Po tygodniu współżycia...

Pierwsze jazdy testowe nowym seatem ibizą odbyły się w maju, rzecz jasna, na Ibizie. Z premiery wracaliśmy zadowoleni. Jedzenie było dobre, hotel wygodny, a widoki wspaniałe. Samochód?

Benzynowe 1,6 l. (105 KM) radziło sobie z autkiem całkiem nieźle, nieco twarde zawieszenie idealnie wpasowywało się w kręty krajobraz. To w zasadzie tyle, bo w ciągu zaledwie kilku godzin jazd o samochodzie nie dowiemy się zbyt wiele. Dlatego właśnie zaraz po powrocie "zaklepaliśmy" sobie w parku prasowym Seata "testówkę". Dopiero teraz, po tygodniu energicznego współżycia i kilku tysiącach kilometrów możemy powiedzieć Wam coś więcej.

Początkowo cieszyliśmy się, że przypadło nam do testu auto z silnikiem diesla. To jedyna jednostka napędowa, którą nie było nam dane jeździć na Ibizie. Po przekręceniu kluczyka i przejechaniu pierwszych metrów nasz entuzjazm nieco osłabł. Póki co, większy brat z kraju wydepilowanych, niebieskookich blondynów poskąpił hiszpańskim kuzynom nowoczesnych technologii. Pod maską znajdziemy niezatapialny, 1,9-litrowy TDI o mocy 105 KM. Hiszpański temperament? Zdecydowanie! Dźwięk silnika do złudzenia przypomina donośne stukanie kastanietów we flamenco... Nie ma się jednak czemu dziwić. Na magazynowych półkach na pewno pozostały jeszcze setki pompowtryskiwaczy, żal byłoby to wszystko wyrzucić.

Pomijając drażniący warkot, jaki wydaje z siebie silnik TDI, jednostka ta ma kilka istotnych zalet. Dzięki turbosprężarce rozwija pokaźny moment obrotowy (240 Nm przy 1900 obr./min), który zapewnia autku całkiem niezłe osiągi. Setka pojawia się na liczniku po 10,6 s., wskazówka prędkościomierza potrafi wspiąć się do wartości 186 km/h. Średnie zużycie oleju napędowego oscyluje w granicach 5,5 l/100 km.

Wraz z kolejną generacją Hiszpanom udało się zachować zadziornego ducha ibizy. Samochód zaprojektowano na zupełnie nowej płycie podłogowej (stworzonej specjalnie dla segmentu supermini) - rozstaw osi wzrósł o 7 mm (2469 mm), znacząco poszerzył się rozstaw kół (o 30 mm z przodu i 33 mm z tyłu). Auto wciąż świetnie się prowadzi, zawieszenie, mimo że nie jest mistrzem komfortu, zapewnia bardzo dobre właściwości jezdne i pewne prowadzenie. Ani razu nie odczuliśmy tego, że nad przednią osią zawieszony jest ciężki jak lokomotywa silnik diesla. Duży moment obrotowy skutkuje rzecz jasna podsterownością, ale jest ona bardzo łatwa do opanowania, auto nie ma też tendencji do nerwowego zarzucania tyłem po zdjęciu nogi z gazu.

Sporym zaskoczeniem było natomiast działanie drążka zmiany biegów. Seat zrobił w tym przypadku krok w tył. W poprzedniej generacji praca lewarka była rewelacyjna. Drogi prowadzenia drążka były krótkie, bieg załączał się z charakterystycznym dla produktów grupy VAG "kliknięciem". Niestety, w przypadku nowego modelu praktyka ta została zarzucona. Być może wynika to z innego położenia skrzyni i innej konstrukcji wodzików, ale z przykrością musimy stwierdzić, że na tle poprzednika nie wygląda to najlepiej.

Duże brawa należą się jednak ibizie za wnętrze. Nie dla tego, że jest ono jakoś wybitnie przestronne, ale dlatego, że do jego wykończenia nie użyto proekologicznych, biodegradowalnych wytłoczek po jajkach, lecz pełnowartościowych, solidnych plastików o przyjemnych w dotyku fakturach. Kładąc komórkę na desce rozdzielczej nie ma obawy, że zrobi w niej dziurę, włączając kierunkowskaz nie zastanawiamy się, czy dźwigienka zostanie nam w ręce. Solidnie, praktycznie i przyjemnie dla oka. Oczywiście, pod warunkiem, że ktoś lubi czerń...

Wiele dobrego możne też powiedzieć o sportowej kierownicy, która montowana jest w standardzie. Wprawdzie festyniarskie srebrne wstawki imitujące imitację aluminium nie dodają jej szyku, ale wieniec doskonale leży w dłoniach i zachęca do czerpania radości z jazdy. Kolejnym plusem ibizy jest bagażnik. 291 litrów pojemności spokojnie sprosta gorączce weekendowych zakupów. Głębokość przedziału bagażowego jest doprawdy imponująca! Warto również dodać, że wbrew panującym trendom nowa ibiza jest lżejsza od swojego poprzednika aż o 50 kg. Nie bez znaczenia jest też fakt, że samochód otrzymał pięć gwiazdek w testach zderzeniowych EuroNCAP.

Za ibizę z silnikiem 1,9 TDI zapłacić trzeba co najmniej 52 tys. zł. O dwa tys. zł więcej kosztuje model wyposażony w filtr cząstek stałych. W najlepszym wypadku diesel jest więc o 11 tys. zł droższy od najmocniejszej jednostki benzynowej (1,6 MPi 105 KM). Biorąc pod uwagę miejskie przeznaczenie auta, korzystniejszym zakupem wydaje się być jednostka benzynowa. Ma podobne osiągi, zużywa niewiele więcej paliwa i nie naraża nieuważnych właścicieli na ryzyko szybkiego zakatowania turbosprężarki. Najmocniejszy diesel to raczej propozycja dla przedstawicieli handlowych.

Chociaż początkowo samochód przypominał nam nieco ikarusa 260 (oba najlepiej czują się w mieście, są głośne i mają nieprecyzyjną skrzynię biegów) trzeba przyznać, że z każdym kolejnym kilometrem ibiza wydawała się lepsza. Sylwetka auta może się podobać, wnętrze jest całkiem przestronne, a bagażnik pozwala na bezstresowe zakupy nawet w składzie koksu. W podstawowej wersji "reference" oprócz czarnych lusterek zewnętrznych, obrotomierza i wskaźnika poziomu paliwa nie znajdziemy zbyt wiele. Na szczęście, sensownie wyposażona "stylance" kosztuje tylko ok. 3 tys. zł więcej. W tej specyfikacji odnajdziemy już pełny pakiet elektryczny, cztery poduszki powietrzne i komputer pokładowy.

Czy chcielibyśmy jeździć seatem na co dzień? Prawdę mówiąc wolelibyśmy raczej maserati quattroporte lub jaguara XF..., ale w swojej kategorii cenowej ibiza to naprawdę bardzo ciekawa propozycja.

Reklama
INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Ibiza | auto | jednostka | pierwsze jazdy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama