Opel Adam. Samochód dla hipstera?

Indywidualność - wartość pożądana i rzadko spotykana w świecie masowo wytwarzanych samochodów.

Dlatego też producenci wymyślają co i rusz wersje specjalne popularnych modeli i każą sobie dopłacić za kilka naklejek i opcji wyposażenia. A co robią klienci? Płacą, bo chcą mieć coś ekstra, czego nie ma sąsiad czy kolega z pracy. Co jednak, jeśli dla potencjalnego klienta kilka naklejek to za mało i kolejna wersja specjalna nie jest wystarczająca? Dla nich BMW stworzyło linię Mini, Fiat swoje 500, VW nowego Beetle, a Opel dał Adama z mnóstwem opcji konfiguracji.

Nie są ani najpiękniejsze, ani najtańsze. Są właśnie czymś ekstra.

Dziś na rozkładzie Opel Adam w wersji JAM. Silnik 1,4 litra, 87 KM mocy. Autko, podobnie jak inna nasza testówka - Lancia Thema, wzięło udział w sesjach zdjęciowych i zostało sprawdzone przez kilka kobiet.

Reklama

Mam na imię Adam

Stojąc na parkingu wśród innych samochodów Opla Adama nie sposób nie zauważyć. Wyrazisty kolor "Pump up the Blue", biały dach i równie białe koła wybijają się ponad przeciętność. Opel zadbał o szczegóły, bo nawet kluczyk ma mały detal w kolorze nadwozia Adama. Fajnie. Diody LED umieszczone w światłach dziennych wyglądają atrakcyjnie i aż proszą się o zestaw świateł ksenonowych. W modnej technologii LED wykonano też oświetlenie tylne.

Blasku czar

Podoba wam się nadwozie? Wnętrze jest równie dobre. Oto mamy przed sobą dwukolorową kierownicę, jasną tapicerkę, listwę wykończeniową deski rozdzielczej w kolorze nadwozia i ekran dotykowy systemu multimedialnego (z USB, ale bez CD - bolesny znak czasów). Możemy zmienić kolor podświetlenia wnętrza, od niebieskiego, przez fiolet, czerwień, żółty do zielonego. Po przekręceniu kluczyka wskazówki resetują się niczym w motocyklach. Materiały wewnątrz są niezłej jakości, a spasowano je bez zarzutu. Górna część deski rozdzielczej ma niecodzienną fakturę i jest miękka w dotyku. Wszystko rozplanowano z głową, zwracając uwagę na szczegóły. Mile zaskakuje prostota obsługi i wygodne fotele przednie. Pozycja za kierownicą zdecydowanie lepsza niż w Fiacie 500.

Do tego momentu wszystko jest ok. Jeden element powoduje, że w głowie kołacze się myśl: "męskich nie było?". To podsufitka w chmurki z diodami LED imitującymi gwiazdki. Oczywiście jest to opcja, z której nie trzeba korzystać, a także można regulować intensywność świecenia. Obyłbym się bez tego, ale nasze testerki były zachwycone jazdą z chmurkami nad głową. Podobała im się też opcja zmiennej siły wspomagania (tryb city), ogrzewane fotele i kierownica.

Skrytykowały za to przestronność wnętrza. Z przodu nie ma na co narzekać, za to z tyłu brakuje miejsca na nogi dłuższe niż kilkulatka. Jeśli z przodu siedzą osoby o wzroście ok. 180 cm, siedzenie na tylnej kanapie przypomina karny przymus. Bagażnik również nie poraża pojemnością i zmieszczą się tam torby z galerii handlowej, ewentualnie koc i koszyk piknikowy.

Lubi zakręty

Jak na autko miejskie, Opel Adam prowadzi się dobrze. Jest krótki, zwinny, dysponuje też czujnikami parkowania z tyłu. Kierownica dobrze leży w dłoniach i w miarę dokładnie przekazuje to, co dzieje się na drodze. Z męskiego punktu widzenia wspomaganie działa jednak trochę za mocno. Zawieszenie jest sztywne, bez trudu radząc sobie z autem. To mocny plus małego Opla. Można wręcz odnieść wrażenie, że nastawy podwozia poradziłyby sobie z mocniejszym silnikiem.

87 koni jeździ tak, jak można tego oczekiwać. W mieście w zupełności wystarczy, jednak z wyprzedzaniem w trasie może być różnie - dobrze, że lekko pracuje sprzęgło i skrzynia biegów, gdyż lepiej zawczasu zredukować bieg i kręcić silnik powyżej 3 tys. obrotów.

Spalanie podczas krótkich jazd miejskich nie przekroczyło 8 litrów.

Koszty i podsumowanie

Żywiołem Adama jest miasto. To w nim odnajduje się najlepiej. Auto łatwo zaparkować, a tryb city nie pozwoli zbytnio zmęczyć się kierowcy podczas manewrów. Poza tym Opel Adam to niepowtarzalny styl i mnóstwo przyjemnych dla oka detali. Na pewno zdecydują się nań ci, którzy lubią szyk i wyjątkowe gadżety (Opel chwali się setkami możliwych kombinacji wyposażenia), gotowi na jazdę dwuosobowym autem z opcją przewozu kolejnej dwójki z tyłu. Dodatkowo nasz tytułowy hipster musi być bogaty, bowiem zakup testowanego egzemplarza oznacza wydatek 70 260 zł. To dużo, ale skoro Mini, Beetle czy 500-tka zdobyły sobie zamożnych fanów, więc nie ma powodu, by samochód dumnie noszący imię i nazwisko założyciela Opla nie mógł odnieść podobnego do nich sukcesu.

Wiktor Holak

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama