Reklama

Segment aut miejskich zmniejsza się z każdym rokiem i w sumie nie ma się czemu dziwić. Wzrasta zamożność narodów europejskich (w tym polskiego), wobec czego każdy chce jeździć czymś większym wygodniejszym, bardziej komfortowym. Dlatego też tak chętnie przesiadamy się do wszelkiej wielkości SUVów, a pojazdy z nadwoziami typu hatchback czy kombi powoli odchodzą w zapomnienie. 

O ile jednak pragnienie posiadania (użytkowania) czegoś lepszego nie może dziwić, to ceny jakie zastajemy w polskich, ale i europejskich salonach, przyprawiają o zawrót głowy. Jeszcze dekadę temu, aby kupić nowe miejskie auto wystarczyło mieć na koncie około 30 tysięcy złotych. Przeglądając dzisiejsze oferty producentów, kwotę tą należy podwoić.

Dzisiejsze podwyżki cen nowych modeli uzasadniają rosnące koszty produkcji (stal i inne materiały drożeją), a także obowiązkowe wyposażenie bezpieczeństwa, wymagane przepisami Komisji Europejskiej. Nie bez znaczenia jest również fakt, że w obecnym czasie nawet producenci małych samochodów, chcą aby było one po prostu komfortowe na swój możliwy sposób.

Kiedy będziecie czytać ten tekst, uwzględnijcie, że bazowy model Aygo w poprzednim wcieleniu i w ostatniej ofercie kosztował 48 900 złotych. Aygo X - pojazd o tej samej nazwie, ale jednak zupełnie inny - po okresie promocyjnej sprzedaży wymaga inwestycji na poziomie 60 900 złotych.

X znaczy Cross, czyli więcej

Aygo w swoim trzecim wcieleniu nazywa się Aygo X i w tym miejscu należy się wyjaśnienie, jak czytać nazwę nowego modelu. Najprościej byłoby tak, jak się pisze, ale to byłoby zbyt oczywiste, zatem w nomenklaturze Toyoty, nowy miejski model nazywa się Aygo "Cross".

Tak naprawdę z poprzednikiem nowe Aygo dzieli jedynie nazwę. Najnowsza generacja zbudowana została na skróconej płycie podłogowej Yarisa, co w praktyce przekłada się na większe bagażnik i wnętrze. Jednak nie całe.

Zdecydowanie więcej miejsca jest na przednich fotelach. Powiększył się również bagażnik (teraz jego pojemność wynosi 231 litrów), ale na tylnych siedzeniach nic się nie zmieniło. Tam najlepiej czuć się będą dzieci i to w wieku do 14 lat (chociaż wiek nie nam znaczenia, ważniejszy jest wzrost).

Większy o 9 cm rozstaw osi został przez japońskich (przy współpracy z europejskimi) inżynierów skonsumowany właśnie na przednich siedzeniach i w bagażniku. Dlaczego nie poprawiono komfortu pasażerów tylnej kanapy?

Wynika to wprost z pozycjonowania Aygo X, które należy do segmentu A, czyli aut miejskich. Codzienna praktyka właścicieli takich samochodów to jazda w maksymalnie dwie osoby, no i oczywiście częste korzystanie z pojemności bagażnika podczas dużych zakupów. Jeśli autem miejskim jedzie więcej osób, to na krótkich dystansach, a na takich łatwiej jest znieść pewien dyskomfort na tylnych siedzeniach.

Dla wszystkich, czyli dla kogo?

Ciekawie zresztą definiowane są grupy docelowe modelu Aygo X. Dodajmy od razu - bardzo skrajne.

Z jednej strony będą to młode osoby, dla których miejska Toyota będzie pierwszym autem (bo na większy je nie stać) i będzie to zarazem najtańsza możliwość wejścia do świata japońskiego producenta.

Zdecydowanie na przeciwnym końcu skali plasuje się druga grupa potencjalnych odbiorców, dla których Aygo X będzie - tu przepraszam za może nieco zbyt brutalny język - ostatnim samochodem w życiu. Dorosłe dzieci są już na swoim, więc do poruszania się w dwie osoby mała Toyota będzie wystarczająca. Logiki temu rozumowaniu nie można odmówić.

Jeśli należycie do pierwszej grupy, czytajcie dalej bo to jest tekst o aucie dla was. Jeśli - z racji wieku - aspirujecie już do drugiej grupy, też możecie kontynuować lekturę. W perspektywie najbliższych lat, materiał o aucie kosztującym 60 tysięcy złotych, to rzadka okazja do złapania kontaktu z "tanią" motoryzacją.

Stylistyczne triki Japończyków

Powiększenie Aygo X nastąpiło za pomocą trzech prostych zabiegów. O jednym już wspominałem, to po prostu płyta podłogowa z większego modelu. Druga kwestia to podniesienie zawieszenia (prześwit wynosi 156 mm), a trzecia zastosowanie dużych 18-calowych kół. W sumie dało to ciekawy efekt w postaci dość niespodziewanej transformacji niepozornego hatchbacka w całkiem atrakcyjnego... SUVa. Transformacji, według mnie, niezwykle udanej. Być może nie jest to bulwarówka do lansowania się w Mielnie, ale na ulice polskich miast z pewnością wystarczy.

Użycie 18-calowych kół nie byłoby jednak możliwe, gdyby przemysł oponiarski nie dostarczył wystarczająco... wąskich opon. Aby uzyskać odpowiedni kąt skrętu kół, a co za tym idzie również promień skrętu, w Aygo X mają one szerokość 185 mm. Póki co takie ogumienie oferują jedynie dwie marki, ale w perspektywie czasu pewnie się to zmieni.

Podniesienie nadwozia oraz większe koła znacząco wpłynęły na pozycję kierowcy. Teraz punkt biodrowy jest aż o 5 centymetrów wyżej niż w poprzedniku, co wprost przekłada się na lepszy wgląd w sytuację wokół samochodu. Tą zmianę powinni docenić zwłaszcza kierowcy o niskim wzroście.

Kolejny dobrze przemyślany krok, to oferowanie dwukolorowego nadwozia. Czarne wykończenie dachu, tylnych błotników, nadkoli daje naprawdę ciekawy efekt, choć wymaga dołożenia paru złotych do lepiej wyposażonych wersji.

Jeśli jesteśmy już przy dopłatach to bez dwóch każdych pieniędzy warty jest materiałowy dach. Mimo, że klimat w Polsce nie zachęca do kupowania kabrioletów, jego otwarcie daje nam wrażenie jazdy właśnie takim samochodem i nawet jeśli w ciągu lata będziemy mieli kilka sprzyjających ku temu dni, nie pożałujemy żadnej wydanej na ten element złotówki.

Kolorowe wnętrze miejskiej Toyoty

Budżetowy pojazd wymaga od nabywców wielu kompromisów, jednak w przypadku Aygo X pewne oszczędności udało się zamienić w atuty, zwiększające atrakcyjność modelu. Tak jest na przykład z poszyciem drzwi, które nie obejmuje całego płata wewnętrznego, wobec czego w kabinie dobrze widoczny jest kolor nadwozia.

Japońscy inżynierowie dołożyli do tego akcenty w tym samym kolorze, dzięki czemu przeciętne wnętrze miejskiej Toyoty zrobiło się wesołe i radosne. Dobrze wyglądają również przednie fotele zintegrowane z zagłówkami.

Już w podstawowej specyfikacji, oznaczonej w katalogu jako Active, znajdziemy mnóstwo asystentów kierowcy, manualną klimatyzację, dotykowy wyświetlacz z możliwością bezprzewodowej synchronizacji smartfonów (CarPlay, Android Auto), a także centralny zamek i elektrycznie sterowane szyby w drzwiach przednich.

Analizując cenę Aygo X weźcie pod uwagę, że w poprzedniku tych dwóch ostatnich udogodnień w ogóle nie oferowano, więc porównując obie generacje postęp jest dobrze widoczny.

Zgłębiając tajniki lepszych konfiguracji, trafimy między innymi na kamerę cofania, w pełni LEDowe światła, czujniki parkowania, podgrzewane fotele, system bezkluczykowego dostępu, a nawet tapicerkę z elementami skóry ekologicznej. Jak na miejskie, a do tego budżetowe auto, to całkiem ciekawe opcje.

A propos wyposażenia dodatkowego - nie skąpcie grosza na opcjonalny system nagłośnieniowy JBL. Mimo, że wchodzący w skład zestawu subwoofer zmniejsza nieco pojemność bagażnika, to jakość dźwięku rekompensuje tą małą niedogodność.

Litr - to dużo czy mało?

Wiele opcji wyposażenia Aygo X to przeciwieństwo możliwości konfiguracji układu napędowego. Miejska Toyota napędzana może być wyłącznie litrowym, trzycylindrowym silnikiem o mocy 72 koni mechanicznych, który zestawić można z ręczną lub automatyczną skrzynią biegów.

Obie przekładnię zapewniają zbliżone osiągi (sprint do setki w czasie około 15 sekund), zużycie paliwa (średnio 5 litrów/100 km), ale to bezstopniowy automat zapewnia większy komfort. W dzisiejszych czasach, kiedy nasze miasta wypełnione są korkami, brak pedału sprzęgła szybko docenimy.

Litrowa jednostka wymaga wysokich obrotów, dlatego też czasami może być hałaśliwa. Cóż, w miejskim autku jest to akceptowalne.

Czeskie trojaczki

Poprzednia generacja Aygo powstawała w Czechach, gdzie produkowane były również bliźniacze konstrukcyjne modele Citroena i Peugeota. Powiedzenie "trojaczki z Kolina" obejmowało zatem również modele C1 i 106, jednak najlepiej sprzedającym się autem z tego tria była właśnie Toyota.

Od tego roku hasło "trojaczki z Kolina"  nabiera zupełnie nowego znaczenia, ponieważ 1 stycznia 2021 roku Toyota stała się jedynym właścicielem czeskiego zakładu. Zatem budowane na tej samej płycie auta (Yaris, Yaris Cross oraz Aygo X), z dużym przymrużeniem oka można uznać za trojaczki.

W okresie internetowej przedsprzedaży (koniec roku 2021), chęć zakupu miejskiej Toyoty zgłosiło 370 osób. Kiedy z początkiem tego roku ruszyła sprzedaż salonowa, łączna ilość zamówień wyniosła 732 egzemplarze. Bez jazd testowych, wynik ten można uznać za wręcz rewelacyjny, ale Toyota zawsze cieszyła się dużym zaufaniem klientów, którzy w ciemno kupowali prawie wszystkie modele.

Dotychczasowe statystyki wybory pokazują, że nabywcy Aygo X preferują dobrze wyposażone wersje (dominuje specyfikacja Style), raczej z ręczną skrzynią biegów, ale za to z dwukolorowym nadwoziem.

Aygo X w porównaniu do poprzedniej generacji to zupełnie inne auto. Wygodniejsze, lepiej wyposażone, ale wciąż miejskie. Ewidentnie Toyota wciąż wierzy w potencjał tego segmentu.

Pomagajmy Ukrainie - ty też możesz pomóc

***