Nowe polo jak rolls royce
Kołowanie na lotnisku w Monachium trwało tak długo, że zaczęliśmy się zastanawiać, czy pilot (kierowca?) nie powinien już wymienić tarczki tachografu.
W końcu jednak nasz czarterowy bombardier dotoczył się na skraj pasa startowego i po chwili byliśmy już w powietrzu. Pozostało nam jedynie odliczanie ciągnących się koszmarnie długo dwóch godzin lotu na Sardynię. Italia przywitała nas niezbyt gościnnie. Chmury wskazywały, że zanosi się na deszcz, temperatura 17 stopni Celcjusza nie odbiegała od tej w kraju. Czy warto więc było zarywać się o 4.30 rano i tracić połowę weekendu na tułaczkę po lotniskach? Warto, bo właśnie na Sardynii Volkswagen postanowił zaprezentować całemu światu swoje najmłodsze dziecko - nowe polo.
Jeszcze do niedawna na naszym forum można było spotkać się z opinią, że jeśli tylko Niemcy zabiorą się do projektowana auta, w najlepszym wypadku, wyjdzie z tego panzerkampfwagen VI, zwany potocznie tygrysem. W ostatnich latach, sąsiedzi zza Odry wzięli się jednak ostro do roboty i samochody ze znaczkiem VW bez mrugnięcia okiem można dziś nazwać ładnymi. Tak też jest z nowym polo. Ciemne klosze reflektorów, grill i czarne wstawki na zderzaku przypominają nieco usportowionego scirocco. Zadziorny styl niemieckiego malucha podkreślają dodatkowo stosunkowo szerokie nadkola oraz lusterka, w obudowach których zagnieździły się kierunkowskazy. Całość prezentuje się dobrze, w zależności od naszego wieku i nastroju dostrzeżemy w aucie prostą elegancją golfa, lub odrobinę miejskiego zawadiactwa scirocco.
Nowe polo, którego długość wynosi 3970 mm przerosło już poczciwego golfa jedynkę o 26,5 cm. To wynik, który może robić wrażenie. Samochód jest też o 32 mm szerszy od swojego poprzednika (1682 mm) i o 14 mm niższy (1453 mm). Takie podejście odbija się w oczywisty sposób na wielkości przedziału pasażerskiego, ale na przepych raczej nie ma co liczyć. Zmianie - przynajmniej wg nas - nie uległ bowiem najważniejszy dla wielkości wnętrza parametr, czyli rozstaw osi (wg Niemców powiększył się o 0,4 mm). Nie jest to jednak wada, biorąc pod uwagę, że polo, nawet w Polsce, coraz rzadziej pełni rolę jedynego pojazdu w rodzinie. Gdyby jednak ktoś był na tyle odważny, by wybrać się małym volkswagenem na wakacje z rodziną, dramatu nie będzie. Bagażnik o regularnych kształtach i niskim progu załadunku bez trudu pomieści 280 litrów ekwipunku, po złożeniu oparć tylnej kanapy wartość ta wzrasta do 952 litrów.
Za wnętrze zabrano się po niemiecku. Jak wiadomo typowa Helga przede wszystkim musi umieć sprzątać i gotować, dopiero potem, ewentualnie, może być ładna. Z polo jest podobnie. Do ergonomii, jakości oraz spasowania plastików nie można mieć zastrzeżeń. Niestety, czarne jak żałobny garnitur General Motors tapicerki i stonowana linia nie wszystkim przypadną do gustu. O tych ostatnich podobno się jednak nie dyskutuje, więc wnętrzu należy się raczej pozytywna ocena. Na plus zaliczyć trzeba też pojemne schowki, oraz takie udogodnienia, jak podstawka na kubek dla pasażerów tylnej kanapy, czy kieszenie w drzwiach, w których przewidziano uchwyty na butelki. Co ciekawe, w samochodzie zastosowano rzadko dziś spotykaną wymienną maskownicę poduszki powietrznej pasażera. Znając życie, z tego zabiegu ucieszą się najbardziej... polscy handlarze.
Podstawowy silnik 1.2 MPI (dostępny w dwóch wariantach mocy - 60 KM i 70 KM) przeznaczony jest dla tych z fantazją, ale bez pieniędzy. Będzie najtańszy, jednak poruszanie się w dzisiejszym ruchu autem, które przyspiesza do setki w 14,1 sekundy (w wersji 70 KM) wymaga wyobraźni i samozaparcia. Do miasta wystarczy, lecz w wakacyjną podróż lepiej będzie wybrać się Intercity. Stoicką zadziorność rekompensować ma jednak zużycie paliwa. Według Volkswagena - średnio ok. 5.5 l/100 km. Rozsądniejszym okaże się wybór 1,4-litrowej jednostki MPI legitymującej się mocą 85 KM. Tak uzbrojone polo rozpędza się do prędkości 177 km/h, a sprint do setki trwa 12,1 sekundy. Osiągi takie powinny zadowolić większość kierowców, zwłaszcza że samochód spalać ma średnio ok. 6 l./100 km.
Najnowszą i zarazem najciekawszą propozycją jest nowa, benzynowa jednostka 1.2 FSI. Silnik to kolejne potwierdzenie dominacji Volkswagena w dziedzinie tzw. "downsizingu". Doładowany motor osiąga 105 KM (przy 5 tys. obr./min), maksymalny moment obrotowy 175 Nm dostępny jest w zakresie 1500-3500 obr./min. Standardowo jednostka ta sprzęgana będzie z 6 stopniową, ręczną skrzynią biegów. Polo z tym silnikiem osiąga setkę po 9,7 sekundy i potrafi rozpędzić się do prędkości 190 km/h. Co więcej, jeśli nie pozwolimy sprężarce zbyt mocno się rozkręcać, bez trudu uda nam się osiągnąć zużycie paliwa na poziomie 6-6,5 l./100 km.
Niemcy nie zapomnieli także o zwolennikach jednostek wysokoprężnych. Z myślą o nich przygotowano silnik 1.6 TDI z szesnastozaworową głowicą i wtryskiem w technologii common rail. Jednostka dostępna będzie w trzech wariantach mocy: 75KM, 90 KM oraz 105 KM. Nie wróżymy im jednak zbyt dużej popularności, biorąc pod uwagę że w cennikach okupować będą czołowe pozycje, a ich osiągi są niemal identyczne, jak w przypadku jednostek benzynowych. Wersja 75 KM rozpędza się do setki w 13,9 sekundy, najmocniejsza - 105 KM - w 10,4 sekundy.
Ich mocną stroną jest za to bardzo rozsądne obchodzenie się z paliwem. Niezależnie od wersji, żaden nie powinien wypić więcej niż 5 l/100 km.
Warto dodać, że w przypadku jednostek 1.4 MPI, 1.2 FSI oraz 1.6 TDI (90 KM) w opcji dostępna będzie siedmiostopniowa, zautomatyzowana przekładnia DSG, która w zakorkowanych miastach sprawdza się idealnie.
Do właściwości trakcyjnych aut Volkswagena nie można mieć zastrzeżeń. Nowe polo prowadzi się bardzo pewnie, niezależnie od sytuacji na drodze kierowca zawsze wie, co dzieje się z kołami. Co ważne, nawet w najmocniejszych wersjach auto nie ma tendencji do uciekania przodem, zdjęcie nogi z gazu w zakręcie nie powoduje też nerwowej reakcji tyłu. Nieco zastrzeżeń można mieć jedynie do komfortu. Wprawdzie na równych jak stół drogach Sardynii nie mogliśmy narzekać, ale jazda po typowo polskiej drodze nie byłaby już tak przyjemna. Nie można jednak obwiniać Niemców o to, że ich sąsiedzi zza Odry nie potrafią budować równych dróg.
Co ciekawe, można zaryzykować twierdzenie, że polo - przynajmniej w Polsce - awansowało do grona pojazdów ekskluzywnych. Oczywiście nie dlatego, że jest jakoś wybitnie drogie czy dobrze wyposażone, ale dlatego, że podobnie jak w przypadku rolls royce'ów, ferrari czy lamborghini nie można tak po prostu wejść do salonu i go kupić. Auto trafi do naszych dealerów dopiero we wrześniu, a ponieważ uzbrojeni w rządowe dopłaty Niemcy skupują wszystko na pniu, do Polski nie trafiają już egzemplarze poprzedniej generacji. Paradoksalnie może się więc okazać, że w kilka tygodni po premierze nowego modelu sprzedaż polo wynosić będzie... 0.
Ceny? Cóż, w czasie konferencji prasowej nasze nadzieje rozwiał dr. Ulrich Hackenberg, który najpierw podkreślił, że nowe polo "redefiniuje" pojęcie pojazdu klasy B, po czym podkreślił, że samochód ten to 100-procentowy volkswagen... Na potwierdzenie tej tezy nie musieliśmy długo czekać, szybko poinformowano nas, że ceny startować mają z pułapu 12 tys. euro. Na pocieszenie wypada jednak dodać, że polskie cenniki wciąż są jeszcze w fazie negocjacji. Wiadomo jednak, że na naszym rynku, w podstawowej wersji zabraknie np. systemu ESP.
Zobacz nowego VW polo na filmie: