Nissan Leaf - kompakt superekologiczny

Prezentację nowych generacji elektrycznych modeli Nissana - osobowego Leafa i dostawczo-osobowego e-NV200 - dla międzynarodowej grupy dziennikarzy zorganizowano na Wyspach Kanaryjskich. Dlaczego akurat tam? No właśnie, sami byliśmy tego ciekawi. Sprawa wyjaśniła się po przylocie na Teneryfę, gdy okazało się, że bazą wydarzenia o nazwie Nissan Electric Ecosystem Experience jest położony tu, bezpośrednio nad oceanem, ośrodek ITER, Institute of Technology and Renewable Energies - centrum badań nad energią odnawialną. To niezwykłe miejsce, upstrzone licznymi wiatrakami i połaciami paneli słonecznych. Produkowana przez nie energia zasila m.in. ponad 20 zadziwiających awangardową architekturą okazałych bungalowów, a właściwie willi. Ich lokatorzy - naukowcy, proekologicznie nastawieni turyści oraz tacy okazjonalni goście, jak my - otrzymują do dyspozycji... elektryczne hulajnogi. Ale oczywiście to nie one były powodem naszej wizyty na dalekich Kanarach...

Mimo wysiłków konkurencji, Nissan Leaf, czyli Liść pozostaje najpopularniejszym elektrycznym samochodem na świecie. Od swojego debiutu w 2010 roku sprzedał się w liczbie około 300 tysięcy sztuk, co, zważywszy wciąż niewielkie zaufanie masowej klienteli do tego rodzaju napędu, trzeba uznać za liczbę nader pokaźną. Druga generacja japońskiego e-kompaktu ma wszelkie szanse, by kontynuować rynkowe sukcesy poprzednika.

Zacznijmy od stylistyki. Przyjęło się niekiedy uważać, że nowoczesna technologia broni się sama i nie musi iść w parze z urodą. To przeszłość. Współczesny klient oczekuje, by nabywane przedmioty i urządzenia łączyły innowacyjność z atrakcyjnym wyglądem. I taki, naszym zdaniem, jest właśnie nowy Leaf. "Dwójka", zbudowana na tej samej płycie podłogowej co "jedynka", z identycznym rozstawem osi (2,70 m), jest od niej nieco dłuższa (4,49 m), odrobinę szersza (1,79 m) i ciut niższa (1,54 m), ale nawet te minimalne zmiany proporcji sprawiają, że prezentuje się zgrabniej i dynamiczniej. W przedniej części została upodobniona do innych obecnie oferowanych modeli Nissan, a to dobra rekomendacja. Uwagę zwracają w pełni ledowe reflektory w charakterystycznym kształcie bumerangu oraz niebieskie detale, podkreślające, że mamy do czynienia z pojazdem bezemisyjnym. W porządnie wykończonym i wykonanym z porządnej jakości materiałów wnętrzu najbardziej spodobał się nam efektowny... dżojstik, występujący w roli "dźwigni zmiany biegów". No dobrze, całość wystroju kabiny zasługuje na pochwałę.

Reklama

Niestety, wysocy kierowcy będą narzekać na niewielki zakres regulacji położenia fotela i kierownicy. Co gorsza tę drugą można przestawiać tylko w pionie. Zapytaliśmy Mamoru Aoki, wiceprezydenta Nissan Design Europe, dlaczego w samochodzie, na którego zakup trzeba wydać co najmniej 130 tysięcy złotych, nie zadbano, by można ją było także regulować osiowo. Odpowiedź: "bo taką podjęto decyzję"...

Dwa słowa o bagażniku. Jest on głęboki i ma standardowo pojemność 435 litrów, która po złożeniu dzielonej w proporcji 60:40 kanapy maksymalnie wzrasta do 1176 l. Ocenę funkcjonalności kufra psuje nieco zbyt wysoki próg załadunku.

Jednak generalnie plusy zdecydowanie przeważają nad minusami. Widać, że projektanci nowego Leafa uważnie wsłuchiwali się w głosy klientów. Sami do tego zresztą się przyznają, a jednym z efektów owego wsłuchiwania się było przeniesienie trochę wyżej gniazd ładowania akumulatora. Przedtem, chcąc wpiąć do niego wtyczki, należało się mocno pochylić. Teraz jest bardziej ergonomicznie. Drobiazg, ale znamienny.

Bateria nowego Nissana Leaf ma pojemność 40 kWh (w zmodernizowanym poprzedniku 30 kWh, a w pierwszej wersji auta 24 kWh ) i jest źródłem energii dla elektrycznego zespołu napędowego o mocy 150 KM (przedtem 109 KM), który zapewnia przyspieszenie od 0 do 100 km/godz. w niespełna 8 sekund (we wcześniejszej generacji modelu 10,8 s). Podczas prezentacji gospodarze podkreślali, że samochodem można jeździć na trzy sposoby: dynamicznie, ekonomicznie lub relaksująco. Rzeczywiście, japoński "liść" potrafi zaimponować wigorem. Wrażenie robi zwłaszcza maksymalny moment obrotowy - niby to "tylko" 320 niutonometrów (poprzednio 254 Nm), ale jak to w pojazdach elektrycznych, osiąganych natychmiast po naciśnięciu pedału przyspieszenia.

Z myślą o oszczędzaniu energii przechodzimy w tryb "sustainable". Przestawienie dżojstika napędu z położenia "D" w "B" (odzysk energii hamowania) niewiele zmienia, za to wciśnięcie przycisku "ECO" gwałtownie spowalnia i zamula samochód, zupełnie jakby doczepiono do niego jakiś niewidzialny, lecz gigantyczny ciężar.

Sposób jazdy "confident" (to nie są klasyczne tryby, lecz raczej pewna konfiguracja napędu i funkcji auta) wymaga włączenia dwóch nowatorskich systemów. Jeden z nich to ProPilot. Pilnuje on, by nie opuścić przypadkowo pasa ruchu, utrzymuje żądaną prędkość i odległość od poprzedzającego pojazdu.  W korku w odpowiednim momencie sam uruchamia hamulce, aż do całkowitego, płynnego zatrzymania auta. Ruszy ono z miejsca dopiero wtedy, gdy czujniki rozpoznają, że pojazd przed nami ruszył z miejsca. Gdy przerwa w ruchu trwa dłużej niż 3 sekundy należy nacisnąć pedał przyspieszenia lub przycisk "resume" na kierownicy. Inteligentna bestia, a warto dodać, że jedną z dodatkowych funkcji  ProPilota jest automatyczne parkowanie. Kobiety byłyby zachwycone...

Bodaj jeszcze większe wrażenie robi technologia e-Pedal. Jej nazwa przywołuje na twarze uśmieszki, ale działanie budzi autentyczny podziw. Zwalnia bowiem kierowcę z konieczności używania hamulca. Aby spowolnić samochód, wystarczy odpuścić pedał "gazu". Przypomina to trochę hamowanie silnikiem spalinowym, ale jest znacznie skuteczniejsze, a ponadto pozwala łagodnie zatrzymać samochód. Bez dotykania pedału hamulca, oszczędzając klocki i tarcze. Rewelacja.

Rewelacyjne jest również wyciszenie kabiny. To zasługa napędu elektrycznego, ale też obfitszego użycia materiałów wygłuszających. Obawialiśmy się nieco charakterystycznych dla tego typu pojazdów "tramwajowych" odgłosów dobiegających spod maski. Na szczęście testowany Nissan był naprawdę bezgłośny.

Piętą achillesową "elektryków" jest ograniczony zasięg. Dzięki zastosowaniu w nowym Leafie większej niż dotychczas baterii został on wyraźnie wydłużony. Według obowiązującej obecnie procedury pomiarowej NEDC wynosi 378 kilometrów. Testy przeprowadzone zgodnie ze światowym standardem WLTP (Worldwide Harmonised Light Vehicle Test Procedure), wykazały, że w cyklu miejskim auto na jednym ładowaniu może pokonać nawet 415 km, a w cyklu mieszanym 270 km. Uzupełnienie energii akumulatorze do poziomu 80 proc. za pomocą szybkiej ładowarki trwa 40-60 minut, a z domowego tzw. wallboxa - 7,5 godziny.

Na Teneryfie mieliśmy okazję zapoznać się bliżej także z e-NV200, innym elektrycznym pojazdem spod znaku Nissana - dostawczym, ale występującym również w 7-osobowej wersji pasażerskiej o nazwie Evalia. Jego nowe, odświeżone wcielenie pojawi się w salonach sprzedaży wiosną. Z nowym akumulatorem o pojemności 40 kWh, zwiększonym o 60 proc. zasięgiem, (200-300 km) i wszystkimi dotychczasowymi zaletami: ładownością 700 kg, poręcznością w mieście itd. Fajne, oryginalne auto, którym można podjechać pod każdy sklep i każdą restaurację, również w strefach zakazanych dla pojazdów spalinowych.

A wracając do Leafa... To ładnie prezentujący się, wygodny, bardzo dobrze wyposażony, nowoczesny, superekologiczny kompakt. Czy ma szansę zdobyć w Polsce popularność, przekraczającą liczbę 200-300 sprzedawanych rocznie sztuk? A to już zupełnie inna sprawa. I nie chodzi tu tylko o relatywnie wysoką cenę tego japońskiego, aczkolwiek produkowanego w Wielkiej Brytanii samochodu... 

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy