Nowy Volkswagen Tiguan - kierowca mu tylko przeszkadza
Jeździłem nowym Volkswagenem Tiguanem. To jeden z najbardziej dopracowanych modeli w swojej klasie. Jest tak zaawansowany technicznie, że momentami może się obyć bez kierowcy.
Sam do mnie podjechał, prawie sam mnie wiózł, a potem sam się zaparkował. Wie wszystko o świecie do września 2021 r., może przejechać do 100 km bez odpalenia silnika spalinowego, ale z drugiej strony, dalej radośnie klekocze dieslem.
Gwoli wyjaśnienia - 100 km bez odpalenia silnika spalinowego nie dotyczy silnika wysokoprężnego. Ale owszem - jest do zrealizowania, trzeba tylko wybrać wersję eHybrid, z napędem o mocy 204 lub 272 KM (odpowiednio 350 i 400 Nm momentu obrotowego). Składa się on z półtoralitrowego silnika benzynowego z turbodoładowaniem, jednostki elektrycznej oraz baterii o pojemności 19,7 kWh netto (25,7 brutto). Tylko w tej konfiguracji Tiguan jest w stanie przejechać do 100 km "na prądzie", rozpędzając się rączo do 140 km/h. Szybciej oczywiście też pojedzie, ale będzie do tego potrzebować pomocy 1.5 TSI evo2.
Prowadziłem taki samochód i powiedziałbym, że jeździ jak przyzwoity elektryk. Błyskawicznie reaguje na wciśnięcie gazu, sprawnie hamuje odzyskując energię i wiezie kierowcę w ciszy zagłuszanej tylko szumem opon i powietrza opływającego karoserię. Według wstępnych szacunków producenta, auto w tej konfiguracji jest w stanie pokonać bez odwiedzania stacji paliw i ładowarki przeszło 800 km. A jak już będzie potrzebował podjechać na ładowarkę, to wykorzysta ładowanie 50 kW (prąd stały) lub 11 kW (prąd przemienny). To pierwsze czysto teoretycznie, bo tylko w idealnych warunkach. Za to zgodnie z normą DIN 70080, maksymalna moc ładowania to 40 kW.
I gdybym z jakiegoś powodu zdecydował się na Tiguana, to właśnie na takiego - żeby na co dzień korzystać z niego jak z elektryka, a w razie mitycznej potrzeby dojechania w drugi koniec kraju bez przerw - budzić jego napęd spalinowy.
Oczywiście, takie samochody też były dostępne na prezentacji. Ja miałem okazję wsiąść w 193-konne 2.0 TDI z napędem na cztery koła. W konfiguratorze dostępny jest jeszcze przednionapędowy model z silnikiem o tej samej pojemności, ale mocy 150 KM. Przesiadłem się do niego z hybrydy plug-in (eHybrid) i miałem wrażenie, że wsiadłem do auta mechanicznie starszego co najmniej o jedną generację. Po spróbowaniu Tiguana wspieranego przez napęd elektryczny, rozczarowała mnie zwłoka w reakcji na gaz, ospała praca skrzyni biegów i ogólny, leniwy charakter tego samochodu. Doceniam oszczędność paliwa - ten ważący 1750 kg mały słoń palił na autostradzie 6,5 litra oleju napędowego na 100 km. I jeśli założymy, że do tego jest stworzony, to radził sobie świetnie. Aż nudno-świetnie. Jest bardzo przyzwoicie wyciszony, niesamowicie stabilny, a w sytuacjach awaryjnych reaguje bardzo przewidywalnie. Dodaje kierowcy pewności siebie.
Ale emocji w tej jeździe za wiele nie znalazłem. Wolałem skoncentrować się na zaawansowanym, 10-komorowym układzie masowania w fotelu kierowcy. Działał znakomicie ugniatając poszczególne partie pleców. W pewnym momencie oddałem stery systemowi Travel Assist, który dobierał prędkość, prowadził auto w pasie ruchu, zwolnił, gdy trafiliśmy na korek i przesuwał w nim samochód w zależności od tego, co działo się z przodu. A nowe, aktywne zawieszenie DCC Pro w trybie komfortowym znakomicie radziło sobie z wybieraniem wszelkich nierówności. Ja miałem siedzieć, patrzeć na drogę, trzymać dłonie na kierownicy i nie przeszkadzać.
I nie, absolutnie nie uważam niczego z powyższych za wadę - dzięki takiej konfiguracji auta, po zrobieniu kilkuset kilometrów wysiadłem zza kierownicy kompletnie bez oznak zmęczenia - jakbym wsiadł do auta za rogiem. I przypuszczam, że właśnie do tego celu potrzebuje go wielu kierowców.
A jak już jesteśmy przy wnętrzu - pominę oczywistości. Fotele ergoActive są świetne, miejsca na tylnej kanapie jest bardzo dużo, a bagażnik za kanapą połknie 652 litry czego tylko chcemy. Stylizacja kokpitu jednym będzie przeszkadzała, innym nie. Mnie 15-calowy ekran z zaprojektowanym na nowo menu systemu zupełnie nie raził, szybko polubiłem wyświetlacz HUD, choć szkoda, że nie jest tak zaawansowany jak w modelach z rodziny ID i nie wykorzystuje rozszerzonej rzeczywistości. Za to poświęciłem trochę czasu na pogadanie z IDĄ.
Asystent głosowy w najnowszych modelach Volkswagena korzysta z możliwości sztucznej inteligencji. API ChatGPT pozwala na zadawanie pytań, na które sam system VW odpowiedzieć by nie potrafił. Idea ma pewnie sens, ale na dziś – spore ograniczenia. Po pierwsze, póki co nie porozmawiamy z Chatem GPT po polsku. Ta możliwość pojawić się ma w ciągu tego roku w ramach aktualizacji. Po drugie - rozmawia się ze sztuczną inteligencją w wersji 3.5 - czyli korzystającą z bazy wiedzy zamkniętej we wrześniu 2021 r. i bez dostępu do aktualnych zasobów internetu. Dlatego gdy zapytamy IDĘ (bo tak się nazywa asystent VW) o najtańsze paliwo w okolicy, nie poda propozycji. Wskaże najbliższe stacje (to potrafi fabryczny system VW korzystający z danych nawigacji), ale nie powie, gdzie jest najtaniej. I nie wejdzie w rozmowę - potrafi odpowiedzieć na jedno pytanie. Żeby pociągnąć temat, trzeba przytoczyć poprzednią odpowiedź i rozszerzyć o drugie pytanie. Szkoda. Do czego się więc przyda? Jeśli jedziesz na randkę, możesz go zapytać jakie kwiaty powinieneś ze sobą zabrać, jeśli pamiętasz co masz w lodówce, może ci podpowiedzieć, co można z tego ugotować, a jak miniesz zabytek, opowie ci z czego słynie to miejsce. Aż tyle, ale i tylko tyle.
Więcej o wersjach Tiguana i o tym, czym różni się od poprzednika, przeczytasz tu.
Pozostało mi jeszcze wyjaśnić, o co chodzi z tym wyjeżdżaniem i parkowaniem. Otóż nowy Tiguan może korzystać z rozwiązań, które znamy chociażby z rodziny elektrycznych modeli ID. Jeśli mamy stałe miejsce postojowe, możemy kazać mu je zapamiętać i on będzie w nie wjeżdżał pamiętając ostatnie 50 metrów drogi. Co więcej, może to zrobić nawet jeśli nie ma nas w środku - ale kierowca musi być co najmniej 5 metrów od auta i korzystać z fabrycznej aplikacji w telefonie. A jak juz się nauczy go wjeżdżać w miejsce parkingowe, to można go nauczyć jak ma z niego wyjeżdżać. I ponownie - zasada działania wersji zdalnej jest taka sama jak w przypadku parkowania.
Kupując nowego Tiguana otrzymujemy więc bardzo wygodnego, nieźle wyglądającego, świetnie wykończonego SUV-a, który jest zaawansowany technicznie na tyle, że w kilku aspektach może jeśli nie zastąpić, to naprawdę wesprzeć kierowcę i pozwolić mu zrelaksować się za kierownicą. A że ktoś jeszcze montuje do niego silnik Diesla - no trudno, na szczęście są alternatywy.