(Nie)rajdowy kabriolet

Za kierownicą Peugeota 307 WRC zapewne nie będziemy mieli okazji zasiąść. Gdy więc pojawiła się możliwość przetestowania auta, na którym oparta jest homologacja tej rajdówki, nikt w redakcji nie protestował. Tym bardziej, że chodziło o kabriolet!


307 WRC to jedno z ładniejszych rajdowych aut w mistrzostwach świata. Z jego bazowym modelem - 307 CC (coupe-cabrio) jest podobnie. Zwykłe "trzystasiódemki" specjalnie się z tłumu nie wyróżniają, a kabriolet już tak. I to nie tylko ze złożonym dachem. Dlaczego? CC od podstawowego modelu jest dłuższe o 15 centymetrów i niższe o prawie 9 centymetrów. Oto prosta odpowiedz. Jego linia jest bardziej smukła i dystyngowana. To już nie jest zwykły kompakt, ale limuzyna o sportowym charakterze.

Ocena kształtów jest kwestią gustu, ale nam najbardziej wpadł w oko tył samochodu. Elegancki, z efektownymi diodowymi światłami. Wnętrze testowanego modelu także nie pozostawiło wątpliwości, że trafiliśmy do wyższej klasy - doskonale wykonane fotele (w naszym aucie ze skóry), doskonała kierownica i gustowna deska rozdzielcza z chromowanymi wstawkami spodobałyby się każdemu. A z tyłu? No cóż, 307 CC można zaliczyć do samochodów z ilością siedzeń określanych jako 2+2, a więc da się tam usiąść, ale przyjemność to raczej wątpliwa.

Na dłuższą przejażdżkę 307 CC wyruszyliśmy z Bogdanem Chomą, rajdowym kierowcą na co dzień startującym Peugeotem 106. Cel podróży - poszukiwanie sportowych akcentów i ducha rajdówek Gronholma i Rovanpery. Nasze testowe auto wyposażone było w 2-litrowy silnik o mocy 138 KM i - niestety - automatyczną skrzynię biegów. Na pocieszenie ta 4-stopniowa przekładnia posiadała opcję ręcznej, sekwencyjnej zmiany przełożeń. Zaczynamy jednak od standardowego automatu.

Reklama

Bogdan wrzuca "D" naciska gaz do dechy i ...auto stoi. No może nie tak dosłownie stoi, ale rozpędza się naprawdę ślamazarnie. Maszyna zmienia przełożenia nisko, bo przy zaledwie 4000 obrotów. Wszystko odbywa się - bądźmy szczerzy - jak w zwolnionym filmie. Ten styl idealnie pasuje do nadmorskiego bulwaru - słońce, opuszczony dach, ciemne okulary i spojrzenia na spacerujące śniade dziewczyny. My jednak jesteśmy w Bieruniu niedaleko Katowic, a tu na próżno szukać klimatu kurortu.

Naciskamy więc przycisk "S", czyli tryb sportowy. Auto staje się nieco żwawsze, ciągnie na obrotach do 6000, ale dalej to nie jest to. Cóż, kabriolet przez specjalne wzmocnienia waży nie mało (1488 kg), a automaty nigdy nie sprzyjały przyspieszeniom wciskającym w fotel.

Wreszcie przechodzimy na wyższy stopień wtajemniczenia, czyli sekwencyjny tryb zmiany przełożeń. Konstruktorzy ustawili go dość dziwnie - wrzucając wyższe biegi pchamy lewarek w górę, a redukcja to pociągnięcie go do siebie. Trochę to nienaturalne - na odwrót jest w rajdówkach z "sekwencjami", na odwrót jest też w kierownicach do gier komputerowych. Ruch lewarka jest krótki, szybki, przyjemny, ale niestety zmiana przełożenia następuje z wyraźnym opóźnieniem. Wbijamy bieg i na efekt czekamy prawie sekundę. Gronholmowi na pewno by się to nie spodobało. Mimo wszystko jazda z "sekwencją" daje najwięcej frajdy. Tym bardziej, że w tym trybie - niczym w aucie WRC - przed oczami na wyświetlaczu pojawia się cyfra z aktualnie wrzuconym biegiem. Szkoda tylko, że jest ona niewielkich rozmiarów.

Zawieszenie spisuje się bardzo dobrze. Jest stosunkowo twarde. Na szybszych łukach auto świetnie trzyma się drogi. Także hamulce nie pozostawiają wiele do życzenia. Niestety ze względu na silnik i skrzynię biegów testowanego samochodu nie można polecić amatorowi sportowych wrażeń. Zapewne nasza opinia byłaby inna, gdybyśmy jeździli kosztującym 10 tys. złotych więcej modelem ze 177-konną jednostką i w pełni manualną przekładnią.

No, ale przecież w coupe-cabrio nie chodzi o przyspieszenia! Za naciśnięciem jednego magicznego guzika w 25 sekund z właściciela eleganckiej limuzyny stajemy się posiadaczem ślicznego kabrioletu. Nie ma co ukrywać - jazda bez dachu to ogromna frajda. I tu od razu uwaga - doświadczalnie sprawdziliśmy, że kabriolet w Polsce to wcale nie samochód na dwa wakacyjne miesiące. Jeśli nie pędzimy autostradą, jazda przy 15 stopniach Celsjusza jest całkiem przyjemna. Jeśli jest chłodniej, wystarczy? włączyć ogrzewanie. Niebo dalej mamy nad głową, a ciepło jest jak pod kołderką.

Teraz już wiemy dlaczego Peugeot zdecydował się zbudować swoje WRC na bazie kabrioletu. To auto przykuwa uwagę jak żadne inne z oferty francuskiego producenta. Nawet gdy jedzie z zamkniętym dachem. Doświadczyliśmy tego. Gdy dach jest otwarty, po prostu brak słów - przechodnie niemal łamią sobie karki obracając się za CC. W takich momentach do głowy przychodziła nam szalona myśl - a gdyby tak rajdówka Marcusa Gronholma mogła mieć otwarty dach? Oczywiście klatka dalej byłaby na swoim miejscu?

Artykuł pochodzi z najnowszego numeru Magazynu Rajdowego WRC.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy