.
Znaczenie linii montażowej trudno przecenić. Gdyby nie ona, do dziś podstawowym środkiem transportu byłby zapewne koń. Trzeba pamiętać, że w początkowym okresie produkcji za Forda model T zapłacić trzeba było 850 dolarów. Gdy fabryka ruszyła pełną parą, cena auta spadła do 290 dolarów. Dzięki Fordowi, niemalże z dnia na dzień, samochody stały się więc trzy razy tańsze!
Nie można też zapominać, że Henry Ford cieszył się ogromnym szacunkiem wśród pracowników. Doceniając ich umiejętności i pomysły racjonalizatorskie nie szczędził środków na wynagrodzenia. Dzięki zdobytemu doświadczeniu, już po trzech latach pracy, szeregowy robotnik zarabiać mógł przy linii po 5-7 dolarów dziennie. Forda model T można więc było kupić za równowartość trzech miesięcznych wypłat!
Popularność auta wynikała nie tylko z korzystnej ceny, ale też nowatorskiego podejścia do kwestii serwisu. Samochody trzeba było wówczas naprawiać we własnym zakresie dorabiając niezbędne części np. u kowali. Ford po raz pierwszy stworzył katalog podzespołów i zadbał o to, by te, które trzeba było wymieniać najczęściej, kupić można było w sklepach żelaznych. W taki sposób powstał zalążek współczesnych autoryzowanych sieci serwisowych.
Warto przypomnieć, że Ford model T ma też swój ogromny wpływ w zmotoryzowanie Polski. Jeszcze przed wybuchem I Wojny Światowej, w Warszawie przy ulicy Jerozolimskiej 59 mieściło się Biuro Techniczne "Atlanta" A. Loth i M. Pietruszka - "jeneralne przedstawicielstwo" fabryki Ford Motor Company. Po wojnie w Centralnych Warsztatach Samochodowych wyremontowano około 250 Fordów model T pozostawionych na ziemiach polskich przez zaborców. Pod koniec 1920 współpracę z Fordem nawiązała Spółka Akcyjna Handlowo-Przemysłowa ,,L.J Borkowski", znana pod nazwą "Elibor", która zajęła się dystrybucją modelu T i uruchomiła w Polsce produkcję traktorów Fordson.
W jednym z pierwszych wydanych w języku polskim prospektów reklamowych przeczytać można było, że "Samochód FORD jest budowany na drogi amerykańskie, które są znacznie gorsze od dróg wschodniej Europy"...
Paweł Rygas