Sen o lamborghini
Wszyscy mamy jakieś marzenia, ale ważnym jest, aby nie dać się przez nie zdominować i stąpać czasami twardo po ziemi.
Niestety, nie wszystkim się to udaje - dobrym przykładem rozdwojenia jaźni jest tu seat ibiza cupra - miejskie autko, które stara się wszystkich przekonać, że, tak naprawdę, nazywa się lamborghini murcielago.
Prawie jak lamborghini
Próby upodobnienia się do włoskiego supercara widać na każdym kroku, począwszy od lakieru. Możemy zamówić cuprę, między innymi w kolorze pomarańczy, limonki, albo testowanej, żółciutkiej cytryny. W tych właśnie trzech barwach najczęściej występuje lambo, podobnie, jak niezależnie od wybranego koloru, zawsze ma ono czarne lusterka. Jeśli zaś spojrzymy na tył obu aut, zobaczymy dyfuzor oraz centralną końcówkę wydechu.
W środku także znajdziemy kilka podobieństw - podświetlone na biało zegary z wiszącymi wskazówkami oraz identyczne dysze nawiewów. Równie monotonnie czarne są wnętrza obu pojazdów. O ile jednak w murcielago czerń składa się ze skóry i włókna węglowego, o tyle w cuprze dostaniemy twarde plastiki i trochę miękkiego sztucznego tworzywa. Zamiast pseudometalowych wstawek, znanych z "cywilnych" wersji ibizy, zdecydowano się na elementy pokryte czarnym lakierem, które dodatkowo podkreślają ponurość wnętrza.
Za sportowe akcenty muszą wystarczyć ładne zegary i świetnie leżąca w dłoniach skórzana kierownica ze spłaszczonym dołem, co również nawiązuje do lamborghini, z tym, że do modelu gallardo.
Cupra dostała również swój własny wzór tapicerki, którą pokryto wygodne i świetnie trzymające na zakrętach fotele. Szkoda tylko, że są one takie same, jak w cywilnej wersji sport.
A co pod maską?
Prawdziwym jednak wyznacznikiem "sportowości" samochodu jest to, co drzemie pod maską. W przypadku murcielago jest to 6,5-litrowy, 12-cylindrowy potwór o mocy 640 KM i brzmieniu niczym bolid F1. Na tym polu trudno oczywiście dokonywać jakiegokolwiek porównania obu samochodów, ale ibiza obiektywnie nie ma czego się wstydzić. Jej silnik ma co prawda tylko 1,4 l pojemności, ale to jednostka TSI - to oznacza wtrysk bezpośredni oraz podwójne doładowanie.
Kompresor dba o świetne przyspieszenia od niskich obrotów, zaś w wyższych partiach obrotomierza czeka na nas klasyczna turbosprężarka, która zapewnia dodatkowy zastrzyk mocy. Efektem tego połączenia jest 180 KM, 250 Nm momentu obrotowego oraz ryk jakiego nie powstydziłby się "dorosły" samochód sportowy.
Silnik pozwala na rozpędzenie cupry do 100 km/h w 7,2 s i osiągnięcie prędkości maksymalnej 225 km/h. Pod tym względem maluchowi seata trudno mierzyć się z murcielago (3,4 s i 340 km/h), ale jak na autko miejskie, osiągi (zwłaszcza biorąc pod uwagę subiektywne odczucia) są więcej niż zadowalające. Szczególnie, że przyspieszaniu towarzyszy wizg kompresora oraz odgłos wypuszczanego zaworem upustowym powietrza, gdy nagle zdejmiemy nogę z gazu. Niektórzy malkontenci mogą narzekać, że dźwięki dochodzące z wydechu mogłyby być głośniejsze, ale wtedy auto byłoby uciążliwe w codziennej eksploatacji.
Komfort? Następny proszę
Obawy co do codziennego użytkowania można za to mieć odnośnie komfortu. Zawieszenie zestrojono dość twardo, zaś opony w rozmiarze 215/40 osadzone na 17-calowych alufelgach również nie pomagają na tym polu. W zamian jednak otrzymujemy świetnie prowadzące się i zwinne autko z bezpośrednim układem kierowniczym. Podczas szybkiej jazdy musimy jednak uważać - przed zbyt późno dostrzeżona dziurą nie uchroni nawet świetny układ hamulcowy, zaś każda taka sytuacja grozi skrzywieniem felgi. Zwłaszcza, że podczas gwałtownego przyspieszania czuć, jak moc przenoszona na przednie koła stara się ruszać za nas kierownicą.
Wiele osób wolałoby jednak mieć możliwość kupna wersji z tradycyjną, 6-biegową skrzynią manualną i brak możliwości zamówienia takiej wersji jest niezrozumiały.
Bez klimatyzacji i radia
Niezrozumiała jest również polityka Seata, jeśli chodzi o wyposażenie - dostaniemy seryjnie 4 poduszki powietrzne i ESP, ale dopłaty wymagają już klimatyzacja (4990 zł) oraz radio (1780 zł), co jest dość śmieszne. Z drugiej jednak strony, samo auto kosztuje 77 900 zł, dzięki czemu, nawet po doposażeniu, nie będzie kosztowało więcej niż konkurencja.
Czy seat ibiza cupra ma coś wspólnego z lamborghini murcielago? Poza czterema kołami i kierownicą zbieżne są jeszcze tylko kolory nadwozia. Co oczywiście nie oznacza, że mały żółty seat jest złym samochodem. Jeśli ktoś szuka małego miejskiego "wariata", który zapewni dużo radości z jazdy i pozwoli się wyróżnić z tłumu samochodów, to ibiza cupra znajdzie się w gronie ścisłych faworytów.
Michał Domański
Oceń swoje auto. Wystarczy wybrać markę... Kliknij TUTAJ.