Testujemy c-crossera

W dzisiejszych czasach konkurencja na rynku samochodów jest tak duża, że producenci na wszystkie sposoby szukają oszczędności.

Zaprojektowanie nowego auta pochłania olbrzymie pieniądze. Jednak mogą one być o połowę mniejsze, jeśli podzieli się je na dwóch. W efekcie takiej współpracy dwa koncerny będą sprzedawały ten sam produkt, powstający często w tej samej fabryce, różniący się jedynie nazwą oraz logo producenta.

Z taką sytuacją mamy do czynienia w wypadku mitsubishi outlandera i dwóch samochodów koncernu PSA, czyli peugeota 4007 i citroena c-crosser. Mieliśmy okazję przetestować ten ostatni model.

To pierwszy SUV w historii Citroena. Ta zasłużona na innych polach firma, nie ma więc doświadczenia w zakresie samochodów, którymi przy pewnej dozie odwagi można zjechać w teren. Dlatego mariaż z Mitsubishi, które z kolei w terenie "zjadło zęby", był udanym krokiem. Kolejnym ciekawym posunięciem był fakt zlokalizowania produkcji tego auta w... Japonii, w fabryce Mitsubishi. Przynajmniej dla Polaka auto japońskie będzie jeszcze długo lepsze od francuskiego...

Reklama

C-crosser to klasyczny SUV, czyli samochód, który "udaje" terenówkę. Autem tym można zapuścić się na nieutwardzoną drogę, ale już nie zaleca się zjazdu z niej. Za to łatwiej nim niż samochodem osobowym dojedziemy np. nad jezioro. Samochód standardowo posiada napęd na przednią oś, umieszczonym koło lewarka skrzyni biegów pokrętłem można "zapiąć" napęd 4x4, a nawet ustawić tryb Lock, czyli blokadę międzyosiową. Z tym, że wszystko realizowane jest elektronicznie, czyli w sytuacji ekstremalnej, gdy przegrzejemy olej w dyferencjale, komputer może sam odłączyć nam napęd tylnej osi. Tyle, że nikt nie ukrywa, że ten samochód nie jest przeznaczony do sytuacji ekstremalnych.

Wnętrze c-crossera należy zaliczyć do obszernych. Od razu jednak dodajmy, że nie warto przejmować się dumnym wpisem do dowodu rejestracyjnego, mówiącym o 7 pasażerach, które zmieszczą się w citroenie. Tak naprawdę zmieści się 5 osób, a na dodatkowej, składanej w bagażniku ławeczce może usiąść najwyżej dwójka dzieci.

Ciąg dalszy na następnej stronie.

Pojemność bagażnika waha się w zależności od ustawienia tylnej kanapy i średnio wynosi około 500 litrów. Oczywiście można ją zwiększyć (do niemal 1700 litrów) poprzez złożenie tylnych siedzeń. Ciekawie rozwiązano dostęp do przestrzeni bagażowej. Tylna klapa jest dwuczęściowa, górna część podnosi się do góry, a dolna otwierana jest ku dołowi, tworząc ławeczkę o nośności 200 kg, na której można przysiąść np. podczas zakładania nart czy rolek.

Z kolei rozczarowuje stylizacja wnętrza. Francuzi słyną z designerskich ekstrawagancji, tymczasem miejsce pracy kierowcy c-crossera wygląda dokładnie tak samo, jak w mitsubishi. Francuzi nie pokusili się o żadne modyfikacje. Szkoda.

Dogłębna analiza pozwala jednak znaleźć elementy odróżniające citroena od outlandera.

Największą różnicę "robi" silnik. Mitsubishi jest napędzane produkowaną przez Volkswagena dwulitrową jednostką DID o mocy 140 KM. Tymczasem Francuzi zastosowali własny, nieco zmodyfikowany silnik 2.2 HDi o mocy 160 KM i momencie 380 Nm. Sprawia on, że samochód bardzo żwawo porusza się po drodze, nie ma problemów z przyspieszaniem czy wyprzedzaniem. Producent informuje, że prędkość maksymalna wynosi 200 km/h, zaś sprint do 100 km/h zajmuje niespełna 10 sekund. Do tego średnie spalanie w teście oscylowało wokół 10-11 litrów, co biorąc pod uwagę gabaryty auta, uznać należy za przyzwoitą wartość.

C-Crosser bije outlandera również pod względem hamulców oraz zawieszenia. Chociaż w tym ostatnim wypadku trudno o kategoryczny osąd. Na pewno citroen został zestrojony bardziej sztywno, przez co zdecydowanie preferuje jazdę po nawierzchniach asfaltowych.

No i wyposażenie. Nasz testowy egzemplarz miał praktycznie wszystko, co można sobie wyobrazić, łącznie z kolorową kamerą cofania i 7-calowym dotykowym ekranem nawigacji. Niestety, mapy pozostawiały już wiele do życzenia, obejmowały tylko drogi krajowe i największe miasta. Marnym pocieszeniem jest wyposażenie auta w kompas i wysokościomierz.

A ceny? I tutaj mamy do czynienia z największym kubłem zimnej wody. Ceny c-crossera zaczynają się tam, gdzie kończą outlandera: najtańsza wersja kosztuje 140 tysięcy złotych! Za to za samochód w testowanej wersji Exclusive trzeba zapłacić niemal 175 tysięcy. W odniesieniu do konkurencji (nie tylko bliźniaka od mitsubishi) to bardzo dużo. Wygląda na to, że sam Citroen zdaje sobie sprawę, że c-crosser raczej nie będzie rynkowym przebojem, bo jego roczną produkcję ustalono na poziomie zaledwie 15 tysięcy sztuk...

Zobacz jak oceniają c-crossera blondynki.

Oceń swojego citroena.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: testowanie | francuzi | Citroen | Mitsubishi | Auta
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy